Romans z przełożonym. Dlaczego to robimy?
On był po czterdziestce, może starszy. Agata obchodziła niedawno 22 urodziny...
17.06.2011 | aktual.: 17.06.2011 12:39
On był po czterdziestce, może starszy. Agata obchodziła niedawno 22 urodziny. Na przedświątecznym spotkaniu w firmie przyznał się jej, że ma 48. Wysoki, postawny, elegancki. Garnitur zawsze doskonale dobrany. Wypielęgnowane dłonie, włosy lekko przerzedzone, siwawe. Zero brzucha. Miłośnik tenisa, często po pracy wyjmował rakietę z szafy i prosto z biura jechał na korty.
Agata kończyła studia. Dorabiała w jego firmie jako asystentka. Zgrabna, ładna, czarnowłosa. Nie pchała mu się przed oczy. To on ją zauważył. Tuż po świętach wysłał bardzo uprzejmego maila z propozycją wspólnej kolacji. Powód: sprawy czysto zawodowe. „Widzę, że się pani stara, chcę przedyskutować rozszerzenie obowiązków” – taki pretekst. W pracy podobno nie miał na to czasu. Ponieważ wiedziała, że rozwodzi się z żoną, zdecydowała się pójść, chociaż podejrzewała podstęp. Tłumaczyła sobie, że jest szansa na fajny wieczór, z którego może wyniknąć coś więcej. Awans, kariera? O łóżku nie myślała, chociaż… Szef podobał się jej jako mężczyzna. Myśl o tym, że zachowuje się interesownie, udało się odpędzić. Nie zastanawiała się też, do czego będzie gotowa się posunąć. „Zdarzy się, co ma się zdarzyć, w końcu raz się żyje!” – myślała sobie.
Dlaczego to robimy?...
- Historie tego typu nie mają wielkich szans na happy end – przestrzega psycholog Paweł Brzeziński. – Dlaczego są tak częste? Ludzie mają skłonność do samooszukiwania. Myślą: nasza miłość będzie inna, silniejsza. Nam się uda. Zwyciężymy wszystkie przeciwności. Poza tym powoduje nimi wygoda. Romans w pracy łatwo kontynuować. Ta druga osoba jest przecież stale pod ręką. Łatwo też poobserwować ją, nim uczyni się pierwszy krok. Przekonać się, jaka jest, czy warto się angażować. W razie odrzucenia prościej też się wycofać. Powiedzieć na przykład: źle mnie pani zrozumiała, ja chciałem tylko być miły.
Zdaniem psychologa, powszechność biurowych romansów wiąże się z problemami, jakie współcześni ludzie mają z nawiązywaniem znajomości. Nie wiedzą, jak to zrobić, wstydzą się, boją ośmieszenia. Wspólna praca wiele upraszcza. Relacje zawodowe są już nawiązane. Wystarczy przenieść je na inny, bardziej intymny pułap. To prostsze niż zaczynanie znajomości „od zera”.
Biurowa love story – odsłona druga
Romans Agaty z szefem odbił się głośnym echem w całej firmie. Zaczęło się od tego, że już na samym początku zostali zauważeni w niedwuznacznej sytuacji przez największą plotkarę. Nieraz, przechodząc korytarzem, Agata wyłapywała przelotne spojrzenia i cichnące na jej widok rozmowy. Starała się pracować jak dotąd, bez taryfy ulgowej, ale na studiach czekały ją ważne egzaminy. Poprosiła kierowniczkę działu o możliwość wcześniejszego wychodzenia z pracy.
- A nie może ci ktoś tych egzaminów załatwić? – usłyszała w odpowiedzi. Wyraz „ktoś” kierowniczka podkreśliła wyraźnym akcentem. Czas mijał, żenujących sytuacji było coraz więcej. Zaczęła zastanawiać się nad zmianą pracy, ale… Co wtedy będzie z nimi, z coraz silniejszym uczuciem? Z uczuciem, które, jak wierzyła, ogarnęło nie tylko ją? Znosiła więc drobne upokorzenia, robiąc dobrą minę do złej gry.
Bomba wybuchła, gdy Marek, jej szef i kochanek, oznajmił, że jego żona jest poważnie chora. W związku z tym nie może się z nią rozwieść. Przynajmniej nie teraz. Agata była w rozpaczy. Myślała, że to wykręt, że Marek stchórzył, ale okazało się, że choroba żony jest prawdą. Po pół roku przegrała walkę o życie. Marek został sam. Wycofał się jeszcze bardziej. Mówił Agacie, że na razie nie jest w stanie być z inną kobietą. Prosił, by dać mu czas. W kilka tygodni później zobaczyła go w samochodzie, całującego się z inną dziewczyną. Nie miała wyjścia. Musiała odejść od niego i z pracy. Później dowiedziała się, że oba romanse jej szef, jej ideał, ciągnął równolegle, a „ta druga” była koleżanką jego córki.
Jak tego uniknąć?
On – często w wypalonym związku. Ona – młoda, szukająca wsparcia, stabilizacji, bezpieczeństwa. W dodatku wciąż pod ręką. Widują się codziennie. Nie bez podstaw mówi się przecież, że praca jest dziś dla człowieka drugim domem. On na stanowisku, ustosunkowany, dobrze sytuowany. Ona atrakcyjna, świeża, uśmiechnięta. Dla obojga to powiew nowości, odmiany. I w końcu staje się to, co nieuniknione.
Czy na pewno? Czy rzeczywiście nie da się tego uniknąć? – Można sobie powtarzać setki razy, że praca to fatalne miejsce na romanse. Zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście chcemy rozbijać czyjś związek. Czy taka walka z sobą odniesie skutek? Gwarancji nie ma – konstatuje Paweł Brzeziński. – Ważne, by zdołać się otrząsnąć, gdy będzie już po wszystkim. Trzeba pamiętać o starej prawdzie: nienawiść wiąże silniej niż miłość. Dlatego nie ma sensu jej pielęgnować. Trzeba wziąć swoją część winy i rozstać się jak najszybciej. Każde próby przedłużania znajomości czy robienia drugiej stronie „pod górkę” to działanie także na swoją szkodę. Nie mogąc pogodzić się z porażką, marnujemy sobie życie. Musimy o tym pamiętać.
Jarosław Kurek
/AS