Skutki embarga w moskiewskich sklepach

Po niemal trzech tygodniach obowiązywania embarga na import owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii jego skutki zaczynają być widoczne w moskiewskich sklepach.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP/ITAR-TASS

Zapasy sprowadzanych produktów w składach z żywnością najwyraźniej się wyczerpują. Wszelako w sklepach nie ma oznak nerwowości. Oburzenie z powodu niemożności nabycia towarów, do których zdążyli przywyknąć, wyrażają tylko ludzie znani z krytycznego stosunku do polityki Kremla.

W marketach spożywczych i sklepach należących do dużych sieci handlowych, które w ostatnich dniach odwiedził korespondent PAP, części towarów zaczyna brakować. Pustkami świecą półki z serami miękkimi, twardymi i topionymi. Mniej jest włoskich makaronów. Uboższa jest oferta ryb łososiowatych. Już tylko sporadycznie można trafić na warzywa i owoce z krajów UE.

W niektórych sklepach wciąż dostępne są popularne w Rosji mrożonki warzywne i owocowe polskiego Horteksu. Nadal da się też kupić polskie jabłka. Gdzieniegdzie można jeszcze trafić na brzoskwinie z Grecji bądź cytrusy z Hiszpanii.

Jednak dominować zaczynają owoce z Azji Środkowej, Ameryki Południowej, Afryki, Turcji i Chin. Największa sieć marketów w Moskwie oferuje jabłka z Chin, gruszki z Brazylii, winogrona z Turcji, cytrusy z RPA i brzoskwinie z Uzbekistanu. Coraz więcej jest warzyw z Rosji.

- Czy w Rosji nie mamy własnych produktów - pomidorów, ogórków, ziemniaków? Wszystko mamy - usłyszał korespondent PAP, gdy w jednym ze sklepów zapytał kobietę w średnim wieku, co sądzi o rosyjskich kontrsankcjach i będącej ich konsekwencją skromniejszej ofercie na półkach.

- Karmili nas trującymi jabłkami z Polski i ziemniakami z Holandii. A my chcemy jeść rodzime produkty. Nawet jeśli są trochę droższe - wtrącił się starszy mężczyzna, który też usłyszał pytanie. - Skoro oni wprowadzają sankcje, to i my powinniśmy wprowadzać. Nie jesteśmy gorsi - dodał.

Eksperci uważają, że wprowadzone przez Rosję 7 sierpnia embargo, stanowiące odpowiedź na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie, nie wywoła deficytu artykułów spożywczych na rynku wewnętrznym, jednak spowoduje wzrost inflacji. Banki inwestycyjne podwyższyły już swoje prognozy inflacji na 2014 rok o 1-1,5 proc. - do 7,5-8 proc.

Kreml od początku przekonuje obywateli, że nie odczują embarga; zapewnia, że rząd szybko znajdzie alternatywnych dostawców. O nieuchronnym wzroście cen stara się nie wspominać. A wiadomo przecież, że rzadko się zdarza, by ceny spadały, gdy jeden dostawca odchodzi, a drugi przychodzi. W takich sytuacjach ceny prawie zawsze rosną. Gdy na początku roku Moskwa zakazała importu mięsa wieprzowego z krajów Unii Europejskiej, jego ceny podskoczyły o 12 proc.

W wypadku Rosji najbardziej zależne od importu kategorie towarów to mięso wołowe (import stanowi 62 proc.), ryby (50 proc.), sery i twarogi (48 proc.), owoce (45 proc.).

Minister rolnictwa FR Nikołaj Fiodorow utrzymuje, że warzywa i owoce z państw Unii Europejskiej zostaną szybko zastąpione tymi z Azerbejdżanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu i Armenii. Swoją obecność na rosyjskim rynku warzywno-owocowym - według niego - chcą też zwiększyć dostawcy z Serbii, Turcji, Egiptu, Maroka i Iranu. - Oni potrzebują naszego zboża i olejów roślinnych, a my - ich warzyw i owoców - podkreślił.

Fidorow zauważył, że potężnym rynkiem "pukającym do rosyjskich drzwi" są kraje Ameryki Południowej, zwłaszcza Chile, Argentyna, Paragwaj, Ekwador i Peru.

Niektórzy europejscy producenci żywności - na przykład koncern Danone - mają własne zakłady w Rosji. Pracują one głównie na rosyjskich i białoruskich surowcach, choć do niektórych rodzajów serów i jogurtów muszą sprowadzać surowiec z zagranicy.

