Święty podnajęty

Święci Mikołajowie pracują na pełnych obrotach już od dwóch miesięcy, bo profesjonalne mikołajowanie to dziś wielka operacja logistyczna

Święty podnajęty
Źródło zdjęć: © Przekrój | Bogdan Krężel

06.12.2007 | aktual.: 06.12.2007 08:15

Z wejściem przez komin może być kłopot, ale sam dach nie stanowi problemu – krzepki 50‑latek Bogdan Oleszkiewicz, dekarz i właściciel firmy budowlanej, chodzenie po dachach ćwiczy- od ponad 20 lat. Mikołajem jest zaledwie od pięciu. Zaczynał,- jak większość osób w tym fachu – od zagadnięcia przez znajomych. Ci prowadzili akurat firmę organizującą imprezy dla dzieci.

– Przepadłem z kretesem. Radość z bycia Mikołajem daje taki „pałer”, że człowiek się uzależnia. Przez cały grudzień chodzę upojony tą euforią – zachwyca się Bogdan. Na początku głos mu się trząsł, ale po latach wkraczanie na wigilię z tubalnym „ho‑ho!” weszło mu w krew.

Rok temu Bogdan przeniósł się do firmy założonej przez córkę, studentkę pedagogiki. – Jest wzorowym Mikołajem – chwali ojca 23‑letnia Edyta Kojder, szefowa organizującego imprezy dla dzieci Centrum Małego Człowieka. Ostatnio w mikołajowanie Bogdan wciągnął także syna licealistę oraz swojego zięcia Pawła, męża Edyty. Niestety, wszyscy szczupli, ale brak brzucha nadrabiają puchowymi kurtkami lub sztucznymi brzuchami z worków wypchanych gąbką. O ich rodzinnej pasji przygotowuje właśnie reportaż kanał Discovery.

Zaśpiewać jak Doda

– Mikołajem nie da się być z marszu. Jeśli ktoś myśli, że wystarczy wleźć do cudzego domu, palnąć okolicznościową formułkę, wyładować prezenty i zwinąć kasę, nie jest godzien imienia Świętego Mikołaja – wygłasza swoje credo Tadeusz Sobczak, emerytowany 57‑letni aktor Olsztyńskiego Teatru Lalek, w zawodzie Mikołaja od 31 lat. Pan Tadeusz nie wyobraża sobie pójścia do dzieci w źle przymocowanej brodzie, dlatego zawsze nosi przy sobie mastiks, profesjonalny klej aktorski, który wysycha w ciągu dwóch minut. Ma też w zapasie dodatkowy płaszcz i kilka par białych rękawiczek, na wypadek gdyby dzieci poplamiły mu strój czekoladą.

Jednak profesjonalny święty nie tylko musi wiedzieć, jak się ubrać. Potrzebna jest doskonała sprawność fizyczna i umysłowa, bo z dziećmi trzeba i biegać, i tańczyć, a do tego jeszcze odpowiadać na najbardziej podchwytliwe pytania.

– Wstyd, gdyby Mikołaj nie znał imion wszystkich swoich reniferów w zaprzęgu lub nie potrafił wyjaśnić, jak przy braku śniegu porusza się saniami. Jak? To proste – ląduje na dachu – wyjaśnia Bogdan Oleszkiewicz.

Przydaje się też znajomość bajek, zwłaszcza tych będących na topie. Od kilku lat Mikołaje zagadywani są o teletubisie i Boba Budowniczego. Podstawa to także umiejętność zaśpiewania z dziećmi kolęd i – przede wszystkim – piosenek popularnych zespołów. W minionych latach tryumfy święciło Ich Troje, ostatnio przedszkolaki wolą Dodę.

Swoje robi też znajomość psychologii. – Nie wolno rzucać się na dzieci z tubalnym okrzykiem: „Czy byłyście grzeczne?!”. Bo „złapią stracha” i zamiast zabawy będzie histeria – poucza pan Tadeusz.

– Rynek szybko weryfikuje Mikołajów, do tych sprawdzonych zadowoleni rodzice potrafią dzwonić już jesienią i zamawiać „tego samego fantastycznego człowieka, który był ostatnio” – zaznacza Bogdan Oleszkiewicz.

Wejść przez komin

Pracownicy studenckich spółdzielni pracy z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy Świętym Mikołajem mógł być dorabiający do stypendium student z brodą z waty i w tanim płaszczyku. Kilkanaście lat temu ludzie nie wybrzydzali. Dziś rodzice wolą korzystać z pomocy wyspecjalizowanych firm, które obiecują „pedagogów ze świetnym podejściem do dzieci”, „przeszkolonych”, a nawet „z gitarą i w języku obcym”. Za profesjonalizm trzeba zapłacić – od 50 do 80 złotych za wizytę 6 grudnia i od 100 do 150 złotych za wieczór wigilijny.

Jeszcze wyższe są ceny imprez dla przedszkoli lub firm – zaczynają się od 500 złotych. Górnej granicy nie ma, bo zdarzają się naprawdę wymyślne zlecenia. Karol Olszaniecki nie zapomni, jak jeden z klientów, bogaty biznesmen spod Warszawy, zamówił Mikołaja, który miał wejść do dzieci przez komin. Firmie udało się nawet znaleźć profesjonalnego kominiarza, ale tatuś w ostatniej chwili wycofał się z zamówienia. Inną atrakcję pamięta Tadeusz Sobczak, który prowadził bal dla dzieci w mikołajskim hotelu Gołębiewski. Organizatorzy wynajęli balon, a pan Tadeusz wylądował nim przed hotelem. Za usługę zgarnął kilka tysięcy złotych.

Imprezy z większą pompą odbywają się w towarzystwie śnieżynek. I nie musi to być drobna panienka. Na jednej z zabaw w Olsztynie w jej rolę wcielił się Krzysztof Hołowczyc. Podjechał wyścigowym subaru impreza, wysadził z auta Świętego Mikołaja i trochę się pouśmiechał. – Śnieżynki to dodatek do Świętego Mikołaja – wyjaśnia Karol Olszaniecki. – Zarówno na imprezach w przedszkolach, jak i w domach oswajają dzieci, które boją się wielkiego, groźnego starca. Śnieżynki sprawdzają się też jako piloci pomagający odnajdywać adresy – dodaje. Na szczęście, jeśli śnieżynki zabraknie, z pomocą przychodzi technologia. Ostatnio bowiem Mikołajowie coraz częściej korzystają z GPS.

Profesjonalne mikołajowanie zaczyna się w październiku. Już wtedy mikołajowe przedsiębiorstwa rozplanowują zlecenia na podzielonej na sektory mapie Warszawy, Krakowa bądź Katowic. Rodzice e‑mailują Mikołajowi imiona i wiek dzieci, czy były grzeczne, co chciałyby dostać. – Na trzy dni przed świętami jest odprawa, czyli pobranie strojów i list z adresami wizyt – opowiada Karol Olszaniecki, który z 30‑osobowym Santa Teamem tylko w Wigilię realizuje prawie 200 wizyt. Do tego dochodzą jeszcze imprezy w przedszkolach, w firmach właściwie przez cały grudzień. Po świętach Mikołajowie płynnie przechodzą do roli klaunów czy Indian zabawiających dzieci.

Z Hindusem zagadać

– Oczywiście cała ta technika na nic, jeśli zawiedzie człowiek – mówi 32‑letni Ireneusz (Mikołaj Renek), od 12 lat z grupą przyjaciół realizujący zlecenia jako firma Mikołajowie Święci. W jego ekipie pracują między innymi instruktor snowboardu, operator kamery, copywriter, a nawet bibliotekarz z kancelarii premiera. Ten ostatni, 36‑letni Krzysztof Szelągowski, znany dzieciom jako Mikołaj Krzyś recytujący własnoręcznie pisane wierszyki, przekonuje: – Mikołaj musi umieć pracować w stresie. Wchodzisz do obcych ludzi, nie wiesz, co cię czeka za drzwiami.

A tam może być różnie. Możesz natrafić na gromadę Hindusów w czarnych turbanach, którzy zamówili cię tylko po to, by pokazać dzieciom, jak wygląda polski Mikołaj, albo na rodziców, którzy pięć minut wcześniej pożarli się o twoją wizytę. Możesz też być poproszony o wynagrodzenie nieobecności rodziców, którzy po raz kolejny 6 grudnia wyjechali w służbową delegację. Bogdana Oleszkiewicza poproszono raz, by pocieszył 5‑letnią dziewczynkę, która straciła niedawno ojca: – Czekała, aby to Mikołaj powiedział, że tata, choć odszedł, patrzy na nią z nieba.

Na zjazd Mikołajów wyjechać

Dobre zdanie o polskich Mikołajach mają służby porządkowe. – U nas w przeciwieństwie do USA prawie w ogóle nie zdarzają się incydenty ze świętymi. Firmy bardzo pilnują, by ich Mikołajowie nie pili – informuje rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej. Także policja odnotowuje niewiele kradzieży czy włamań dokonanych przez osoby przebrane za Świętego Mikołaja. Jednak mama Karola Olszanieckiego z Santa Team wspomina, że kilka lat temu podczas wigilii zauważyła Mikołaja, który wychodził z bloku z pełnym workiem. Niestety, nie zareagowała i łupem Mikołaja padł sprzęt elektroniczny sąsiadów. Mikołajowie na palcach jednej ręki liczą świąteczne wpadki: – Raz tylko jeden z naszych Mikołajów wpadł w poślizg i rozbił auto, kiedy jechał z wizytą – wspomina Renek.

Doświadczeni Mikołajowie przyznają, że już dawno przestali być świętymi tylko dla kasy, o czym świadczy to, że poza komercyjnymi imprezami każdy z nich co roku odwiedza też charytatywnie domy dziecka, przedszkola integracyjne i szpitale. Na odbywający się tradycyjnie 6 grudnia Ogólnopolski Zjazd Świętych Mikołajów w Szymbarku kaszubski działacz i społecznik Daniel Czapiewski zaprasza co roku lokalnych biznesmenów i polityków. Ci przyjeżdżają w strojach Mikołaja i rozdają wychowankom domów dziecka świąteczne paczki.

Tadeusz Sobczak przekonuje: – W tej pracy człowiek się zmienia, staje się lepszy. Każdy choć raz powinien spróbować być Świętym Mikołajem.

Agnieszka Jędrzejczak

Zrób z siebie Mikołaja

buty – od 100 do 250 złotych
broda – od 50 do 500 złotych 
(ze sztucznego włosia, przygotowana przez specjalistów z teatru)
płaszcz – od 200 do 1000 złotych
spodnie – od 50 złotych
worek – od 20 złotych
rękawiczki – 20 złotych za parę
brzuch – uszyty z materiału, wypchany pianką – od 45 złotych
czapka – od 50 do 200 złotych
zestaw do makijażu – (jasne cienie do malowania brwi, róż do policzków) – od 20 złotych

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)