Środa przyniosła kontynuację spadków w całej Europie. Inwestorów zelektryzowała tym razem plotka o obniżeniu ratingu Francji - dementi niewiele pomogło. Bank Szwajcarii zapowiada interwencję. Ale frank nie chce odpuścić.
Na giełdy w USA, w Australii, Nowej Zelandii i na Dalekim Wschodzie wrócił optymizm, choć to, co się działo za oceanem niewiele miało wspólnego z logiką.
Giełdy w Tokio i Osace do jesieni zamierzają uzgodnić warunki fuzji – podała agencja Reutera. Operatorzy obu parkietów twierdzą jednak, że żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły.
Kolejna porcja słabych danych z USA podziałała na inwestorów jak zimny prysznic, którego nie dało się dłużej ignorować. A oznaczało to głębokie spadki na giełdach Ameryki i wyraźną przecenę w Azji dziś rano.
Środa była kolejnym dniem spadków notowań na nowojorskich giełdach. Główne indeksy traciły przede wszystkim na skutek obaw o ekonomiczne skutki kataklizmu w Japonii.
Indeks Nikkei 225 spadł w poniedziałek, na
otwarciu notowań na giełdzie tokijskiej, o 1,06 proc. do 7.568,36
pkt., czyli do najniższego poziomu od prawie 26 lat.