Staże są bez sensu
Urzędy Pracy nie mają obowiązku weryfikowania ofert pracy oraz staży, jakie proponują bezrobotnym
02.06.2009 | aktual.: 02.06.2009 13:43
Pośredniak kierując kogoś do pracy powinien, jako instytucja, gwarantować, że to, co jest w ofercie lub opisie stażu, jest zgodne z rzeczywistością. Urząd płaci za staż, a umowę zawiera pracodawca oraz starosta (czyli w praktyce szef UP), co powinno pozwolić na egzekwowanie realizacji warunków, na jakich odbywa się staż. Jednak rzeczywistość dowodzi, że tak się nie dzieje.
Pani Aleksandra Trybus z Bytomia powiedziała Gazecie Wyborczej, że mając wyższe wykształcenie ekonomiczne oraz ponad 20-letnie doświadczenie została skierowana przez pośredniaka do odbycia stażu w szpitalu. Jednak na miejscu okazało się, że nie potrzebują nikogo do księgowości, a jedynie osoby do wykonywania prostych czynności. W końcu Pani Aleksandra otrzymała staż jako rejestratorka, co zupełnie jej nie odpowiadało. Pozostała jednak pełna obaw, że jeżeli zrezygnuje z tego stażu, zostanie skreślona z listy bezrobotnych na 4 miesiące, a co za tym idzie pozbawiona szansy na interesujące ją szkolenie. Dlaczego więc nikt nie pyta bezrobotnych jakiego typu staż byłby dla nich interesujący i rozwijający?
Powód jest prosty. Cztery lata temu znowelizowano ustawę o promocji zatrudnienia i od tego czasu nie jest wymagana zgoda bezrobotnego na odbycie danego stażu.
Niestety Pani Aleksandra nie dogadała się z urzędem pracy. O pomoc poprosiła Adama Ciesiółkę, wiceprezydenta Bytomia nadzorującego urzędy pracy. Niestety i to spotkanie nie przyniosło pozytywnego rezultatu. Pomimo tego, że nadal obowiązuje rozporządzenia na mocy którego starosta może na wniosek bezrobotnego rozwiązać umowę o odbycie stażu. Jednak w praktyce takie decyzje podejmuje szef urzędu pracy.
Wg Pani Aleksandry osoby pozostające bez pracy są dla urzędów przedmiotem, a nie podmiotem, któremu dodatkowo odbiera się prawo do decydowania, o tym jaką droga chciałaby wyjść z bezrobocia.