Na wyłączność albo do widzenia
Szefowa zwolniła pracownicę i to tylko za to, że kobieta po pracy miała inne zajęcie zarobkowe.
29.05.2009 | aktual.: 18.09.2009 10:21
"Od ponad 10 lat pracuję w firmie cateringowej. Organizujemy imprezy, bankiety dla firm. Na życzenie klienta również z oprawą muzyczną lub występami aktorów. Moi znajomi się pobierali i poprosili mnie o przygotowanie imprezy. Zrobiłam to z radością i nie wzięłam od nich pieniędzy. Impreza tak się podobała, że wkrótce miałam kolejne zlecenia od innych znajomych i ich znajomych, którzy brali śluby. Biznes sam się rozkręcił. Klienci zaczęli mnie polecać sobie wzajemnie.
Do tego udawało mi się godzić pracę etatową z organizacją ślubów. Na etacie pracowałam od poniedziałku do piątku, weselami zajmowałam się po pracy i w weekendy. Jestem zorganizowaną osobą, dlatego dodatkową pracę udaje mi się wykonywać bez szkody dla firmy. W organizacji ślubów pomaga mi też siostra.
Muszę przyznać, że praca etatowa daje satysfakcję, wszystkiego nauczyłam się dzięki niej. Organizacja ślubów to dla mnie wyzwanie, czuję się spełniona. Niestety któregoś dnia, wezwała mnie do siebie szefowa firmy i zwolniła. Jako argument podała to, że mam własną firmę. Powiedziała, że jest oburzona "partyzantką", którą uprawiam i że tacy "nienasyceni, jak ja muszą się pożegnać z firmą". Na nic się zdały tłumaczenia, że ja nie prowadzę działalności gospodarczej, nie mam firmy, pracuję na zlecenie i właściwie dla znajomych tylko. W dodatku nie prowadzę działalności konkurencyjnej, bo firma nie organizuje ślubów. Nie mogę też powiedzieć, by moje dodatkowe zarobki były zawrotne, pracę przy ślubach traktuję bardziej hobbystycznie. Jestem rozżalona, bo straciłam źródło dochodów, ubezpieczenie społeczne. Teraz chyba będą musiała założyć firmę, nie mam wyboru. Nie mogę się pogodzić, że szefowa wyrzuciła mnie za to, co robię po pracy. Przecież każdy po godzinach, może robić co chce.
Nie miałam też w umowie żadnych klauzuli, które zakazywałyby mi pracę przy ślubach. Dlatego zastanawiam się, czy nie iść do sądu. A może to błąd, może rzeczywiście chciałam zbyt dużo? Może w takim kraju jak Polska, trzeba stłamsić wszelkie przejawy kreatywności i przedsiębiorczości. Może tu etat jest równoznaczny z niewolnictwem i pracą na wyłączność? " Maria, Poznań
- To przykra opowieść, pracodawca nie ma prawa nakazywać, co jego pracownik ma robić po pracy. Gdyby szefowa wykazała, że pracownica np. nie wykonała polecenia służbowego, dopuściła się rażącego błędu lub złamał umowę, byłyby podstawy do zwolnienia. Ale podstawą do zwolnienia nie może być to, że pracownica po pracy ma inne zajęcie. Gdyby tak było, wielu Polaków, musiałoby się pożegnać z zatrudnieniem. W tym przypadku istnieje podstawa, by udać się do sądu. Pracownica może też oczekiwać odszkodowania. Powinniśmy promować przedsiębiorcze postawy, a na pewno nie je hamować. Sąd będzie miała tu wiele do powiedzenia - twierdzi Iwona Głębocka, doradca personalny, ma własną firmę prowadzącą szkolenia dla dużych przedsiębiorstw i instytucji państwowych.