Specjaliści przewidują, że część produktów może w ogóle zniknąć z półek sklepowych. Na przykład łosoś w 100 proc. jest sprowadzany z Norwegii i trudno go będzie szybko zastąpić dostawami z innych krajów, na przykład - z Chile.

Eksperci uważają, że rosyjskie kontrsankcje najbardziej odczuje "piąta kolumna", tj. ta część Rosjan - około 15 proc. - która nie zgadza się z polityką Kremla i która orientuje się na europejskie wartości, w tym także w sferze kulinarnej.

- Oczywiście przeżyjemy bez francuskiego sera, fińskiego masła, niemieckich kiełbasek, włoskich makaronów, greckich truskawek i polskich jabłek. Ale w imię czego mamy to robić? - powiedział korespondentowi PAP zaprzyjaźniony rosyjski intelektualista.

Dyrektor departamentu handlu i usług w zarządzie Moskwy Aleksiej Niemieriuk uspokaja, że w stolicy Rosji nie będzie żadnego deficytu żywności. - Producenci z Uzbekistanu, Kazachstanu, Azerbejdżanu i Turcji gotowi są w 100 proc. zastąpić cały wolumen warzyw i owoców, który był dostarczany przez kraje UE. Cytrusy chętnie będą sprzedawały nam państwa afrykańskie. W ryby łososiowate Moskwę mogą zaopatrywać obywatele tej samej Norwegii, którzy uruchomili swoje gospodarstwa hodowlane w Chile - oznajmił.

Zdaniem Darii Cywinej, krytyka kulinarnego dziennika "Kommiersant", rosyjskie sankcje boleśnie uderzają w restauracje z segmentu premium. - Tam wszystko, łącznie z mąką i pomidorami, przywożone jest z zagranicy. Nie wspominając o mięsie, produktach morza i owocach - zauważyła.

- Najbardziej żal rosyjskiej wysokiej kuchni, całkowicie opartej na zachodnich produktach. W ciągu 20 lat nasz biznes restauracyjny osiągnął bardzo wiele. Najlepsi kucharze prezentują poziom międzynarodowy. I teraz jednym pociągnięciem pióra wszystko to - psu pod ogon - oświadczyła.

Z Moskwy Jerzy Malczyk

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Podpaski zamiast elektroniki. Straty na 90 tys. zł. Sąd wydał wyrok
Podpaski zamiast elektroniki. Straty na 90 tys. zł. Sąd wydał wyrok
Mamy dwóch nowych lottomilionerów. Zarobili po kilkanaście milionów
Mamy dwóch nowych lottomilionerów. Zarobili po kilkanaście milionów
Personel sprzątający szpitala stracił dodatki. "Straszą zwolnieniami"
Personel sprzątający szpitala stracił dodatki. "Straszą zwolnieniami"
Skarbówka sprzedaje auta. Do wzięcia popularny Ford za 4 tys. zł
Skarbówka sprzedaje auta. Do wzięcia popularny Ford za 4 tys. zł
Nachodzą domowników i "kontrolują" panele. Urząd wydał komunikat
Nachodzą domowników i "kontrolują" panele. Urząd wydał komunikat
Ile trzeba zarabiać, by być bogatym w Polsce? Oto kwoty
Ile trzeba zarabiać, by być bogatym w Polsce? Oto kwoty
Powiesili kartki we włoskich kawiarniach. Dają klientom 15 minut
Powiesili kartki we włoskich kawiarniach. Dają klientom 15 minut
Okradała sąsiadkę miesiącami. Metodą "na salami" zabrała 19 tys. zł
Okradała sąsiadkę miesiącami. Metodą "na salami" zabrała 19 tys. zł
Wygrał w Eurojackpot ponad 54 mln euro. Oto gdzie kupił los
Wygrał w Eurojackpot ponad 54 mln euro. Oto gdzie kupił los
Kalendarz adwentowy z energetykami od Red Bulla. W sieci zawrzało
Kalendarz adwentowy z energetykami od Red Bulla. W sieci zawrzało
Choinki w marketach za 50 zł. Tak można się naciąć
Choinki w marketach za 50 zł. Tak można się naciąć
Nie chcą wyprowadzać się od rodziców. Ale czy to problem? [OPINIA]
Nie chcą wyprowadzać się od rodziców. Ale czy to problem? [OPINIA]