Szef Fed pomaga amerykańskim bykom
Po dwóch sesjach sporych wzrostów można było oczekiwać w USA jakiejś korekty szczególnie, że dane makro bykom nie pomagały, bo miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy był bardzo zły.
06.04.2009 | aktual.: 06.04.2009 09:37
Ubyło 663 tys. miejsc pracy, a stopa bezrobocia wzrosła do 8,5 procent (najwyższy poziom od 25 lat). Były to jednak dane niewiele gorsze od oczekiwań, więc gracze, którzy przecież obawiali się danych jeszcze gorszych, odetchnęli z ulgą. Wszyscy zresztą wiedzą, że rynek pracy będzie jeszcze długo w recesji, a sytuacja poprawi się na nim na końcu. Oczekiwano również, że sytuacja w sektorze usług się nieznacznie poprawi, ale publikacja indeksu instytutu ISM rozczarowała – nieznacznie, ale spadł.
Rynkowi akcji przysłużył się Ben Bernanke, szef Fed. Podczas swojego publicznego wystąpienia bronił wszystkich decyzji Fed, ale nie to było najważniejsze. Szef Fed twierdzi, że te programy pomocowe działają, co widać już na rynku kredytowym (to fakt, wystarczy spojrzeć na cenę kredytu). Powiedział też, że Fed użyje wszelkich możliwych narzędzi, żeby ustabilizować rynki i doprowadzić do ożywienia gospodarczego. Właśnie po tym wystąpieniu spadające (umiarkowanie) indeksy zawróciły. Najmocniejszy był NASDAQ, któremu pomagał lepszy od oczekiwań raport kwartalny, który po czwartkowej sesji opublikował Research In Motion. Indeksy rosły, ale na 1,5 godziny przed końcem sesji pojawiła się chęć do realizacji zysków. Sesja zakończyła się jednak umiarkowanymi wzrostami indeksów, co po publikacji bardzo słabych danych makro jest sporym osiągnięciem byków.
GPW w piątek zachowywała się nadal bardzo „byczo”. Owszem było kilka prób doprowadzenia do korekty (łącznię z negatywnym początkiem), ale za każdym razem ci gracze, którzy nie wsiedli do pędzącego pociągu zaczynali mocniej akcje kupować i korekta nie mogła się zmaterializować. Najpoważniejszą próbę doprowadzenia do korekty obserwowaliśmy koło południa, ale po niej (bardzo nieśmiałej) indeksy ruszyły jeszcze szybciej na północ. Być może trochę w tej fazie pomogła bankom (najmocniejszy sektor) pomogła informacja o powierzeniu Pekao SA, BRE i Societe General pośrednictwa w lokowaniu emisji obligacji skarbu państwa. Był to jednak raczej po prostu pretekst. Generalnie liczono na to, że nawet słabe dane z USA zostaną zlekceważone, a lepsze od oczekiwań doprowadzą do dużych wzrostów na wszystkich giełdach.
I rzeczywiście publikacja bardzo słabych, ale będących w granicach oczekiwań, danych z amerykańskiego rynku pracy doprowadziła na początku do istnej euforii. WIG20 rósł już nawet ponad 4 procent. Potem jednak na świecie sytuacja się zmieniła, a to i u nas zaczęło znacznie zmniejszać skalę zwyżki. Popyt jednak nadal walczył, ale końcówka sesji (ze szczególnym uwzględnieniem fixingu) była słabsza – WIG20 zyskał 2,3 proc. W niczym nie zmienia to pozytywnego, byczego obrazu rynku.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi