PBP: gospodarka powoli się odbija
PKB w pierwszym kwartale wyniesie 0,8 proc., a w całym roku 1,3 proc. - prognozuje Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. W związku z tym nie ma, co liczyć na poprawę na rynku pracy - bezrobocie na koniec roku wyniesie 14 proc. Za to konsumpcja powinna odbić się od dna. Największym ryzykiem pozostaje wciąż sytuacja w strefie euro.
10.04.2013 | aktual.: 10.04.2013 08:44
- Wydaje mi się, że dołek jest teraz, w pierwszym kwartale ze wzrostem rzędu 0,8 proc., natomiast później ta dynamika PKB będzie rosła z kwartału na kwartał - przewiduje Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, dodając jednocześnie, że wyraźnego ożywienia w tym roku raczej spodziewać się nie należy, co najwyżej powolnego pięcia się w górę. - W ostatnim kwartale PKB ma szansę osiągnąć 2 proc., co średnio w roku daje około 1,3 proc.
Pobudzająco na naszą gospodarkę zadziałać może kilka czynników. Po pierwsze sytuacja polskich firm eksportowych i konkurencyjność przemysłu.
-Ostatnie kwartały pokazały, że pomimo recesji w strefie euro polski eksport rośnie - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Morawski, oceniając, że 2-3 procent na plusie może okazać się pomocne dla naszej gospodarki. Podobnie jak bardzo prawdopodobny jest dalszy spadek inflacji do poziomu ok. 1 proc. przy jednoczesnym utrzymaniu nominalnego wzrostu płac w granicach 2-3 proc. Pozwoliłoby to na wzrost płac realnych, a w konsekwencji może się przełożyć na pobudzenie konsumpcji.
- Nie mówimy tutaj o powrocie boomu konsumpcyjnego, a raczej o odbiciu od dołka - zastrzega ekonomista przypominając, że dzisiaj jesteśmy świadkiem wyjątkowego zjawiska, bo po raz pierwszy od czasów transformacji spada realna konsumpcja w skali rocznej.
Po trzecie - czynnikiem, który wpływa i wpływać będzie stymulująco na rozwój gospodarczy jest aktywność inwestycyjna wśród przedsiębiorców, mimo kryzysu wciąż umiarkowanie wysoka. Obawy sprzed kilku miesięcy, że może być inaczej, okazały się być nieuzasadnione. Ekonomiści oczekują teraz, że w drugiej połowie tego roku firmy będą odbudowywać swój potencjał produkcyjny.
- Natomiast wiadomo, że w tym samym czasie jest kilka ryzyk dla wzrostu gospodarczego, przede wszystkim to, co się dzieje w strefie euro - mówi Ignacy Morawski. - Ta tkwi w recesji, nie tak głębokiej nawet jak w 2009 roku, ale dość długiej i uporczywej, z której nie do końca wiadomo, kiedy wyjdzie.
Jako duże ryzyko dla tempa wzrostu gospodarczego postrzegać można dalsze cięcia inwestycji publicznych, które w tym roku mogą sięgnąć nawet 10 proc. W rezultacie może to także odbić się na poziomie bezrobocia, które według Ignacego Morawskiego, nadal będzie wysokie. Szanse na wyraźny spadek są niewielkie.
- Zmiany na rynku pracy występują zwykle wolniej niż w gospodarce, bo jak firmy zaczną zwalniać pracowników, to zanim się dostosują do nowej sytuacji, zanim wpadną na pomysł, żeby zatrudnić nowych pracowników, to mija wiele kwartałów - wyjaśnia Morawski. - Nie oczekiwałbym wyraźnego ożywienia na rynku pracy w tym roku, a i przyszły rok jest wątpliwy.
Dlatego oczekiwać można - według ekonomisty - 13-proc. poziomu bezrobocia latem, 14-proc. pod koniec roku i nieco wyższego na początku roku 2014.