Ludzie poza systemem

Nie mają ubezpieczenia, nie odkładają składek do ZUS, a żyją i są szczęśliwi. Czasami...

Ludzie poza systemem
Źródło zdjęć: © WP.PL

24.06.2009 | aktual.: 16.03.2010 14:06

NFZ, ZUS - obowiązkowa składka zdrowotna, składka emerytalna - żyjemy w państwie przymusu. Bez możliwości decydowania o tym, gdzie chcemy odkładać na swoją starość. Gdzie i jak chcemy się leczyć i ubezpieczać na wypadek choroby.

Jest jednak pewna grupa Polaków, która z własnej lub nie własnej woli znalazła się poza systemem. Dla nich państwo rzeczywiście spełnia rolę stróża nocnego. Nie korzystają z publicznej służby zdrowia i nie odkładają w ZUS-ie na swoją emeryturę.

Obecnie - jak podaje Magdalena M. Stawarska z Centrali NFZ - liczba osób zgłoszonych do ubezpieczenia wg stanu na dzień 1 czerwca 2009 r. wynosi 37 mln 355 tys. 542 osoby. Według GUS całkowita liczba ludności w Polsce wynosi 38 138 000 osób. Oczywiście nie znaczy to, że reszta, czyli 782 458 osób, nie jest w ogóle nigdzie ubezpieczona - mogą to być np. ludzie z podwójnym obywatelstwem. Jednak części z nich nie obejmują żadne statystki i nie przysługują im żadne świadczenia.

Jedną z takich osób jest pani Agata, młoda dziennikarka jednej z ogólnopolskich gazet, absolwentka studiów wyższych. Choć od lat współpracuje z tym samym tytułem nie ma szans na etat, więc na każdy artykuł podpisuje umowę o dzieło.

_ Nie pracuję na etacie poniekąd przez brak własnej zaradności, a poniekąd przez wiek. Wielu moich znajomych z takim samym dyplomem i zbliżonym doświadczeniem pracuje na "wiecznym" stażu. Nie oszukujmy się, pracodawcy bardziej opłaca się zatrudnić takich, jak ja na umowę o dzieło. Tak jest taniej. A jeśli komuś się nie podoba, to inni czekają na jego miejsce... Trzeba więc pochylić głowę i trzymać to, co jest. I uciec przy pierwszej okazji do tego, kto proponuje lepsze warunki _ - mówi dziennikarka.

Pani Agata wolałaby pracować na etacie. Od podszewki zna wady pracy bez stałej umowy.
_ Nie mam żadnych praw, za to obowiązki jak na etacie _ - stwierdza.

W podobnej sytuacji znajduje się pan Michał, który również pracuje na umowę o dzieło. Jednak w jego przypadku był to świadomy i niewymuszony wybór.

_ Starając się o pracę wiedziałem, że moim atutem jest to, że nie chcę mieć etatu. Wiedziałem, że gdybym walczył o etat, prawdopodobnie by mnie nie przyjęto. Pracodawca dał mi wybór: umowa zlecenie lub umowa o dzieło _ - mówi pan Michał.

Wybrał umowę o dzieło, ponieważ nie musi odprowadzać składek ZUS i zdrowotnej.
_ Wolę więcej zarabiać na rękę i samemu zadbać o swoją emeryturę _ - podkreśla pan Michał.

Obraz
© (fot. WP)

Trudno mu się dziwić. Przy przykładowej pensji netto 2500 zł składka: emerytalna, rentowa chorobowa oraz NFZ, zaliczka na podatek oraz koszty pracodawcy: ZUS, FP i FGŚP zabierają w sumie prawie 1700 zł! Czyli osoba zarabiająca 2500 zł na rękę tak naprawdę kosztuje pracodawcę 4200 zł.

_ Jeżeli mam taką możliwość, to wolę, by taka suma została u mnie w kieszeni. To oczywiste. Ja od państwa niczego nie oczekuję. Niech i ono zostawi mnie w spokoju. Podatki płacę jak każdy _ - mówi pan Michał.

ZUS daje i zabiera

Trochę inaczej do sprawy podchodzi pani Agata.
_ Bez ZUS-u i stałej umowy nie przysługują mi urlopy, zwolnienia chorobowe, no i co najgorsze, przepracowane w ten sposób lata nie naliczają mi się do stażu pracy. Ze strachem myślę o złamaniu nogi czy zajściu w ciążę. Po dłuższej nieobecności nie miałabym już po co wracać. Pracodawca może po prostu nie zlecić kolejnego artykułu i z dnia na dzień zostanę na lodzie _ - mówi dziennikarka.

