Rowerem do pracy? Niestety, często wciąż „pod górkę”!

300, 350 zł miesięcznie – bywa, że tego pułapu sięgają koszty dojazdu samochodem do pracy. Co z tym robić?

Rowerem do pracy? Niestety, często wciąż „pod górkę”!
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

19.04.2011 | aktual.: 19.04.2011 10:36

Mało ich, ale… coraz więcej

Według sondażu przeprowadzonego przez „Readers Digest” w marcu tego roku, tylko 6 proc. Polaków jeździ do pracy rowerem. Rowerzystów jest prawie 6-krotnie mniej niż kierowców samochodów i ponad 8-krotnie mniej niż użytkowników transportu publicznego.

W Polsce zaczyna się jednak umacniać swoista „moda na rower”. I to rower widziany nie tylko jako element rekreacji, ale również środek lokomocji. Według portalu forsal.pl, sprzedaż dwukołowców stale rośnie. W 2008 roku polski rynek rowerowy był wart 460 mln zł, w 2009 roku – 505 mln, w ubiegłym roku już 560 mln zł. Prognoza na ten rok – 616 mln zł. Przybywa rowerzystów, którzy w dodatku kupują coraz lepsze modele.

Liczba pracowników jadących do firmy na dwóch kółkach najszybciej rośnie właśnie teraz, w kwietniu. Coraz wyższe temperatury dopingują niezdecydowanych. O rowerze myślą nawet ci, którzy jeszcze nie tak dawno wykluczali możliwość rezygnacji z samochodu. Cykliści często mają jednak „pod górkę”, i to niekoniecznie dosłownie. Zbyt mała ilość miejsc dla pojazdów, brak szatni i pryszniców, a także wsparcia ze strony pracodawców – to wszystko wciąż ogranicza modę na opcję „rowerem do pracy”. Chociaż nie brakuje osób, którym nie przeszkadzają niedogodności. – Pracuję w małej firmie, w bardzo zatłoczonej dzielnicy. O prysznicu czy szafce na ubrania nie ma mowy, o miejscu dla mojego roweru też nie. Ale to mnie nie zraża. Jadę do pracy w marynarce. Powoli i dostojnie, żeby się nie spocić. Na szczęście mam lekko z górki. Rower trzymam w garażu u kolegi, 300 m od swojej firmy – opowiada Marcin z Gdańska. *A może rower elektryczny? *

Zdaniem samych pracowników, firmy coraz częściej dostrzegają ich potrzeby. Nic dziwnego – rowerowe lobby jest coraz liczniejsze. Przestało być regułą niewolnicze przywiązanie Polaków do aut. Jazda rowerem do pracy nie jest już uważana za coś uwłaczającego godności. Chociaż – do Chin czy Holandii nam daleko. Nie zachęca nas żaden system dopłat, brakuje ścieżek rowerowych. Przeszkadza też klimat. Okres od listopada do marca to czas dla rowerowych ekstremistów.

– Jesteśmy krajem na dorobku. Na dopłaty dla pracowników-rowerzystów, jak w Holandii, mało kto chyba może liczyć – mówi programista Artur, który od kilku lat w cieplejszych miesiącach stara się nie używać samochodu. – Ale trzeba przyznać, że zarządcy biurowca, w którym ma siedzibę moja firma, reagują pozytywnie na zwiększającą się liczbę rowerów. Jest więcej miejsc na strzeżonym parkingu przed budynkiem. W toaletach niedawno pojawiły się suszarki do włosów. Podobno są pracodawcy, którzy dopłacają do okresowych przeglądów „pracowniczych” rowerów. Może i naszemu przyjdzie to do głowy? Do pracy dojeżdżają rowerem najczęściej ludzie młodzi. Ale zdarzają się też pasjonaci dwóch kółek w wieku pana Bogdana, który za pięć lat będzie mógł odejść na emeryturę. – Zdarzało się, że 15 km do pracy pokonywałem rowerem jeszcze w listopadzie – opowiada. – Kiedy firma przeniosła się, byłem bardzo rozczarowany. Mam teraz do niej pięć minut piechotą! Fatalnie! W moich obyczajach nic się jednak nie zmieniło. Rano i po powrocie z
pracy wsiadam na rower i jadę, jak kiedyś.

Duża liczba pracowników-cyklistów jest tym czynnikiem, który najszybciej wymusza zmiany w infrastrukturze firmowych budynków i biurowców. Stojaki na rowery lub garaże dla jednośladów – dobrze, jeśli są, ale to za mało. Konieczne są szatnie, w których pracownicy obojga płci mogliby się przebrać. Nie będą przecież przedzierać się przez ulice w garsonkach czy garniturach. Bardzo potrzebne są prysznice, by można było pozbyć się własnego potu i miejskiego kurzu. Każdy powinien też mieć do dyspozycji własną szafkę na ubiór do pracy, by można go było założyć dopiero po wejściu do firmy.

Istnieją zakłady wychodzące naprzeciw tym potrzebom. Co ważne, ich ilość rośnie. Udostępniają rowerzystom pomieszczenia na pojazdy i ubrania, a także prysznice i przebieralnie. Niektóre sponsorują nawet ubiory na rower – osobne na sezon letni, osobne na zimowy. Być może liczba rowerzystów rosłaby szybciej, gdyby cena rowerów z elektrycznym wspomaganiem była niższa. Na razie koszt takiego pojazdu – ok. 5 tys. zł i więcej – przekracza najczęściej nasze możliwości.

Tomasz Kowalczyk/MA

autosamochóddojazdy do pracy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)