Taniec wokół wsparcia

Czwartkowa sesja mogła być w USA przełomowa, ale nią nie była. Już przed sesją nastroje lekko psuły słabe odczyty indeksów PMI w Niemczech i w strefie euro. To oczywiście amerykańskim bykom nie przeszkodziłoby w wygenerowaniu zwyżek, ale doszły jeszcze niejednoznaczne dane amerykańskie.

Taniec wokół wsparcia
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

24.09.2010 09:56

Raport o tygodniowej zmianie ilości wniosków o zasiłek dla bezrobotnych był gorszy od oczekiwań. Przybyło 463 tys. nowych wniosków (oczekiwano 450 tys.). Przypomnijmy, że lepsze dane widziano po tygodniu z poniedziałkowym świętem, co nie mogło dziwić. Kolejny tydzień też był zaskakująco dobry. Nic dziwnego, że zobaczyliśmy pogorszenie. Średnia 4. tygodniowa jednak znowu spadła, co było pozytywnym sygnałem.

Druga partia danych była znacznie lepsza. Indeks LEI, czyli wskaźników wyprzedzających (który niczego tak naprawdę od dawna nie wyprzedza) wzrósł o 0,3 proc. (oczekiwano 0,1 proc.). Niby wszyscy wiedzą, że ten indeks nie ma znaczenia, ale jako pretekst do wykorzystania przez obóz byków nadawał się znakomicie. Poza tym w sierpniu sprzedaż domów na rynku wtórnym wzrosła nieco mocniej niż oczekiwano (7.6 proc.). Po dużym spadku z lipca (27 proc. - do 13. letniego dna) takie odbicie nie mogło dziwić, ale oczywiście byki i to mogły wykorzystać.

Dla rynku akcji minusem były dane z rynku pracy i informacje z Europy, a plusem pozostałe dane makro i informacje ze spółek. Red Hat i Bed Bath & Beyond po środowej sesji opublikowały raporty kwartalne lepsze od oczekiwań. To pomagało indeksowi NASDAQ. Zaszkodził sektorowi finansowemu Bank of America, który obniżył prognozy zysku dla Goldman Sachs i JP Morgan.

Rynek nie bardzo wiedział, co z tymi wszystkimi informacjami ma zrobić. Indeksy po rozpoczęciu sesji zanurkowały, a S&P 500 z łatwością przełamał kluczowy poziom wsparcia na poziomie 1.130 pkt. Potem z równą łatwością nad ten poziom powrócił, a po dwóch godzinach barwił się nawet na zielono. Byki były jednak za słabe, więc znowu zaczął się osuwać. Ostatnia godzina była wręcz fatalna. Nikt rynku nie bronił, a wsparcie pękło jak zapałka.

Ostrzegałem w poniedziałek, że czekają nas jeszcze atrakcje, bo poziom 1.130 pkt. został zbyt łatwo pokonany, a formacja odwróconej RGR była zbyt widoczna, żeby mogła być bez problemów zrealizowana. Pisałem też, że spodziewam się powrotu pod ten poziom, ale pozytywnej końcówki roku. Pod poziom rzeczywiście wróciliśmy, co teoretycznie anuluje sygnał kupna, ale przełamanie było tak niewielkie, że pozostają wątpliwości. Mogło to być tylko naruszenie wsparcia. Sytuacja może wyjaśnić się już dzisiaj.

GPW próbowała w czwartek wzrostu indeksów na rozpoczęciu sesji, bo przecież indeksy na innych giełdach rosły. Jednak bardzo szybko chęć do agresywnego kupna akcji tuż pod oporem zwiędła. Przypomniano sobie, że inne giełdy po prostu odrabiają część strat ze środy, których to strat GPW nie poniosła. Szybko zresztą zapał do kupna akcji na innych rynkach wygasł, a to poprowadziło WIG20 do dołu. Po pobudce w USA skala spadku się zwiększyła. Potem jednak odrabiania strat w USA w połączeniu z raportem z rynku nieruchomości w Stanach i pomoc fixingu doprowadziły do znacznego zredukowania strat. Spadek WIG20 o 0,77 proc. jest niegroźną korektą. Sygnały kupna nadal obowiązują, ale oddalający się opór w każdej chwili może zwiększyć determinację niedźwiedzi.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)