Wielu ludzi, w przeciwieństwie do naszych rozmówców, nie zdaje sobie sprawy, że w razie wypadku czy choroby czeka ich uregulowanie opłat w szpitalu, brak zasiłku chorobowego, macierzyńskiego, no i oczywiście emerytury.

_ Dziennikarze wmawiają ludziom, że "odszkodowanie" należy im się wyłącznie dlatego, że zachorowali, mieli wypadek albo osiągnęli wiek emerytalny. O konieczności wypełniania obowiązków ubezpieczeniowych nigdy się w takich reportażach nie wspomina _- twierdzi Przemysław Przybylski, dyrektor biura prasowego ZUS.

Według niego równie dobrze można by przekonywać, że wszyscy biedni mogą się zgłaszać do PZU po odszkodowanie za rozbity samochód, bo pieniądze od ubezpieczyciela należą im się dlatego, że nie mają za co dokonać naprawy.

_ A przecież dla wszystkich jasne jest, że takie stwierdzenie nie ma nic wspólnego z prawdą. PZU wypłaci odszkodowanie tylko tym, którzy wcześniej przewidzieli, że mogą mieć stłuczkę i zapłacili składki za objęcie ubezpieczeniem takiego zdarzenia. Gdyby klienci Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zawczasu pamiętali o tej zasadzie, uniknęlibyśmy wielu złych emocji i oskarżeń o bezduszność i brak serca _ - mówi Przemysław Przybylski. Problem zdrowia

Bez emerytury da się żyć. Prywatnie odkładając 500 zł miesięcznie i inwestując choćby w obligacje, na starość odłożymy sumę, która z pewnością wystarczy na godną emeryturę (np. odkładając 500 zł miesięcznie przez 40 lat przy oprocentowaniu 5,5 proc. w skali roku, uzbieramy 900 tys. zł).

Niestety, bez ubezpieczenia zdrowotnego jest już trudniej przeżyć. Nigdy nie wiemy, kiedy zachorujemy czy złamiemy rękę. I tak powracamy do naszych rozmówców, którzy dostępu do państwowego lekarza nie mają. Pani Agata i tak nie korzysta z publicznej służby zdrowia.

_ Jeżeli potrzebuję lekarza, potrzebuję go natychmiast, a nie po tygodniu, ile trzeba w publicznej przychodni czekać na internistę, czy po miesiącu jak na specjalistę. Wizyty lekarskie w prywatnych lecznicach i tak kosztują mniej niż opłacanie składki. Swoje wydatki na ten cel szacuję na około 600 zł rocznie. Mam za to naprawdę przyzwoitą opiekę. Mam swoich ulubionych lekarzy, którzy mnie znają, mają też całą moją medyczną historię. Umawiam się na wizytę kiedy mi wygodnie. Nie ma żadnych szopek z numerkami, kolejkami i nad nadąsanymi paniami w rejestracji. Niestety, problem pojawi się w razie jakiegoś wypadku. Przed przejściem przez ulicę rozglądam się dziesięć razy, unikam urazów i zarazków - słowem staram się ograniczyć prawdopodobieństwo styczności z publiczną służbą zdrowia do minimum. Nie mam zdrowia, by chorować _ - mówi pani Agata.

Pani Agata nie musi się tylko obawiać ciąży. Według ustawy o NFZ uprawnionymi do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych są m.in. kobiety w okresie ciąży, porodu i połogu.

A co jeśli nieubezpieczony ulegnie wypadkowi? Czy lekarz udzieli mu pomocy?
_ Jeśli osoba trafiała do szpitala w stanie nagłym i nie miała przy sobie dokumentu potwierdzającego ubezpieczenie, to i tak świadczenia zdrowotne zostaną pacjentowi wykonane niezwłocznie i bezpłatnie, z tym że w ciągu 30 dni pacjent będzie zobowiązany dostarczyć placówce dowód ubezpieczenia. Może się zdarzyć, że pacjentowi zostanie wystawiony rachunek. Szpital zwróci mu pieniądze, ale oczywiście tylko w przypadku, gdy w trakcie udzielania świadczeń był on osobą ubezpieczoną _- mówi Magdalena M. Stawarska.

Aby nie musieć regulować bardzo wysokich rachunków za pobyt i leczenie, można się dobrowolnie ubezpieczyć w NFZ. Składka, podobnie jak dla osób podlegających ubezpieczeniu z mocy ustawy, wynosi 9 proc. wynagrodzenia, ale nie mniej niż 292,44 zł (9 proc. od średniej pensji brutto).

Niestety, jest pewien haczyk. Osoby, które chcą się dobrowolnie ubezpieczyć, a przez dłużej niż trzy miesiące nie były nim chronione, zapłacą karę - od ok. 650 zł do nawet 6500 zł! Nic dziwnego, że z 37 milionów obowiązkowo ubezpieczonych Polaków tylko 27 138 dobrowolnie podpisało umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia.

