Trzy wielkie problemy dopadły rolników. Źle się dzieje na polach
Przymrozki, susza i grad – tegoroczna wiosna daje się rolnikom we znaki jak nigdy wcześniej. Zniszczenia w sadach i na polach są ogromne. Rolnicy już liczą straty.
Polscy rolnicy muszą mierzyć się z kumulacją trudności pogodowych. Poza kwietniowymi przymrozkami i gradobiciami, cała Polska zmaga się z problemem suszy. Jedno jest pewne, potencjalnie niższe plony na pewno odbiją się na cenach w sklepach.
Długie okresy bez opadów deszczu, z jakimi mamy obecnie do czynienia, mogą wpłynąć na słabsze zbiory. Dlatego nie można wykluczyć, że w takiej sytuacji plonów będzie mniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy ruszyły po kebaby Podolskiego. Byliśmy na otwarciu
Sytuacja jest bardzo trudna. Od stycznia spadło tylko 25–30 mm opadów, a powinno być między 50 a 60 mm. Za dwa tygodnie będzie wielkie larum i to przyniesie realne szkody. – mówi WP Finanse rolnik z Zamojszczyzny, Wiesław Gryn.
Cala Polska w kwietniu na czerwono
Susza zaczyna się od etapu atmosferycznego, czyli okresu bez opadów, który może trwać od kilku do kilkunastu dni – w zależności od przyjętych kryteriów. Brak deszczu powoduje parowanie wody, przez co przesusza się gleba, szczególnie jej wierzchnia warstwa. Wówczas mówimy o suszy glebowej, znanej też jako rolnicza.
Jeśli sytuacja się pogłębia, dochodzi do suszy hydrologicznej, która objawia się spadkiem poziomu wód w rzekach i ograniczonym przepływem. Problem suszy na Opolszczyźnie opisywaliśmy na WP Finanse w marcu.
W lutym w tej części kraju susza była najgorsza od dekady. Około 70 proc. województwa opolskiego stanowią uprawy zbóż. Poza tym rolnicy uprawiają też m.in. rzepak, ziemniaki i rośliny strączkowe. Teraz ten problem rozlewa się na całą Polskę.
Przymrozki demolują uprawy
Susza jest dużym wyzwaniem dla polskich rolników, ale w połączeniu z przymrozkami może znacząco wpłynąć na zbiory, a przez to ostatecznie na ceny żywności na sklepowych półkach. Niestety w tym roku temperatury spadające poniżej zera nie odpuszczają.
Najpierw napsuły krwi rolnikom w kwietniu, a następnie wróciły w maju i trwają. Przymrozki dają się szczególnie we znaki plantatorom borówki amerykańskiej.
Zwykle przymrozki to zjawisko chwilowe i lokalne – ograniczone do pewnego obszaru, obniżeń terenu oraz trwające 2–3 noce. Niestety zjawisko, którego doświadczamy od kilku dni, wykracza swoją skalą i siłą poza tę definicję. Każdej nocy przez kolejne obszary kraju przetaczają się zimne masy powietrza, które niszczą przyszłe plony. – I tu kończy się mowa o lokalnym wpływie tego zjawiska – czytamy informacji przesłanej WP Finanse przez Bartłomieja Milczarka ze Stowarzyszenia Polskich Plantatorów Borówki.
Majowe przymrozki spowodowały duże szkody na Warmii i Mazurach. W rozmowie z PAP Jan Dziadkiewicz, sadownik spod Olsztyna, poinformował, że przemarzły wszystkie kwiaty i zawiązki owoców na śliwach, jabłoniach, winoroślach i brzoskwiniach.
Myślę, że w tym roku nie będę miał żadnych plonów – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. Mróz utrzymywał się wiele godzin, a temperatura sięgnęła -3 stopni.
Na Działdowszczyźnie było jeszcze zimniej – nawet do -5 stopni. Znacząco ucierpiał rzepak, który znajdował się w szczytowej fazie kwitnienia. Kwiaty i młode łuszczyny odpadają, a wielu rolników zaczęło już likwidować uprawy, zastępując je np. kukurydzą. Wymarzły też pszenica ozima, kukurydza i buraki.
– Część plonów przepadnie – mówił dziennikarzom w maju Łukasz Pergoł z Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej.
Rolnicy nie dostaną odszkodowań za grad
Jakby tego było mało, w drugiej połowie kwietnia przez Lubelszczyznę przetoczyło się gradobicie, które zdemolowało uprawy w tym regionie. Największe straty odnotowano w uprawach porzeczki i rzepaku, gdzie zniszczenia sięgają nawet 100 proc.
– Rolnicy mówią, że są takie miejsca, gdzie jest nawet do 100 proc. zniszczeń, bo kwiatostany i młode gałązki zostały wszystkie obite przez grad. W takich przypadkach plonów w tym roku nie będzie albo będą kilkuprocentowe – mówił w kwietniu starosta biłgorajski Andrzej Szarlip.
Kolejnym problemem związanym z kwietniowym gradobiciem jest fakt, że część rolników ubezpiecza się przed gradobiciami dopiero od maja, kiedy to zaczyna się sezon, w którym najczęściej występuje to zjawisko pogodowe. Gradobicie w kwietniu nie było dotąd typowe dla tej części roku.
– W takich przypadkach nie ma możliwości sporządzenia aneksu – ubezpieczenie zwyczajnie nie działa – mówi WP Finanse prezes Lubelskiej Izby Rolniczej Gustaw Jędrek.
Rolnik dodaje też, że to nie jest jedyny problem związany z ubezpieczeniem upraw. Jak mówi WP Finanse Gustaw Jędrek, w wielu przypadkach gospodarze mają trudności z ubezpieczeniami, zwłaszcza przy uprawach kosztownych, jak sady, plantacje jagodowe, tytoń czy chmiel.
Niektóre zakłady ubezpieczeniowe odmawiają zawierania umów, jeśli w ciągu ostatnich trzech lat gospodarstwo odnotowało straty. W takiej sytuacji rolnicy zostają bez ochrony — podsumowuje prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl