Parabank parabankowi nierówny

W sprawach największych parabanków prokuratura wykazała się wyjątkową
pobłażliwością. Gdy drobni przedsiębiorcy łamiący prawo bankowe skutecznie
zostali pociągnięci do odpowiedzialności, najwięksi gracze na tym rynku działali
bezkarnie. Tymczasem to przez nich tysiące ludzi straciło dorobek życia.

Parabank parabankowi nierówny
Źródło zdjęć: © sxc.hu | svilen001

29.08.2012 | aktual.: 31.08.2012 11:46

W sprawach największych parabanków prokuratura wykazała się wyjątkową pobłażliwością. Gdy drobni przedsiębiorcy łamiący prawo bankowe skutecznie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, giganci w stylu Amber Gold działali bezkarnie. Tymczasem to przez nich tysiące ludzi straciło dorobek życia.

Mniejsze "kasy oszczędnościowe" figurujące na liście ostrzeżeń publicznych KNF nie miały tyle szczęścia co Amber Gold czy Finroyal. Ich sprawy były badane przez prokuratorów na tyle wnikliwie, że skończyły się aktem oskarżenia. Tak jest w przypadku wrocławskich parabanków - Dobrejlokaty, Promotora i Care&Cash. Pięciu osobom postawiono już zarzuty. W przypadku tej ostatniej firmy już toczy się proces przed wrocławskim sądem. W Mysłowicach zarzuty usłyszał właściciel parabanku Lex-Security. Niemiecki przedsiębiorca, który prowadził parabank pod szyldem Flexworld w Gorzowie Wielkopolskim, za brak licencji na taką działalność został jeszcze w 2009 roku skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu oraz 100 tys. zł grzywny. Zarzuty prokuratury nie przesądzają jeszcze o złamaniu przepisów dotyczących prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia; to musi stwierdzić sąd. Jednak zaraz po postawieniu zarzutów przez prokuraturę wszystkie te firmy zwinęły działalność. Czy nie mogłoby tak być w przypadku Amber Gold,
zanim ludzie stracili ponad 170 mln zł?

- W USA czy na innym cywilizowanym rynku, gdyby na większą skalę zaczęła działać taka instytucja jak Amber Gold, to prokuratura nawet bez zawiadomienia wkroczyłaby do firmy - mówi Cezary Kazimierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Co jest ryzykiem?

Tymczasem mimo kolejnych zawiadomień KNF, Prokuratura Rejonowa w Gdańsku Wrzeszczu odmawiała wszczęcia śledztwa lub je umarzała. Podobnie postępowano w sprawach warszawskiego Finroyala, Pozabankowego Centrum Finansowego (w maju), a także wrocławskiego Kasomatu (w czerwcu).

Obowiązujące prawo bankowe jest jasne. Zakazuje zbierania depozytów w celu obciążania ich ryzykiem. Takie przepisy ustanowiono właśnie po to, aby zapobiec sytuacji, z jaką mamy do czynienia dziś za sprawą niewypłacalnych parabanków. Ale co z tego, że jest odpowiednie prawo, skoro jest nieegzekwowane.

Dowody na jego łamanie są dostępne na wyciągnięcie ręki. Oferty wszystkich największych parabanków jasno wskazują, że to, co proponują, to forma lokaty. Firmy parabankowe tłumaczą się tymczasem, że przyjmowane wkłady pieniężne w żaden sposób nie są obciążane ryzykiem. Prokuratura im wierzyła.

- Każda inwestycja jest obciążaniem środków ryzykiem. Nie znam takiej, która byłaby ryzyka pozbawiona. Jeśli bym taką znalazł, zaraz zmieniłbym branżę - mówi ekspert w obszarze bankowości w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową.