Inną opcją dla osób takich jak pani Agata jest skorzystanie z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Jak zaznacza Sylwia Mikiel, kierownik biura marketingu i PR polskich spółek Signal Iduna, prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, oferowanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe - nie należy mylić z systemem prywatnej służby zdrowia obecnej w wielu krajach europejskich, gdzie pacjent indywidualnie decyduje z jakiego ubezpieczenia korzysta.

W naszym kraju możemy mówić o systemie równoległych ubezpieczeń zdrowotnych, które 37 milionów Polaków nie zwalnia z opłacania składki państwowej. Jednak jest ta garstka, która może z nich lub z abonamentów w prywatnych klinikach korzystać jak z podstawowej opieki medycznej.

Obraz
© (fot. Signal Iduna)

_ Nasze ubezpieczenie zdrowotne oprócz szerokiego zakresu usług ambulatoryjnych gwarantuje pełną organizację i finansowanie leczenia szpitalnego w komfortowych warunkach. Nasz najwyższy pakiet zawiera leczenie m.in. w takich dziedzinach jak chirurgia, ortopedia, kardiologia, wizyty domowe czy stomatologia, gdzie wysokość składki dla mężczyzny po studiach wynosi ok. 200 zł. Natomiast młode kobiety po 25 roku życia, za najwyższy pakiet będą musiały zapłacić ponad 300 zł _ - opisuje Sylwia Mikiel.

Korzystając z takich usług możemy zapomnieć o wielogodzinnych kolejkach, łóżkach szpitalnych na korytarzu, itp. Niestety nie każde leczenie da się wykonać prywatnie. Choć powstają niepubliczne szpitale, dziedziny takie jak onkologia czy transplantologia pozostaną w gestii publicznej służby zdrowia. Jednak nawet w takim przypadku jest cień nadziei dla nieubezpieczonych w NFZ.

_ Zawsze istnieje możliwość pochylenia się nad takim przypadkiem. Pamiętajmy, że rozmawiamy o zdrowiu i życiu - najcenniejszym co mamy. W sytuacjach zagrożenia życia, wtedy kiedy niezbędna jest pomoc, nie odeślemy nikogo z kwitkiem. Jako odpowiedzialny ubezpieczyciel bierzemy na swoje barki odpowiedzialność za proces leczenia. W ubezpieczeniach jest coś takiego jak kulancja. Wiem, z doświadczenia naszej firmy, że były takie przypadki gdy z niej korzystaliśmy m.in. w przypadkach nowotworowych _ - mówi Sylwia Mikiel.

Bo system jest zły

Nasz rozmówca pan Michał niedawno poradził sobie z problemem opieki medycznej. Wykorzystał system i dziś już nie martwi się o składkę zdrowotną.

_ Nie podoba mi się ten system. Ani ZUS, ani KRUS, ani NFZ. Uważam, że powinienem mieć prawo zadecydować, gdzie chcę się leczyć, gdzie odkładać na emeryturę. Obecnie jestem ubezpieczony w KRUS-ie. Rolnicza emerytura i tak będzie śmiesznie mała, a mam przynajmniej zapewnioną opiekę medyczną. Mam ojca rolnika, dzięki niemu wykorzystuję system - tak, wiem nie jest to sprawiedliwe, ale jeśli jest on chory, to czemu mam tego nie robić? _ - pyta pan Michał.

Co ciekawe, gdyby nasz rozmówca nie chciał wykorzystać systemu, to i tak nie mógłby dobrowolnie odkładać składek emerytalnych w ZUS. Według ustawy nie ma możliwości samodzielnego odprowadzania składek. Chyba że założy się działalność gospodarczą.

W trudniejszej sytuacji jest pani Agata. Nie ma w rodzinie rolnika. Pomimo tego równie negatywnie ocenia obecne przepisy.

_ Niestety główną wadą obecnego systemu jest jego przymusowość. Rozumiem, że kalkulacje opierają się na założeniu, że wszyscy pracujący płacą składki, więc kiedy ich nie płacą w systemie jest mniej pieniędzy, a w konsekwencji brakuje nawet na przysłowiową aspirynę. Tyle że system jest nieszczelny. Dlatego zawsze będzie brakować środków. Człowiek jest bezbronny. Nawet jeśli płaci przez całe życie składki, to nie ma gwarancji, że nie będzie musiał miesiącami, jeśli nie latami czekać na niezbędny zabieg. Jednocześnie nie może sam wybrać ubezpieczyciela na warunkach rynkowych i zostać szanowanym i pożądanym klientem. System skazuje nas na rolę wiecznego petenta _- podsumowuje pani Agata.

Jan Kaliński
Wirtualna Polska

zusrentanfz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)