Mimo bezrobocia pracodawcy narzekają na brak kadr
Choć w woj. warmińsko-mazurskim od lat panuje najwyższe w kraju bezrobocie,
pracodawcy mówią, że trudno im znaleźć dobrych i doświadczonych pracowników.
06.03.2013 | aktual.: 07.03.2013 09:19
Choć w woj. warmińsko-mazurskim od lat panuje najwyższe w kraju bezrobocie, pracodawcy mówią, że trudno im znaleźć dobrych i doświadczonych pracowników. Dotyczy to różnych stanowisk: od obsługi hotelowej po dyrektorów instytucji.
Według danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie w woj. warmińsko-mazurskim pracy nie mają obecnie 122 tys. 394 osoby, prawo do zasiłku dla bezrobotnych ma wśród nich niespełna 20 proc. Pozostali żyją z zasiłków z opieki społecznej, utrzymuje ich rodzina (często renta czy emerytura jednego z domowników idzie na utrzymanie kilku osób) lub dorabiają "na czarno". Aż 34 procent bezrobotnych w regionie pracy nie ma już od roku i dłużej.
Większość bezrobotnych, bo aż 52,1 proc., to kobiety, a niemal połowa wszystkich bezrobotnych (49,5 proc.) mieszka na wsi.
Wśród bezrobotnych dominują osoby słabo wykształcone i młode (blisko połowa bezrobotnych to ludzie w wielu do 44 lat). Dane wojewódzkiego urzędu pracy wskazują, że bez pracy jest aż 32,9 proc. absolwentów gimnazjów i 28,2 proc. absolwentów zawodówek. Osoby z wyższym wykształceniem to 8,8 proc. bezrobotnych.
Mimo to lokalni pracodawcy mówią, że trudno im znaleźć w rzeszy bezrobotnych dobrych pracowników. Przekonał się ostatnio o tym dyrektor pięciogwiazdkowego hotelu, który za kilka miesięcy zacznie działać w Mikołajkach, Ireneusz Czerski. Od kilku miesięcy kompletował kadrę wszystkich szczebli i - jak przyznał w rozmowie z PAP - nie było to łatwe.
"Trudno o dobrego, doświadczonego pracownika z branży hotelarskiej" - ocenił Czerski i dodał, że ani w Mikołajkach, ani w powiecie mrągowskim nie znalazł kadry wyższego szczebla. Rekrutował więc na stanowiska wymagające doświadczenia osoby z Olsztyna i Trójmiasta.
"A na stanowiska obsługi podstawowej, których będzie ok. 30, np. sprzątaczek, aplikowało ponad 500 osób" - przyznał Czerski, który dodał, że niektórzy ze starających się o pracę przychodzili na rozmowy z potencjalnym pracodawcą "nieprzygotowani i nastawieni roszczeniowo, żądając świadczeń nieadekwatnych do umiejętności, doświadczenia oraz stanowiska, o które się ubiegają". Nie było dla nich ważne to, że pracodawca na dzień dobry oferował m.in. pakiet szkoleń zawodowych potrzebnych do pracy w hotelu wysokiej klasy.
O dobrych pracowników trudno też w branży budowlanej. Szef regionalnej Izby Rzemiosł Antoni Górski, który na co dzień prowadzi firmę budowlaną powiedział PAP, że znalezienie fachowca np. z uprawnieniami budowlanymi jest prawie jak trafiony los na loterii.
"Bo wykształceni u nas fachowcy, wykwalifikowani porządnie rzemieślnicy, pracują poza naszym regionem, zwłaszcza zaś na Zachodzie. Szkolimy u nas dużo ludzi, ale zatrudnienie pracownika kosztuje, o pracę w branży budowlanej coraz trudniej, więc ludzie z fachem i umiejętnościami wyjeżdżają tam, gdzie praca po pierwsze jest, a po drugie, gdzie za nią godziwie płacą. I gdy ja czy mi podobni szukają czasem fachowca, to znaleźć go nie mogą" - przyznał Górski i dodał, że nie bez winy, w jego ocenie, są lokalne samorządy, które ściągają do siebie jedynie inwestorów budujących markety. "A biznesu żadnego, fabryki, przedsiębiorstwa większego - nic. Więc ludzie wyjeżdżają stąd, nie czekają miesiącami na ofertę pracy" - dodał szef Izby.
Brak fachowców odczuwają też samorządy, które szukają wykwalifikowanych urzędników. Prezydent Olsztyna prawie rok szukał szefa Zarządu Dróg i Mostów. Na kolejne ogłoszenia zgłaszali się ludzie o zbyt niskich kwalifikacjach, więc ogłaszano kolejne nabory i żaden z nich nie wyłonił szefa miejskiej instytucji. W końcu prezydent Olsztyna podjął decyzję, że połączy tę instytucję z inną miejską jednostką - Zarządem Komunikacji Miejskiej; jego szef kieruje obecnie dwoma urzędami.
Ponieważ ofert pracy w warmińsko-mazurskim jest mało (w lutym na blisko 122,4 tys. bezrobotnych było zaledwie 3715 ofert pracy) na każde ogłoszenie odpowiada często ponad 100 osób. Oblegany jest m.in. Urząd Marszałkowski. Łukasz Bielewski z gabinetu marszałka powiedział PAP, że w tym roku ogłoszono m.in. nabór na pięć stanowisk w departamencie, który zajmuje się zarządzaniem Regionalnym Programem Operacyjnym.
"Na te pięć stanowisk wpłynęło 260 aplikacji, z czego tylko na jedno z tych stanowisk, takie, które nie wymagało większych kwalifikacji, aż 120 podań" - przyznał PAP Bielewski i dodał, że wiele aplikacji nie przechodzi tzw. oceny formalnej (np. brak wymaganego wykształcenia), a ludzie, którzy docierają do etapu rozmowy kwalifikacyjnej, też "nie zawsze zachwycają".
"Komisja ocenia kandydatów do pracy, przyznając im punkty. W naborze na stanowisko osoby, która miałaby się zajmować funduszami unijnymi ludzie, którzy w papierach wykazywali znajomość tej tematyki, podczas rozmowy nie mieli o tym pojęcia. Dostali zbyt mało punktów i musieliśmy konkurs rozpisać ponownie, bo te osoby, które się zgłosiły, nie dawały gwarancji, że poradzą sobie na stanowisku" - powiedział PAP Bielewski.
Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie Zdzisław Szczepkowski powiedział PAP, że "rzeczywiście o pracę w regionie trudno". Dodał jednak, że brak fachowej kadry to element lokalnego rynku pracy, który łatwo można rozwiązać. "Pracodawcy mogą nam zgłaszać zapotrzebowanie na kadrę, a my wyszkolimy ludzi. Inna rzecz, że dobry pracodawca sam sobie kształci kadrę i dba o nią tak, by nie odchodziła" - powiedział Szczepkowski.
W woj. warmińsko-mazurskim w ostatnich miesiącach przybyło bezrobotnych. Zdaniem Szczepkowskiego - realnie poszukuje pracy ok. połowa tych ludzi. Inni są zarejestrowani np. dlatego, by być ubezpieczonym.
"A tym, co pracy szukają, może być w tym roku trudniej nawet o pracę sezonową w budownictwie, bo kryzys w tej branży jest duży" - ocenił Szczepkowski.
(AS)