Smutny efekt pandemii. Zamknięci w domach pijemy na umór

Pandemia koronawirusa pokazała, jak wielu Polaków ma problem z alkoholem. Mimo zamknięcia barów i przymusowej kwarantanny do kieliszka zaglądamy częściej, a zamknięcie w domach ujawniło skrywane problemy.

Smutny efekt pandemii. Zamknięci w domach pijemy na umór
Źródło zdjęć: © Forum
Witold Ziomek

11.05.2020 16:34

Alkohol był wśród towarów, które najszybciej znikały z półek, gdy wybuchła panika związana z epidemią koronawirusa. Uznane za środek dezynfekujący wysokoprocentowe napoje znalazły się w koszykach obok nadmiaru kaszy, ryżu i papieru toaletowego.

Gdy panika minęła okazało się, że alkoholu wcale nie kupujemy mniej. Bo w dobie zamkniętych barów i restauracji, przymusowej kwarantanny i lęku o przyszłość alkohol stał się dla wielu Polaków rozrywką i lekiem na stres.

Jak pokazują badania Nielsena, w marcu spożycie alkoholu wzrosło o 5 proc. Według badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego, aż 28 proc. badanych pije ryzykownie i jest zagrożona alkoholizmem.

Zapić wirusa

Zespół prof. Jana Chodkiewicza z Uniwersytetu Łódzkiego badał w jaki sposób Polacy radzą sobie ze stresem w czasie epidemii i przymusowej kwarantanny. Jak ustalili badacze, co czwarta osoba uzyskała wyniki wskazujące na możliwość wystąpienia zaburzeń psychicznych. 10 proc. badanych miało myśli samobójcze.

Zdaniem psychologów, to właśnie stres wymuszony kwarantanną i niepewność co do tego, jak dalej będzie przebiegać epidemia, staje się główną przyczyną częstszego picia.

- To nie tylko samotność, ale też stres, w jakim przyszło nam spędzić te ostatnie dwa miesiące. Alkohol rozluźnia, pomaga nie przeżywać złych emocji więc wielu osobom wydaje się, że pomoże nam je pokonać. To obłuda - mówi psycholog Małgorzata Iwaniuk w rozmowie z "Faktem".

Zdaniem specjalistów, pandemia uwidoczniła jeszcze jeden problem. Jest wśród nas więcej alkoholików, niż mogłoby się wydawać.

Nie było to aż tak widoczne, gdy otwarte były bary i restauracje, a "okazje do picia" zdarzały się często. Teraz, gdy rodziny są zmuszone do ciągłego przebywania pod jednym dachem, zaczynają dostrzegać problemy domowników.

- To dzieje się na oczach bliskich. Ten problem zaczyna być bardziej widoczny, co spowoduje, że rodziny będą wysyłać takie osoby na leczenie. Picie właśnie w warunkach izolacji będzie bardziej destrukcyjne niż do tej pory - mówi Małgorzata Iwaniuk w rozmowie z "Faktem".

Państwo zarabia na wódce

Wyraźny wzrost spożycia alkoholu widać też w zyskach z podatku akcyzowego, które w marcu wzrosły o 12 proc.

Wzrosła też produkcja alkoholu. W marcu wyprodukowano aż o 21 procent więcej tego trunku niż w lutym, choć zaznaczyć trzeba, że wykorzystuje się go nie tylko do picia, ale i do produkcji preparatów dezynfekujących.

Lekarze przypominają, picie alkoholu nie pomaga w walce z wirusem. Wręcz przeciwnie, alkohol rozszerza naczynia krwionośne, co zwiększa ryzyko zakażenia.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

koronawiruskwarantannaalkohol
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)