"Paragon grozy?". Wziął obiad dla 4 osób w kurorcie. Jest zaskoczony
Internauci często narzekają na wysokie ceny dań w popularnych miejscówkach turystycznych. Często okazuje się jednak, że wystarczy poszukać innej lokalizacji, by cena posiłku stała się zdecydowanie niższa. Pan Marek za obiad dla 4 osób w Krynicy-Zdrój zapłacił tyle, co za słynną jajecznicę w Zakopanem.
"Paragon grozy? Nie. Dzisiaj za pyszny obiad dla 4 osób zapłaciliśmy 83zł. Chcieliśmy za to wyjechać wyciągiem na Jaworzynę Krynicką i okazało się, że kosztuje więcej niż 3 noclegi dla 4 osób. Masakra. Jak można tak zdzierać?" - napisał w serwisie X pan Marek.
Na dowód mężczyzna zmieścił w sieci zdjęcie paragonu. W skład obiadu z Krynicy-Zdrój weszły dwie porcje naleśników z dżemem, kotlet drobiowy, wątróbka, kasza gryczana i kilka zestawów surówek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzieci oszalały na punkcie tego napoju. O co chodzi z Wojankiem?
Końcowa cena jest więc niewiele niższa, niż za słynną jajecznicę w Zakopanem, o której na początku wakacji szeroko rozpisywały się media. Koszt takiej potrawy w "Księstwie Góralskim" to 67 zł. Właściciel lokalu tłumaczył, że w jego restauracji płaci się także za serwis i estetykę miejsca. Poza wysokimi cenami w menu, niektórych klientów szokowała również opłata za rezerwację miejsca, która wynosi 100 zł od stolika.
Skąd się biorą paragony grozy na morzem?
Turyści najczęściej narzekają na wysokie ceny ryb w miejscowościach nadmorskich. W niektórych smażalniach 100 gramów dorsza kosztuje już 20 zł. W jednym z barów w Grzybowie za porcję ryby z frytkami i surówką trzeba zapłacić około 45 zł.
Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich, tłumaczył portalowi slawno.naszemiasto.pl, że jednym z głównych powodów wysokich cen jest unijny zakaz połowu dorsza w Bałtyku, obowiązujący od 2020 roku. Mimo ograniczeń, populacja dorsza nie odbudowuje się tak jak w innych regionach Europy.
Jego zdaniem to efekt wieloletniej polityki Unii Europejskiej, która pozwalała na działalność tzw. paszowców, czyli wielkich zagranicznych kutrów prowadzących intensywne połowy na potrzeby przemysłu.
Za tę politykę płacą teraz turyści, jedząc bardzo drogiego dorsza w nadmorskich miejscowościach. I mogą mówić o wielkim szczęściu, jeśli ten dorsz jest bałtycki, bo w większości jest on atlantycki, złowiony przez kutry duńskie, szwedzkie, islandzkie – podkreślał Hałubek.