Trwa ładowanie...
zawody
02-09-2010 10:13

O seksie najczęściej myślimy w pracy. Czy to źle?

„Kosmate myśli” to najwyżej przerywnik, urozmaicający szary dzień w biurze. Istnieją jednak zawody, gdzie zachodzi inna relacja: ich wykonywanie nasuwa myśli o seksie.

O seksie najczęściej myślimy w pracy. Czy to źle?
d1g5f6s
d1g5f6s

fot. Thinkstock

„Kosmate myśli” to przerywnik urozmaicający szary dzień w biurze. Nic dziwnego, że to właśnie w pracy najczęściej myślimy o seksie. Chcemy się odprężyć, zdystansować. Psychologowie twierdzą, że o ile fantazjowanie nie staje się naszą obsesją i nie przeszkadza w w wykonywaniu obowiązków, nie ma w nim nic złego.

Istnieją jednak zawody, gdzie zachodzi inna relacja: ich wykonywanie nasuwa myśli o seksie. Tymczasem profesjonalizm wymaga, by właśnie wtedy… o nim nie myśleć.

Kto tu myśli o seksie?

Wiele zależy z pewnością od zawodu, jaki się wykonuje. Trudno przypuszczać, by na erotyczne marzenia tyle samo czasu miał bibliotekarz i pilot oblatywacz. Niektóre profesje wymagają jednak zwiększonej uwagi, koncentracji czy wysiłku. Weźmy takiego na przykład górnika. Naokoło ciemno, gorąco jak w piekle, w czeluściach korytarzy czyha niebezpieczny metan. On zaś w świetle lampki umocowanej nad oczami nic, tylko myśli o najnowszym numerze „Playboya”. Czy taki obrazek nie jest absurdalny? A co z budowlańcem, czyścicielem okien w wieżowcu, człowiekiem malującym dźwigi portowe? Czy oni również co godzinę robią sobie w myślach erotyczną przerwę? Jakoś trudno to sobie wyobrazić. Powszechnie uważa się, że najwięcej okazji do myślenia o seksie daje praca za biurkiem. Nie brakuje anegdot na ten temat. Może coś w tym jest – w końcu twarde siedzenia stymulują… Ale i takie przekonania niektórzy próbują podawać w wątpliwość.

d1g5f6s

– Jak by to miało wyglądać? – wzrusza ramionami Adam, 35-letni księgowy. – Siedzę w papierach, liczę, sumuję i nagle… trach! Zamiast rządków cyferek widzę rozebraną piękność! I do końca dnia już mam załatwione: faktura – goły biust, przelew – goły tyłek? I tak na zmianę? – szydzi.

Przyciśnięty do muru przyznaje, że również w pracy zdarza mu się myśleć o „tych sprawach”. Wiadomo przecież, że nikt nie jest w stanie wyłączyć się z życia na osiem godzin. Ale czy słowo „myślenie” jest tu w ogóle odpowiednie? To raczej jakieś błyski, króciutkie skojarzenia. Ile ich jest, i czego właściwie dotyczą, tego już się po jakimś czasie nie pamięta.

- Na pewno o seksie nie myśli się w pracy na tej samej zasadzie, co o jakimś problemie do rozwiązania – podsumowuje Adam. – Ja bym to raczej nazwał fantazjowaniem, a nie myśleniem.

Co za dużo, to niezdrowo

Podobne zdanie na ten temat mają psycholodzy.

d1g5f6s

– Rzeczywiście, w podobnych przypadkach można mówić nie tyle o procesach myślowych, co o pewnym fakcie psychicznym o treści erotycznej – uważa seksuolog Grzegorz Skoczkowski. – To normalne i zdrowe. Tym bardziej, że bodźców nie brakuje. Współczesny świat jest przesycony seksem podawanym bezpośrednio albo nawiązaniami do niego. Spójrzmy choćby na reklamę, która jest dzisiaj wszechobecna. Efektowne dziewczyny, często rozebrane, promują nowe modele samochodów, rodzaje kawy, meble. O biżuterii czy bieliźnie nie wspominając. Myślenie o seksie nie jest więc niczym złym. Przeciwnie – to oznaka, że jesteśmy normalni! Problem pojawia się wtedy, gdy absorbuje nas zbyt często, gdy nabiera cech obsesji. Impulsem nie musi być przypadkowe zerknięcie na nogi koleżanki. Może nim się stać dosłownie wszystko. Czasem nawet żaden impuls nie jest potrzebny. Wtedy można mówić o przekroczeniu norm, o uzależnieniu.

A niektórzy o tym nie myślą!

„Kosmate myśli” to najwyżej przerywnik, urozmaicający szary dzień w biurze. Istnieją jednak zawody, gdzie zachodzi inna relacja: ich wykonywanie nasuwa myśli o seksie. Tymczasem profesjonalizm wymaga, by właśnie wtedy… o nim nie myśleć. Chodzi tu o aktorów. Mistrzowie kina i teatru przyznają na ogół, że sceny erotyczne należą do najtrudniejszych. Zwierzają się ze skrępowania, często nie są zadowoleni z własnego wyglądu. Twierdzą też, że w scenach miłosnych nie można dawać się ponosić uczuciom. Innymi słowy: trzeba „grać” seks, a nie fantazjować o nim.

d1g5f6s

- Odgrywanie czegoś, czego się naprawdę nie czuje, to w przypadku aktorów po prostu praca. Nie dopatrywałbym się u nich autentycznych napięć seksualnych – mówi Grzegorz Skoczkowski. – Oni zresztą są profesjonalistami i dobrze wiedzą, jak daleko mogą się posunąć. Ich zadaniem jest jednak przekonująca symulacja pewnego uczucia, zapału. Będzie przecież widoczne, jeśli aktor zagra „na odczepnego”, jeśli nie będzie utożsamiał się z tym, co robi.

Seksualne fantazje w miejscu pracy to norma. Badacze ludzkiej duszy dowodzą, że bardzo często spełniają one pozytywną rolę. Pomagają odreagować stres, motywują do działania, gdy na przykład chcemy zaimponować obiektowi naszych marzeń. Trzeba je jednak trzymać na wodzy, by nie zaczęły nami rządzić. To one mają być krótkim przerywnikiem w pracy, nie odwrotnie. Warto o tym pomyśleć, powiedzmy, przy co dziesiątym spojrzeniu na dekolt szefowej.

Tomasz Kowalczyk

d1g5f6s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1g5f6s