Jeśli zbierane od klientów pieniądze nie są inwestowane, to po co w ogóle są zbierane? Śledczy nie specjalnie chcieli drążyć tego tematu. Prokuratura w Gdańsku, umarzając pierwsze śledztwo, wskazała problemy w interpretacji określenia "obciążenie środków ryzykiem". Powołała się przy tym na wykładnię przepisów autorstwa dr Witold Srokosz z Uniwersytetu Wrocławskiego. Co ciekawe, dr Srokosz na swoim blogu nie ma żadnych wątpliwości, że zarówno Amber Gold, jak i inne wskazane przez KNF parabanki najzwyczajniej w świecie łamią prawo.

Niemoc czy niechęć?

Także inne uzasadnienia umorzeń kolejnych śledztw są bardzo wątpliwe.
- Tym bardziej dziecinne jest uzasadnienie, że środki składane w Amber Gold nie są obciążone ryzykiem, gdyż można było w każdym momencie je wycofać. W banku to normalne, lecz nie zmienia to faktu, że tam środki klientów są właśnie obciążane ryzykiem - mówi Radosław Skowron z kancelarii KKPW.

Niechęć prokuratorów do zastanawiania się nad funkcjonowaniem parabanków to nie wszystko. Często nie podejmowali działań, które były niezbędne, aby sprawę wyjaśnić, co zresztą zarzucały im sądy, rozpatrujące odwołania KNF. Mimo że sędziowie nakazywali prokuratorom wykonanie czynności sprawdzających, ci i tak ich nie podejmowali.

- Moim zdaniem to kwestia zaniechania, braku chęci w ogóle zajmowania się tą sprawą. Jest to problem strukturalny wymiaru sprawiedliwości. Są w prokuraturze wytyczne, co jest ważne, a na co nie. Przestępstwa bankowe niewątpliwie były traktowane jak ostatnia kategoria odśnieżania - mówi Radosław Skowron.

W Warszawie prokuratura odmówiła dalszego śledztwa wobec Finroyal. W lipcu tego roku musiała jednak postawić zarzuty. Stało się to dopiero, gdy zaczęli zgłaszać się pierwsi poszkodowani. Dwukrotnie umorzono także sprawę Pozabankowego Centrum Finansowego.

- Prokuratura badała nasze dokumenty, w tym finansowe, sprawdzał je biegły rewident. Nawet prokuratura wzywała na przesłuchania cześć naszych klientów. W najmniejszym stopniu nie dopatrzono się z naszej strony jakiegokolwiek działania wbrew prawu - mówi Piotr Wojtkowski, prezes zarządu PCF.

Cudów nie ma

Firma wprawdzie zaprzestała przyjmowania lokat po tym, jak do Amber Gold weszło ABW i atmosfera wokół parabanków zaczęła się zagęszczać. Wciąż jednak na stronie internetowej widnieje oferta lokaty na 10,75 proc.

PCF tłumaczy się, że ta lokata to w rzeczywistości... obligacje. Jednocześnie prezes Piotr Wojtkowiak zastrzega, że pieniądze klientów są przeznaczane na dalszy rozwój firmy, a nie pożyczki. Nie zmienia to faktu, że wciąż jest to inwestycja. Poza tym w jakiś sposób trzeba wypracować zysk dla klientów.

- Jak taki kapitał ma być pomnażany, aby pokryć zysk z lokaty w wysokości 10 i więcej proc.? - pyta się retorycznie Radosław Skowron.

- Jeśli ktoś zbiera lokaty, to cudów nie ma, musi w jakiś sposób wykorzystać je do wypracowania zysku. Tym bardziej jeśli jednocześnie oferuje wysokie oprocentowanie - mówi dr Błażej Lepczyński.

Parabank czy piramida finansowa

Sprawy PCF oraz Kasomatu są nieco inne niż Amber Gold i Finroyal. Są to firmy stricte pożyczkowe. Działają na takiej samej zasadzie jak Provident, pożyczając pieniądze z środków własnych.

Możliwość przyjmowania lokat jest jednak bardzo kusząca, gdyż znacząco pomaga rozwinąć biznes. Jest to nielegalne bez licencji bankowej - przepisy są jasne. Co jednak, gdy przedsiębiorca widzi, w jaki sposób podchodzi do nich prokuratura? Szczególnie że konkurencja już z takiej możliwości korzysta?

Na listę ostrzeżeń publicznych KNF-u PCF trafił pół roku temu, Kasomat przed rokiem. Firmy skusiła możliwość dodatkowego zysku i szybszego rozwoju. Dla Amber Gold oraz Finroyal lokaty były głównym przedmiotem działania. Obiema instytucjami KNF interesował się już od czterech lat. Jednak brak odpowiedniej reakcji ze strony prokuratury otworzył możliwość prowadzenia takiej działalności także przed innymi firmami.

Na poniedziałkowej konferencji Prokurator Generalny Andrzej Seremet zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych w gdańskich prokuraturach. Stanowisko ma stracić szef Prokuratury Rejonowej w Gdańsku Wrzeszczu, która na początku zajmowała się sprawą Amber Gold. Będzie to pierwsze odwołanie prokuratora funkcyjnego w historii III RP. Postępowania dyscyplinarne mają zostać przeprowadzone w stosunku do innych prokuratorów zarówno tej, jak i nadrzędnej Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Jednocześnie kontroli mają być poddane wszystkie postępowania dotyczące parabanków w kraju.

Wskazując konkretne osoby odpowiedzialne za aferę Amber Gold Seremet nie przyłożył większej wagi do faktu, że z nieprawidłowościami odnośnie tej firmy KNF zgłosiła się też bezpośrednio do niego. On odesłał sprawę na powrót na niższe szczeble. Zarazem Prokurator Generalny stwierdził, że zdaje sobie sprawę z niewystarczającej wiedzy w sprawach gospodarczych wśród prokuratorów, szczególnie najniższych prokuratur rejonowych.

Zalegalizować parabanki

Kamil Pruchnik, Forum Obywatelskiego Rozwoju

Należy odróżnić od siebie trzy instytucje: banki, parabanki oraz zwykłe piramidy finansowe. Parabanki nie są złe, są alternatywą dla banków. Są mniej bezpieczne, ale za to czasem mogą zaoferować wyższe oprocentowanie. Jeżeli ktoś świadomie chce podjąć większe ryzyko (lokując środki w parabankach zamiast w bankach) w zamian za wyższe zyski, powinien mieć możliwość dokonania takiego wyboru. Problem w tym, że nasze prawo zabrania funkcjonowania parabanków. Nie zezwala bowiem na przyjmowanie depozytów i obarczanie ich ryzykiem. W konsekwencji parabanki oraz piramidy finansowe, czyli zwykłe oszustwa, są wrzucane do jednego worka. Nie ma bowiem regulacji nakazującej np. specjalne oznaczenie usług parabankowych czy obowiązek podawania odpowiednich informacji o zabezpieczeniach. Nie może być, skoro taka działalność jest zakazana.

Sądzę, że powinniśmy zalegalizować takie usługi, jednocześnie wprowadzając system oznaczania produktów parabankowych jako lokat bez zabezpieczenia. Jak? Np. wprowadzając obowiązek, aby przy każdej reklamie takiego parabanku pojawiła się informacja o tym, że depozyty oraz lokaty tej instytucji nie są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Obecny system ostrzegania nie jest efektywny - wprawdzie KNF identyfikuje parabanki i ostrzega przed nimi klientów, ale nie ma tak silnej medialnej dźwigni, aby dotrzeć do każdego zainteresowanego (a tymczasem Amber Gold w 2012 roku wydał ok 20 mln PLN na reklamę). Bez sensu jest mnożyć regulacje. Widzimy przecież, że instytucje państwa nie dają sobie rady z egzekwowaniem już tych istniejących.
Napisz do autora

andrzej seremetbankiparabanki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)