Supermarket z szarej strefy

Ministerstwo Finansów funduje nam promocję. Papierosy za 4,5 zł, wódka za 18 zł,
paliwo za 4,50. Tylko czy wyjdzie nam to na zdrowie?

Supermarket z szarej strefy
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

16.11.2012 | aktual.: 20.11.2012 10:02

W tym roku znów wzrosła akcyza na paliwa i na wyroby tytoniowe. W przypadku papierosów w styczniu czeka nas kolejna podwyżka - ostatnie lata w nie obfitują. Najbardziej bolą jednak ceny benzyny i oleju napędowego. Od 2009 roku wzrosły o 55 proc. To nie tylko efekt zawirowań na rynku surowców, lecz także dostosowywania poziomu akcyzy i opłaty paliwowej do standardów unijnych.

Minister Rostowski systematycznie podwyższał co roku podatki od paliw do poziomu wymaganego przez Komisję Europejską. Teraz jednak, gdy ze względu na różnice kursowe jest szansa na ich obniżenie, resort o takiej ewentualności nawet się nie zająknął.

Dziś za litr benzyny musimy zapłacić 5,56 zł, a niedawno jej cena otarła się o 6 zł. W takiej sytuacji kierowców ogarnia czarna rozpacz i albo przesiadają się do komunikacji miejskiej, albo szukają paliwa okazyjnego. Jego czarny rynek rośnie błyskawicznie.

Od dawna znanym sposobem na tańszą benzynę lub olej napędowy było przywożenie go zza wschodniej granicy.
- Osoba przyjeżdżająca do Polski z Białorusi może wwieźć w swoim samochodzie maksymalnie pełny bak oraz dodatkowo 10-litrowy kanister z paliwem. Należy jednak pamiętać, że paliwo to musi być wykorzystane przez kierowcę do napędu tylko i wyłącznie swojego samochodu. Odsprzedanie takiego paliwa jest złamaniem prawa i niesie za sobą sankcje karne - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku.

Mieszkańcy pogranicza wykorzystują tę możliwość, wożąc paliwo w baku na handel. Na Białorusi przy granicy można kupić benzynę 95 za 2,8 zł. W Obwodzie Kaliningradzkim o 10 gr taniej. Przy 100-litrowym baku i takiej różnicy cen to prawie 300 zł zarobku na kursie. W rzeczywistości jednak aby takie paliwo sprzedać, trzeba je zaoferować w bardziej przystępnej cenie. Najczęściej tzw. mrówki są w stanie zarobić na kursie ok. 100 zł. Paliwo bowiem przechodzi jeszcze przez ręce pośredników. U nich lewą benzynę lub ropę można kupić za 4 do 4,50 zł.

Tankując 50-litrowy zbiornik samochodu średniej klasy, można zaoszczędzić 50 zł. Ale nie ma nic za darmo. Czym ryzykujemy? Nikt nie kontroluje tego paliwa. Często jest ono gorszej jakości, np. mniej energetyczną benzynę 92, u nas niedostępną, mrówki oferują jako 95.

Większym problemem jest trefne paliwo, np. rozcieńczane.
- Przestrzegamy przed zakupem każdego towaru pochodzącego z niepewnych lub nielegalnych źródeł. Osoba kupująca paliwo od handlarza na targowisku czy na przydrożnym parkingu nie tylko wspiera szarą strefę, ale naraża się także na ryzyko uszkodzenia samochodu. W takim przypadku nie będzie miała się do kogo zwrócić z roszczeniem reklamacyjnym - mówi Maciej Czarnecki.

W głąb kraju taka benzyna raczej nie dociera, częściej można spotkać olej napędowy spuszczany ze zbiorników tirów przyjeżdżających z Rosji i Białorusi.

- Zaopatruję się w ropę u znajomego. On ją sprzedaje tylko przez zaufane osoby, lecz z tego co wiem, to i tak chętnych nie brakuje. Za litr płacę 4,50 zł - mówi kierowca z Warszawy, który chce zachować anonimowość.

- Paliwa przywożone w zbiornikach zza wschodniej granicy to jednak nic w porównaniu z fikcyjnym obrotem paliwem w celu uniknięcia płacenia VAT. Firmy się tym parające oszczędzają w ten sposób ok. złotówki na litrze - mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.

Takie paliwo wprowadzane jest na rynek za pośrednictwem małych stacji benzynowych. Dzięki temu często mają one konkurencyjne ceny, choć oszczędność kierowcy jest już dużo mniejsza. Maksymalnie 30-40 gr. Poza tym również tu jest problem z jakością tankowanej mieszanki.

Jak pokazują tegoroczne wyniki kontroli Inspekcji Handlowej, jakość paliwa na stacjach jest najgorsza od 2008 roku. 7,8 proc. zbadanych stacji oferowało trefne paliwo. W niektórych województwach, jak warmińsko-mazurskie, kierowcy mieli z nim do czynienia na 15 proc. stacji.

Dymek z akcyzy

Akcyza na papierosy rośnie co roku o 4-5 proc. Od stycznia cena paczki skoczy o ok. 60 gr. Choć wzrost akcyzy jest efektem dostosowywania naszego prawa do wymogów UE, to i tu rząd nie może do końca zasłaniać się unijnymi przepisami. Polska ma bowiem jeden z najwyższych udziałów podatków w cenie paczki papierosów. Po nowym roku złożą się na 85 proc. wartości papierosów kupowanych w sklepie. Pod tym względem zajmujemy czwarte miejsce w Europie. Jedynie Bułgaria, Węgry i Estonia więcej zdzierają z palaczy.

