Unijne lobby rolnicze za umową handlową z USA; Kongres może opóźnić
Unijne lobby rolnicze dostrzega duże korzyści dla producentów po obu stronach Atlantyku z nowej umowy handlowej UE-USA. Z Waszyngtonu płyną jednak sygnały, że przed jesiennymi wyborami Kongres może nie zgodzić się na tzw. szybką ścieżkę akceptacji tej umowy.
08.02.2014 | aktual.: 08.02.2014 08:51
O korzyściach związanych z negocjowanym od ubiegłego roku nowym porozumieniem handlowym (zwanym Transatlantyckim Partnerstwem Handlowym i Inwestycyjnym - TTIP) mówili w piątek w Waszyngtonie liderzy COPA COGECA (czyli największej europejskiej organizacji zrzeszającej rolników i spółdzielnie rolnicze z 28 państw Unii Europejskiej), którzy spotkali się ze swymi amerykańskimi odpowiednikami oraz przedstawicielami administracji prezydenta Baracka Obamy i Kongresu.
USA jest największym rynkiem dla europejskich produktów rolnych wysokiej jakości, rośnie zainteresowanie europejskim serem, wędlinami i winem. Niemniej istniejące bariery administracyjne oraz różnice w regulacjach sprawiają, że bardzo często producentom po prostu nie opłaca się eksportować. Np. jeśli ser camembert zostaje przez amerykańskie służby celne zatrzymany na granicy na dodatkowe kontrole, to nawet jeśli w końcu okaże się, że spełnia wszystkie normy, będzie nadawał się już tylko do wyrzucenia, bo minie data dopuszczająca go do sprzedaży.
Inny przykład z własnego doświadczenia podał prezes COGECA Christian Pees, który jest francuskim rolnikiem oraz producentem pasztetu foie gras. Eksportuje ten wytwarzany z gęsich lub kaczych wątróbek francuski rarytas do wielu państw; próbował też do USA. Wybudował dodatkową ubojnię spełniającą znacznie wyższe niż unijne normy i ściągnął kontrolerów z USA w celu uzyskania niezbędnego certyfikatu. - Zostałem jednak skonfrontowany z tak wieloma barierami, że byłem zmuszony do przeniesienia produkcji za Atlantyk, by odpowiedzieć na zapotrzebowanie amerykańskich klientów i restauracji - powiedział. Produkcja na miejscu okazała się znacznie łatwiejsza, a standardy niższe niż przy eksporcie. Niestety musiał zwolnić we Francji ok. 80 pracowników.
Przewodniczący COPA Albert Jan Maat szacuje, że aż trzy czwarte zysków, jakie mogą przynieść rozmowy handlowe UE-USA, będzie pochodzić właśnie ze zniesienia rozmaitych barier pozacelnych, jak dodatkowe wymogi administracyjne czy kontrole. Należą też do nich bariery fitosanitarne, które obecnie zupełnie blokują rynek USA dla europejskiego sektora warzyw i owoców. Zyski z redukcji taryf celnych będą znacznie mniejsze, bo już teraz są niskie (średnio 5-7 proc.).
Rolnictwo uważa się za jedną z najtrudniejszych części tych negocjacji. Ale zdaniem przedstawicieli COPA COGECA umowa wcale nie musi harmonizować europejskiej i amerykańskiej legislacji dotyczącej standardów bezpieczeństwa żywności. To byłoby zbyt trudne. Producenci, którzy chcą eksportować za ocean, muszą natomiast spełniać te same standardy, które obowiązują tamtejszych producentów. - Umowa musi być uczciwa, szanować oczekiwania konsumentów i standardy produkcji unijnej, zapewniając jak największą konwergencję regulacji, gdzie to możliwe - powiedział Maat.
Zastrzegł, że nie może być mowy o otwarciu europejskich rynków dla amerykańskiej wołowiny produkowanej z użyciem hormonów czy drobiu odkażanego związkami chloru, skoro te metody są zakazane w UE. - Tu samo etykietowanie nie wystarczy - powiedział. Jego zdaniem etykietowanie może być natomiast rozwiązaniem w trudnej kwestii GMO. - Chcemy mówić o GMO w sposób praktyczny, bo w przyszłości potrzebujemy każdej innowacji, by produkować więcej żywności i lepszej jakości - powiedział.
W przyszłym miesiącu w Brukseli odbędzie się kolejna tura negocjacji Komisji Europejskiej z rządem USA; wcześniej w Waszyngtonie spotkają się komisarz UE ds. handlu Karel De Gucht i przedstawiciel USA ds. handlu Michael Froman.
Niemniej z Kongresu płyną sygnały, że administracja Baracka Obamy może nie otrzymać zgody na tzw. TPA (trade promotion authority), czyli szybką ścieżkę akceptacji umowy handlowej. A przynajmniej nie przed jesiennymi wyborami do Kongresu. W UE ta ścieżka polega na tym, że efekt negocjacji bez możliwości wnoszenia poprawek akceptuje (bądź odrzuca) Parlament Europejski i kraje członkowskie w Radzie UE. Tymczasem Kongres (o ile ścieżka przyjmowania umowy nie zostanie zmieniona) będzie miał możliwość wnoszenia poprawek do porozumienia.
W orędziu o stanie państwa prezydent Obama apelował 28 stycznia do kongresmenów, by zgodzili się na szybką ścieżkę, co "pomoże zdobyć nowe rynki dla 'produktów Made in USA'". W odpowiedzi usłyszał jednak sprzeciw i to z własnej partii. - Jestem przeciwny szybkiej ścieżce. Myślę, że każdy dobrze poinformowany też by teraz na to nie naciskał - powiedział lider większości Demokratów w Senacie Harry Reid. Przeciwni są też niektórzy Republikanie, choć ta partia tradycyjnie jest bardziej prorynkowa. Obawiają się, że Obama pójdzie w negocjacjach z UE na zbyt duże ustępstwa.
Brak TPA dla rządu nie tylko wydłużyłby ratyfikację TTIP, ale skomplikowałby też sam proces negocjacji. Strona unijna nie mogłaby mieć pewności, że to, co uzgodni z rządem USA, jest już ostateczne. - Zakończenie negocjacji będzie możliwe, jak będziemy mieli jasność co do tego, czy USA zdecydują się na szybką ścieżkę. W tym momencie trudno powiedzieć, czy tak się stanie. To, co mogę powiedzieć - to że z europejskiej perspektywy możemy to zrobić (zakończyć negocjacje - PAP) w ciągu roku - mówił pod koniec listopada ub. roku De Gucht.
Z Waszyngtonu Inga Czerny