Mocna przecena, obawy wróciły

Początek miesiąca przyniósł głęboką przecenę blue chips na GPW, której towarzyszyły spadki cen akcji na innych rynkach oraz obawy o kłopoty kolejnych państw z obsługą zadłużenia.

Mocna przecena, obawy wróciły
Źródło zdjęć: © Open Finance

04.05.2010 16:49

WIG20 był dziś jednym z najsłabszych indeksów w Europie. Pod względem dynamiki spadków dał się wyprzedzić tylko giełdzie ateńskiej (spadek o 6,7 proc. ok. 16 tej) i madryckiej (w dół o 5 proc.). GPW cierpiała przede wszystkim ze względu na wyprzedaż akcji dużych spółek - indeksy mWIG i sWIG spadały dwukrotnie wolniej niż WIG20, który zaliczył najmocniejszy spadek od 5 lutego, kiedy stracił 3,95 proc. Prawdopodobnie zadecydowała o tym duża płynność naszego rynku - w warunkach dużej niepewności i chęci ograniczania ryzyka przez inwestorów globalnych sprzedają oni to, co mogą zamienić na gotówkę najłatwiej. W naszym regionie oznacza to sprzedaż akcji polskich banków i KGHM. Za sprawą przeceny WIG20 przebił kwietniowe dołki (a więc najbliższe wsparcia) i znalazł się na najniższym poziomie od 24 marca. Jego spadek zatrzymał się w okolicach średniej z ostatnich 50-sesji, a której przełamanie było w przeszłości zachętą do opuszczenia rynku. Na plus trzeba jednak zapisać, że średnia nie została przełamana, lecz
tylko naruszona. Jutrzejsza sesja powinna dać odpowiedź na pytanie, w jak głębokich tarapatach znaleźli się posiadacze akcji.

Na rynkach finansowych całego świata odbierano dziś niepokojące sygnały. Rentowność obligacji greckich ponownie rosła po czterech dniach spadków, ponieważ inwestorzy zaczynają rozumieć, że pomoc finansowa nie rozwiązuje problemów innych niż krótkoterminowe. Wszak zadłużenie Grecji w następstwie udzielenia kredytów ponownie wzrośnie i to w okolice 150 proc. PKB, a fala strajków bynajmniej nie wskazuje na możliwość przeprowadzenia cięć wydatków budżetowych. Inwestorzy pamiętają także, że z podobnymi problemami może mierzyć się Portugalia i Hiszpania.

Na słabe nastroje przełożyły się także nieoczekiwany spadek sprzedaży detalicznej w Niemczech, a wszystko to razem zadecydowało o spadku euro poniżej 1,31 USD, to jest do poziomu najniższego od kwietnia ub.r. mimo całkiem niezłych odczytów indeksów PMI w Europie (u nas niestety były one słabsze). W ślad za euro spadał też złoty - kurs dolara wzrósł dziś do 3,043 PLN, to jest do najwyższego poziomu od lipca 2009. Notowania euro wzrosły do 3,974 PLN, to jest najwyższego poziomu od końcówki lutego, a frank przekroczył poziom 2,77 PLN po raz pierwszy od 9 lutego.
Notowania w USA zaczęły się od spadku Dow Jonesa o 1,3 proc. w pierwszych minutach notowań, ale później spadek został wyhamowany dzięki danym o nieoczekiwanym wzroście zamówień fabrycznych o 1,3 proc. i wzroście liczby transakcji na rynku wtórnych domów o ponad 5 proc. Jednak dobre dane mogą nie wystarczyć w powstrzymaniu przeceny, ponieważ do ustalenia jest koszt katastrofy ekologicznej na wodach Zatoki Meksykańskiej, która budzi coraz większy niepokój nie tylko ekologów, ale także finansistów.

Sama ropa potaniała dziś o 3,3 proc., a miedź o 2,7 proc., ponieważ indeks aktywności w przemyśle Chin spadł dziś nieoczekiwanie, a Marc Faber - znany amerykański analityk - ostrzegł w tym samym czasie o nieuchronnym załamaniu chińskiej gospodarki w najbliższym czasie. Złoto nie zmieniło wartości w relacji do dolara, ale licząc w euro jest - ponownie - najdroższe w historii.

Emil Szweda, Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)