Politycy bronią swoich kont przed supernadzorem
Polscy politycy skutecznie blokują wprowadzenie unijnego prawa, które zezwala na kontrolę ich prywatnych rachunków bankowych, czy kart kredytowych. W nowelizowanej właśnie ustawie o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy, takie zapisy się nie znalazły - donosi "Dziennik".
26.06.2009 | aktual.: 26.06.2009 11:43
Na konto polityka wpływa 50 tys. zł. Wysokość przelewu znacznie przekracza jego miesięczny zarobek. Ale bankowcy nie zwracają na to uwagi. Tytuł przelewu nie budzi podejrzeń. Nikt z banku nie sprawdza, że pieniądze przyszły z nieznanej spółki z raju podatkowego - opisuje "Dziennik".
Sytuacja zmieniłaby się o 180 stopni, gdyby w nowelizowanej w ostatnich dniach ustawie o praniu brudnych pieniędzy, posłowie uwzględnili unijne przepisy o "osobach zajmujących eksponowane stanowiska polityczne". Chodzi o prezydentów, premierów, ministrów, parlamentarzystów, szefów służb specjalnych, ambasadorów i członków ich rodzin. Wówczas konta takich osób zostałyby objęte supernadzorem. Bank sprawdzałby każdy ruch na rachunkach polityków. I każdym podejrzeniem natychmiast dzieliłby się z wywiadem finansowym, czyli generalnym inspektorem informacji finansowej. Tak jednak nie będzie.