Nic więc dziwnego, że już teraz od 15 do 18 proc. rynku papierosów to szara strefa. Kwitnie przemyt z Rosji, Białorusi i Ukrainy, a w całym kraju powstają nielegalne fabryki papierosów. Niemal na każdym bazarze można kupić lewe paczki. Koszt jednej to 6-7 zł, choć zwykle sprzedaje się je na kartony. W takiej cenie znajdziemy oryginalny towar z akcyzą któregoś ze wschodnich sąsiadów. W internecie można znaleźć jeszcze korzystniejszą ofertę. Karton czerwonych Marlboro można zamówić za 45 zł, czyli 4,5 zł za paczkę. To jednak podróbki, często w kiepsko wykonanych opakowaniach. Często pochodzą z przemytu. Papierosy wyprodukowane w polskich nielegalnych fabrykach najbardziej opłaca się wywozić na Zachód, szczególnie do Niemiec i Wielkiej Brytanii. Na Wyspach ceny niektórych marek osiągają już 30 zł.

Wielkość lewego handlu jest ogromna, lecz we wschodnich województwach jego skala poraża. Z danych Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego (KSPT) wynika, że przy wschodniej granicy niemal 40 proc. sprzedawanych papierosów jest lewa.

Eksperci przestrzegają, że regularne palenie papierosów niewiadomego pochodzenia może być bardzo niebezpieczne.
- W papierosach z nielegalnych źródeł jest cała tablica Mendelejewa. Ich skład nie jest kontrolowany, jak ma to miejsce w fabrykach firm tytoniowych. Znajduje się w nich ołów i inne metale ciężkie, których w żadnym razie człowiek nie powinien wdychać - mówi Magdalena Włodarczyk z KSPT.

Zdarza się, że papierosy pochodzące z nielegalnych manufaktur zawierały szczurze odchody, a nawet ślady strychniny. To efekt braku jakichkolwiek standardów sanitarnych.

- Jakiś czas temu pod Warszawą zamknięto fabrykę produkującą podrabiane papierosy. Zatrudniała bułgarskich pracowników. Okazało się, że zamiast towaru, którego mieli pod dostatkiem, woleli palić oryginalne polskie papierosy. To najlepiej świadczy o tym, co musiało się znajdować w tych podrabianych - mówi Magdalena Włodarczyk.

Ile procent w procentach?

Alkohol to trzeci najpopularniejszy produkt objęty akcyzą. O ile w piwie stanowi ona 15 proc. ceny końcowej, o tyle w przypadku napojów spirytusowych wynosi aż 47 proc. Wraz z VAT podatki w butelce wódki stanowią 66 proc. jej ceny.

W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z dynamicznym wzrostem cen innych produktów spożywczych. Jednocześnie ekonomiści przewidują, że ten rok zamknie się realnym spadkiem średnich zarobków. W takiej sytuacji po lewy alkohol sięgają nie tylko osoby uzależnione oraz pochodzące z marginesu społecznego.

- Według szacunków ZP PPS nielegalny alkohol stanowi już ok. 15 proc. rynku napojów spirytusowych, co daje 17 mln litrów stuprocentowego spirytusu. Handel nielegalnym alkoholem kosztuje budżet państwa co najmniej miliard złotych rocznie - mówi Leszek Wiwała ze Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Lewą wódkę można kupić za 18 zł za litr, czyli dwa razy taniej niż na przykład popularną wódkę Żołądkowa Gorzka. Taka cena funkcjonuje w mniejszych miejscowościach. Na bazarach w dużych miastach koszt zakupu jest wyższy. Wynosi od 20 zł do 25 zł za litr tego alkoholu.

Jak bardzo ryzykowne jest kupowanie takich produktów, uświadamiają nam kolejne afery z trującym alkoholem. Ostatnia z udziałem podróbek z Czech zabiła w Polsce trzy osoby. Za naszą południową granicą zmarło aż 20. To jednak wierzchołek góry lodowej.
- W ciągu roku po zatruciu skażonym alkoholem umiera ok. 100 osób. Tymczasem od lat nie mieliśmy przypadku zatrucia alkoholem metylowym pochodzącym z produktu w legalnym obrocie - mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

To efekt nowej struktury czarnego rynku. Sprzedawany w jego ramach alkohol to już nie pędzony bimber, lecz odkażany spirytus przemysłowy.

- Jest szczególnie niebezpieczny dla zdrowia, bowiem zawiera duże ilości szkodliwych substancji chemicznych, począwszy od metanolu, wyższych alkoholi, fuzli i aldehydów, poprzez glikol i pozostałości skażalników, aż po toksyczny chloroform - wymienia Leszek Wiwała.

Obywatel płaci

Niewątpliwie dochody z akcyzy są bardzo ważne dla budżetu państwa. W tym roku ma wpłynąć z tego tytułu ponad 61 mld zł, czyli 20 proc. wszystkich dochodów. Jest to dwa razy więcej niż przynosi podatek od firm i o połowę więcej niż podatek od osób fizycznych.

Jednak akcyza i pozostałe opłaty powinny być dostosowane także do możliwości finansowych obywateli. Choć Polak zarabia pięć razy mniej niż przeciętny Niemiec, za benzynę płaci tylko złotówkę taniej, czyli raptem o jedną piątą. Podobne relacje odnoszą się do pozostałych produktów. To musi napędzać szarą sferę. Ale oszczędności, które może przynieść kupowanie lewych produktów, odbijają się na zdrowiu i generują inne wydatki. W każdym razie zatem to my zapłacimy ostateczny rachunek.

paliwobenzynaolej napędowy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)