_ Żeby wysłać do pracodawcy 10 szwaczek, musimy wezwać co najmniej setkę pań _ - szacuje Małgorzata Izdebska, szefowa Powiatowego Urzędu Pracy we Włocławku._ Niedawno jedna z bezrobotnych krawcowych oburzyła się, że oferujemy jej pracę za 600 zł na rękę. Oznajmiła, że woli siedzieć w domu i wychowywać 3- letnie dziecko, bo dostaje więcej zasiłku. _
Ale poszukiwane są nie tylko szwaczki. W "pośredniakach" w regionie aż roi się od ofert dla budowlańców. Ale i tu chętnych brak.
_ Pracodawcy wreszcie chcą zatrudniać - przyznaje Przemysław Stefański, kierownik referatu pośrednictwa pracy w PUP w Inowrocławiu. Nadal jednak nie zmieniło się nic, jeżeli chodzi o wysokość oferowanych przez nich zarobków. A te są czasem żenująco niskie. _
Problemy ze znalezienie pracowników mają również zagraniczne firmy realizujące inwestycje w regionie kujawsko-pomorskim. Na przykład, toruńscy bezrobotni nie palą się do podjęcia pracy w powstającej w podtoruńskich Łysomicach fabryce Sharpa.
_ Codziennie musieliby wydać na dojazdy 6 zł, czyli ponad 100 zł miesięcznie _ - oblicza Elżbieta Modrakowska, kierownik pośrednictwa pracy w toruńskim PUP. _ Z oferowanej najniższej krajowe zostaje już tylko 500 zł na rękę. Z drugiej strony pracodawcy mogą dać tyle, na ile ich stać, zwłaszcza w okresie próbnym. Liczą się bowiem z dodatkowymi wydatkami związanymi z zatrudnieniem pracownika: przygotowaniem miejsca pracy, zakupem odzieży ochronnej, składkami, podatkami, itp. _
Bezrobotni, którzy odmówią przyjęcia proponowanej im przez urząd oferty, tracą status osoby bezrobotnej. _ Do naszego rejestru mogą trafić ponownie dopiero po trzech miesiącach _ - informuje Tomasz Zawiszewski, zastępca dyrektora bydgoskiego PUP. Po co być w rejestrze, skoro i tak pracuje się na czarno? Odpowiedź jest prosta: żeby mieć chociaż ubezpieczenie zdrowotne. (PAP)
