„Windows dressing” - ciąg dalszy
Po poniedziałkowym wzroście indeksów w USA nastroje były we wtorek nadal doskonałe. Kończące półrocze „window dressing” i czekanie na prawie pewne zaakceptowanie pakietu pomocowego przez grecki parlament pomagało bykom.
29.06.2011 09:25
Mówiło się o tym, że w środę szefostwo największych niemieckich banków i ubezpieczycieli spotkają się z przedstawicielami ministerstwa finansów, żeby wypracować rozwiązanie zbliżone do tego, co osiągnęli Francuzi. Po rynku chodziły też uporczywe pogłoski o europejskim planie B. Podobno, jeśli nawet parlament grecki odrzuci program oszczędnościowy, to strefa euro ma jakiś tajemniczy plan, dzięki któremu Grecję uratuje. Ja w taki plan nie wierzę, ale w końcu półrocza każdy preteksty był wykorzystywany do podniesienia indeksów.
Dane makro były raczej słabe. Raport S&P/Case-Shiller o cenach domów w kwietniu jest zazwyczaj lekceważony, ale tym razem upajano się tym, że pierwszy raz od ośmiu miesięcy ceny wzrosły w stosunku do poprzedniego miesiąca (0,7 proc.). Jednak w stosunku do minionego roku spadły tak jak oczekiwano o 4 proc. Dużo bardziej istotny indeks zaufania amerykańskich konsumentów podawany przez Conference Board spadła w czerwcu do poziomu najniższego od listopada 2010 roku (58,5 pkt.). Oczekiwano niewielkiej zmiany i poziomu 60,5 pkt.
Indeksy giełdowe od początku dnia kontynuowały wzrosty z wyraźnym zamiarem testowania linii szyi hipotetycznego podwójnego dna (1.299 pkt.). Pewność tego, że problem Grecji jest już rozwiązany była oszałamiająca. Wyglądało to tak jakby nikt nie obawiał się społeczeństwa greckiego, co uważam za poważny błąd. Owszem zapewne rewolucji (na razie) nie będzie, ale ważne są tu słowa „zapewne” i „na razie”. Bykom pomógł i to bardzo nie tylko okres „window dressing”, ale i to, że nie było reakcji po publikacji bardzo słabego odczytu indeksu Conference Board. Gracze doszli do wniosku, że słaby drugi kwartał jest już w cenach, a teraz trzeba grać na lepszy kwartał trzeci. Jeśli Grecja nie przeszkodzi to takie rozumowanie jest słuszne.
GPW nie poddała się również we wtorek optymizmowi płynącemu z innych giełd. WIG20 rozpoczął sesję na czerwono i nie reagował na wyraźną poprawę na innych giełdach. Wyglądało to tak jakby poniedziałkowy powrót z dużego spadku do niewielkiego osunięcia nasz rynek traktował jako wzrost. To świadczyło o jego dużej słabości. Po południu delikatne osuwanie zamieniło się na równie delikatne odrabiania strat. Indeks rysował formację filiżanki często zapowiadającą zwyżki. I rzeczywiście, po pobudce w USA indeksy zaczęły szybciej rosnąć idąc za swoimi europejskimi odpowiednikami. Udało się nawet wypracować niewielkie plusy, ale końcówka sesji znowu była słaba.
Zakończenie dnia spadkiem o 0,2 proc., na nadal małym obrocie nie ma żadnego znaczenia prognostycznego, mimo że ważne wsparcie zostało naruszone (2 punkty). Dopiero potwierdzenie przełamania dałoby poważny sygnał sprzedaży.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi