Trwa ładowanie...

Pilnie poszukiwani!

Zanim zdecydujesz się na studia, pomyśl dwa razy. Może lepiej mieć konkretny fach w ręku. Bo po ekonomistach i absolwentach zarządzania przyszedł czas na fachowców.

Pilnie poszukiwani!
d2qxyw0
d2qxyw0

Zanim zdecydujesz się na studia, pomyśl dwa razy. Może lepiej mieć konkretny fach w ręku. Bo po ekonomistach i absolwentach zarządzania przyszedł czas na fachowców.

Mamy dziś w Polsce dostatek wszelkiej maści teoretyków – od marketingu, administracji, zarządzania, handlu czy ekonomii. Nie ma natomiast komu zbierać owoców w sadach, roznosić poczty oraz budować stadionów, metra i autostrad przed Euro 2012. Jak wynika z danych Międzyresortowego Zespołu ds. Prognozowania Popytu na Pracę, potrzeba głównie murarzy, cieśli, dekarzy, hydraulików, ślusarzy i spawaczy. Ale także mechaników samochodowych, monterów urządzeń mechanicznych, operatorów wózków jezdnych. Tudzież średniej kadry technicznej. Jacek Młyński, konsultant ds. rekrutacji w Straight – Doradztwo Personalne, twierdzi, że rozchwytywani są nawet ludzie bez przygotowania zawodowego. Ale najbardziej ceni się wysoko wykwalifikowanych fachowców, z wszystkimi potrzebnymi certyfikatami i uprawnieniami.
- W halach fabrycznych jest duży popyt na operatorów maszyn cyfrowych, czyli frezarek, obrabiarek, wtryskiwarek, które obsługiwane są komputerowo – podkreśla Młyński. – Z kolei stacje diagnostyczne szukają mechatroników. Dla wyjaśnienia: specjaliści ci łączą umiejętności mechaników, elektroników oraz informatyków.

- Mam liceum, ale też konkretny fach w ręku. Dlatego wiedzie mi się dużo lepiej niż bratu, który skończył studia i teraz uczy w szkole – śmieje się Andrzej Landau, kafelkarz z Poznania. W dobrych miesiącach zarabia ponad 4 tys. zł, a w ofertach zatrudnienia może przebierać.

Skąd nagle (a raczej od kilku ładnych lat) tak duży niedobór rzemieślników i specjalistów techników? Powody tego stanu rzeczy są dwa. Po pierwsze: wyjazdy zarobkowe naszych rodaków na Zachód. Po drugie: polski system edukacyjny, który od momentu transformacji ustrojowej rozmijał się z faktycznymi potrzebami rynku pracy. Jakub Chęciński, właściciel zakładu ceramiki budowlanej na Mazowszu, mówi, że musi ograniczać produkcję ze względu na brak rąk do pracy. - Część mojej załogi wybrała Wielką Brytanię – narzeka przedsiębiorca. – I nie zamierza wracać, chociaż praca na Wyspach jest ostatnio mniej opłacalna, bo spada wartość funta. Jego zdaniem skutki emigracji zarobkowej nie byłaby dla rodzimych firm tak dotkliwe, gdyby nie jeden podstawowy fakt: stopniowe przechodzenie na emeryturę kadry przygotowanej jeszcze w czasach socjalizmu.

- Starzy fachowcy się wykruszają. A nie ma dopływu świeżej krwi, ponieważ polskie szkoły wypuszczają raczej magistrów niż majstrów. Urzędników, a nie rzemieślników – wyjaśnia Chęciński.

d2qxyw0

Przed 1990 rokiem aż 80 proc. polskiej młodzieży kończyło zawodówki i technika. Niestety, po zmianie ustroju absolwenci tych szkół zaczęli licznie zasilać szeregi bezrobotnych. Reforma w oświacie miała to zmienić. Zakładano, że dzięki niej 70 proc. naszego społeczeństwa zdobędzie średnie wykształcenie, a tym samym zwiększy swe szanse na pracę. W związku z tym zaczęliśmy masowo likwidować szkoły zawodowe, często bez wcześniejszej analizy potrzeb rynku zatrudnienia. Technika w ogóle miały zniknąć. Ocaliła je minister pracy i polityki socjalnej Krystyna Łybacka, za co krytycy nie zostawili na niej suchej nitki. A powoływali się przy tym na raport UNESCO, wedle którego nadmiernie rozbudowana oświata zawodowa tylko reprodukuje zacofanie. Dwa lata temu do szkół zawodowych uczęszczało zaledwie 16 proc. uczniów, zaś w Warszawie jedynie 5 proc. W latach 90. postawiono przede wszystkim na szkolnictwo wyższe. Efekt jest imponujący – co piąty Polak w wieku 25-34 lata ma licencjat lub magisterkę. Problem w tym, że
nadprodukcji absolwentów niektórych do niedawna modnych kierunków towarzyszy deficyt wykwalifikowanych pracowników fizycznych.

