Place zabaw jak bomba zegarowa z wirusem. Ich dezynfekcja to fikcja
W znacznej części miast są otwarte, ale samorządy mają problem z interpretacją przepisów. W Gdyni dostępne są wszystkie 134 place zabaw. Jednak jej prezydent przyznaje, że firmy nimi zarządzające nie są fizycznie w stanie dezynfekować całego sprzętu do zabawy po każdym jego użyciu.
19.06.2020 | aktual.: 19.06.2020 18:03
- Dlatego też przy każdym obiekcie zostały umieszczone komunikaty dla opiekunów. Zaleca się w nich zachowanie dystansu, noszenie maseczek oraz dezynfekcję rąk - mówi na łamach Wyborczej z Trójmiasta Marek Łucyk, wiceprezydent Gdyni.
Na łamach Gazety inny z samorządowców z Pomorza żali się, że nikt tak naprawdę nie określił, jak te place zabaw traktować. - Wszyscy wiemy, że dezynfekcja tych miejsc to fikcja. A dystans? Kto ma niby to sprawdzać? Policja? - mówi burmistrz jednego z miast na Pomorzu, proszący o anonimowość.
- Również w Sopocie wszystkie 16 miejskich placów zabaw są otwarte. Dezynfekowane są codziennie przez pracowników Zarządu Dróg i Zieleni w Sopocie. Jednak w Gdańsku zdecydowano się nie otwierać ani jednego.
Powodem takiej decyzji jest fakt, że rozporządzenie znoszące zakaz korzystania z nich nie zawiera żadnych wytycznych sanitarnych. Z kolei samorządowcy nie są w stanie zrealizować zaleceń państwowego powiatowego inspektora sanitarnego z Gdańska w tym zakresie, nakazujących nieprzerwaną dezynfekcję.
Problem jednak w tym, że nawet i w tym mieście place zabaw zamknięte są tylko czysto teoretycznie. Mimo tego, że przy każdym z nich znaleźć można informacje o zakazie korzystania, to dzieci z dnia na dzień na nich przybywa.
Z kolei w miastach gdzie place są otwarte, GIS zaleca dystans społeczny między obecnymi na placu wynoszący co najmniej 2 m. Rodzice powinni mieć też ze sobą środki dezynfekujące dla swoich pociech, by przemywać nimi ręce dzieci po każdej zabawie.