Mój szef jest gruby

Ponad 40 proc. szefów ma nadwagę, a co ósmy jest otyły. Pracownicy dbają o idealną sylwetkę najczęściej na początku swojej kariery

Mój szef jest gruby
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

18.03.2010 10:23

Ponad 40 proc. szefów ma nadwagę, a co ósmy jest otyły. Pracownicy dbają o idealną sylwetkę najczęściej na początku swojej kariery. Gdy zostają szefami, myślą że nie muszą się już tak starać.

Tomasz ma 35 lat, jest menedżerem w firmie produkującej okna. Twierdzi, że odkąd awansował ma „problemy z …brzuchem”. Tomasz waży 110 kg.

- Wcześniej pracowałem jako przedstawiciel handlowy w tej firmie. Każdego dnia jeździłem do klientów, do tego wieczorami biegałem, miałem dużo energii. Odkąd awansowałem, siedzę dużo przy biurku, zajmuję się finansami, jeżdżę do klientów dużo rzadziej, pracuję długo, nie mam już czasu i chęci na sport. Nie wiem jak to się stało, że aż tak utyłem. Próbowałem zrzucić, ale nie wychodzi. Zrzucam 5 kg, to znów zyskuję 8 kg i tak ciągle. Miałem kłopot z sercem, trafiłem do szpitala w stanie przedzawałowym. Lekarz nakrzyczał, że moje serce jest jak mały fiat, który ma ciągnąć cały pociąg. Nie wiem już co robić – żali się Tomasz Witebski, z Poznania.

Co trzeci polski pracownik ma nadwagę ( u co dziesiątego nadmiar kilogramów oznacza już otyłość). Okazuje się, że problem zbędnych kilogramów dotyczy najczęściej pracowników produkcyjnych i osób na kierowniczych stanowiskach. Ponad 40 proc. szefów ma nadwagę, a co ósmy jest otyły – wynika z raportu centrum medycznego Medicover (przeanalizowało dane prawie 100 tys. osób z ponad 3,3 tys. firm w całej Polsce).

- Winny jest oczywiście siedzący tryb życia. Praca przy biurku, zła dieta, brak sportu. Pracownicy nie jedzą regularnie, pracują po godzinach, stresują się, mają też duże kłopoty z ciśnieniem. A to może skutkować zawałem, poważnymi problemami z krążeniem. Wiele firm widzi problem i organizuje zajęcia sportowe dla swoich pracowników. Bo otyły pracownik stanie się w końcu nieefektywny i będzie miał takie kłopoty, że będzie musiał iść na rentę. Warto więc dbać o szczupłą sylwetkę – twierdzi Jadwiga Gierłowska, lekarz medycyny pracy z Gdyni.

Specjaliści od rekrutacji twierdzą, że o ile „brzuszek” np. u szefa jest po prostu traktowany z pobłażliwością. O tyle na początku kariery może sprawiać problemy kandydatowi do pracy.

Dlatego też kandydaci do pracy coraz częściej chodzą na siłownię. Chcą się lepiej zaprezentować przyszłemu szefowi i znaleźć pracę na "wyrzeźbioną klatę". Niektórzy pracodawcy nie ukrywają, że wolą przyjąć pracownika z idealną prezencją. "Panów z brzuchem" wolą nie zatrudniać.

- Liczą się kwalifikację i doświadczenie, ale nie oszukujmy się – chcemy zatrudniać osoby, które dobrze wyglądają. Przedstawiciel handlowy jest wizytówką firmy. Nie może być tak, że kontakty będzie zawierał ociężały, pocący się pracownik. Stawiamy na młodych, szczupłych i dynamicznych pracowników. Nie uważam, by to była dyskryminacja, w biznesie liczy się wygląd. Jeśli kandydatowi zależy na dobrej posadzie powinien ćwiczyć na siłowni i stosować dietę, szczególnie w czasie recesji, gdy jest większy wybór kandydatów. Pracodawca wybierze kogoś, kto ma kwalifikacje i dobrze wygląda – twierdzi szef znanej agencji reklamowej, prosi jednak o anonimowość.

Właściciel klubu fitness Heath & Sport twierdzi, że na ćwiczenia przychodzą mężczyźni, którzy chcą zmienić pracę lub stracili zatrudnienie i szukają czegoś nowego.

- Nie tylko kobiety dbają o swój wygląd i ćwiczą intensywniej, gdy szukają pracy lub chcą lepiej wyglądać przed ważną imprezą, czy wypadem z partnerem na urlop. Do gabinetu przychodzi więcej panów, którzy uważają, że przez brzuch nie znajdą dobrej pracy. Wiadomo, że na lepsze warunki może liczyć ktoś, kto dobrze wygląda. Szczupła sylwetka dowodzi, że kandydat pracuje nad sobą, potrafi się zdyscyplinować do ćwiczeń. To cenne cechy charakteru dla szefów, ale też informacja, że jeśli kandydat potrafi zadbać o siebie, to zadba też o firmę. Szczególnie pracodawcy zatrudniający przedstawicieli, reprezentantów, patrzą na wygląd zewnętrzny kandydata. Do naszego klubu przychodzą też zatrudnieni, którzy obawiają się, że jeśli urośnie im brzuch stracą pracę – opowiada Jeremi Gawryś, właściciel klubu. Co na to mężczyźni? Czy rzeczywiście starają się „zlikwidować brzuch” przed rozmową kwalifikacyjną?

„To bardzo dyskryminujące, co mają zrobić osoby z wrodzonymi skłonnościami do tycia? Chodzę na siłownię, ale dlatego że chcę. Niech baby myślą o wyglądzie, nie faceci” – pisze na jednym z forów Jacek.

„ Myślę, że taką propagandę stosują szefowie klubów fitness, by zapewnić sobie klientelę. Widziałem nawet reklamę, w której padło stwierdzenie, że wyrzeźbiona klata jest kluczem do kariery” – pisze na forum Norek.

„Nie dziwi mnie, że szefowie szukają dobrze wyglądających pracowników. Również od tego jak wyglądają zależy ich przyszły zysk” – dodaje internauta podpisujący się X-men. „Ja sam chodzę na siłkę. Chcę zmienić pracę na lepiej płatną. Nie zaszkodzi poćwiczyć, by lepiej się zaprezentować na rozmowie. Możemy sobie mówić o dyskryminacji, ale wiadomo od dawna, że szef będzie zwracać uwagę na wygląd” – pisze Grono.

Krzysztof Winnicki

otyłośćgrubypraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)