„Nie każdy może być filozofem, bo kto by świnie pasał” – pisał brutalnie w „Syzyfowych pracach” Stefan Żeromski. No cóż – jedne profesje nobilitują, inne raczej nie dostarczają splendoru. Również w tym tkwi źródło obecnego deficytu tzw. niebieskich kołnierzyków (są to pracownicy fizyczni, w odróżnieniu od białych kołnierzyków, czyli kadry menedżerskiej).

- Niby mówimy, że żadna praca nie hańbi, ale większość z nas woli jednak siedzieć w biurze, przy komputerze, niż brudzić ręce na budowie – zauważa Janina Wiska, psycholog biznesu.

d2qxyw0

Według niej zawodom technicznym i rzemieślniczym trzeba przywrócić dawny prestiż. - Czy kołodziej, kowal, zdun albo bednarz wstydził się swojej roboty? Wręcz przeciwnie. Był z niej dumny, bo widział, jakie ma ona znaczenie na całej społeczności – mówi Wiska. Ekspertka przekonuje: – Hydraulik, tokarz, murarz – to brzmi dumnie. Ale czy uwierzy jej młode pokolenie, które dziś zastanawia się nad wyborem szkoły (zawodówka czy licem)? Kafelkarz Andrzej Landau jest przekonany, że tak. Ale pod warunkiem, że – tak jak w jego przypadku – za szacunkiem pójdzie godziwe wynagrodzenie. - Nie ma prestiżu bez pieniędzy – ucina robotnik.

Maleje zapotrzebowanie na speców od marketingu, w cenie są natomiast budowlańcy – wynika z raportu. W serwisie tym na pracowników budowlanych i ekspertów od nieruchomości czekało aż 7,5 tys. ofert zatrudnienia. W kwietniu, maju i czerwcu br. dość łatwo było też o posadę w telekomunikacji i zaawansowanych technologiach. Znaczący wzrost propozycji, w stosunku do I kwartału, odnotował sektor FMCG (dóbr szybkozbywalnych) – o 18 proc. Z kolei rzadziej poszukiwano marketingowców – spadek o 14 proc. Największym wzięciem cieszyli się kandydaci na stanowiska specjalistów. Oferty te stanowiły 77 proc. wszystkich zamieszczonych na portalu Pracuj.pl.

Zawody przyszłości

Według badań Międzyresortowego Zespołu do Prognozowania Popytu na Pracę, największym powodzeniem będą się cieszyły następujące zawody:

d2qxyw0

- malarze, pracownicy czyszczący konstrukcje budowlane,
- robotnicy budowlani robót stanu surowego,
- robotnicy budowlani robót wykończeniowych,
- architekci, inżynierowie,
- mechanicy maszyn i urządzeń,
- kierowcy pojazdów silnikowych,
- pracownicy usług domowych i gastronomicznych,
- gońcy, bagażowi, portierzy,
- technicy, personel obsługi komputerów,
- pracownicy ds. finansowych i statystycznych,
- specjaliści ds. biznesu,
- pielęgniarki i położne,
- pracownicy usług ochrony,
- nauczyciele nauczania ponadelementarnego,
- kierownicy małych i średnich firm
- pracownicy obsługi biurowej
- sekretarki
- pracownicy obrotu pieniężnego
- pracownicy do spraw finansowych i handlowych
- agenci biur pomagających w prowadzeniu działalności gospodarczej i pośrednicy handlowi
- sprzedawcy i demonstratorzy
- specjaliści nauk społecznych

Janusz Sikorski/AS

d2qxyw0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2qxyw0