Zadyma i protest w Poznaniu; związkowiec w szpitalu

Ulicami Poznania przeszła manifestacja w obronie miejsc pracy w Zakładach Cegielskiego. Z powodu trudnej sytuacji przemysłu stoczniowego, fabryka w Poznaniu przeżywa poważne problemy i zapowiada poważną redukcję załogi. Związkowcy poszli pod urząd wojewódzki, próbowali dostać się do środka. W kierunku policji leciały kamienie i jajka, na miejscu są też anarchiści. Doszło do starć, kilku policjantów jest rannych, do szpitala trafił też - wg. informacji TVN24 - jeden ze związkowców z podejrzeniem pęknięcia żebra. Wiceszef "Solidarności" uważa, że wśród demonstrantów byli tajni agenci.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP

Przed urzędem demonstrowało kilka tysięcy związkowców - m.in. pracowników zakładów Cegielskiego, stoczniowców, górników. "Tusk, nie kłam więcej! Manifestujemy w obronie pracy!" - to napisy na z transparentach niesionych przez uczestników demonstracji. Kordon policyjny stoi nieruchomo przed urzędem. "To jest wasza demokracja, faszyści!" - słychać było bojowe okrzyki.

Doszło do prowokacji wąskiej grupy anarchistów w koszulkach związkowców - tak uważa policja, dodając, że protest generalnie był pokojowy. Przez dwadzieścia minut przed urzędem zrobiło się gorąco - w ruch poszły kamienie, związkowcy próbowali siłą dostać się do urzędu wojewódzkiego. Policja musiała interweniować. W końcu związkowcy złożyli petycję do premiera na ręce wojewody wielkopolskiego Piotra Florka.

- Wśród protestujących byli tajni agenci. Stoczniowcom udało się nie przekroczyć pewnych granic - mówił na antenie TVN 24 Karol Guzikiewicz, wiceszef "Solidarności" w stoczni gdańskiej.

Związkowcy zapowiadali, że będzie to największa manifestacja robotnicza w Poznaniu od 1956 roku. Do Poznania przyjechali związkowcy z całej Polski, przede wszystkim zaś stoczniowcy z Gdańska, Gdyni i Szczecina. Manifestacja, tak jak protest w Czerwcu '56 roku, zaczęła się na terenie fabryki. Manifestanci przechodzą tą samą historyczną trasą do centrum miasta.

Związkowcy apelowali do rządu Donalda Tuska o podjęcie konkretnych działań. Chodzi między innymi o zahamowanie zwolnień i zagwarantowanie środków na odprawy i zaległe wypłaty.

Poznańskie zakłady imienia Hipolita Cegielskiego to przede wszystkim główna fabryka silników okrętowych. Pracę straciło już pół tysiąca osób. Wydział produkcji silników okrętowych w poznańskich zakładach czeka likwidacja. Zdaniem związkowców, szykują się następne zwolnienia, tym razem w spółkach - córkach kombinatu.

Tadeusz Pytlak, przewodniczący Solidarności w Zakładach Cegielskiego, winą za złą sytuację zakładu obarcza rząd i jego nieudolną politykę w sprawie stoczni. Przypomniał, że upadające stocznie to nie tylko problem dla pracowników przemysłu stoczniowego. To również poważne kłopoty dla zakładów, które kooperowały z zakładami w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Pracuje w nich około 80 tys. pracowników, których zakłady przeżywają teraz poważne kłopoty.

Przewodniczący NSZZ Solidarność Janusz Śniadek zapowiedział, że jego związek nie pozwoli na to, by polskie zakłady upadały w ciszy. Przypomniał, że podczas wrześniowej demonstracji w Szczecinie w obronie przemysłu stoczniowego ostrzegano rząd przed problemami firm kooperujących ze stoczniami. Niestety, rząd nie zaproponował niczego, co mogłoby pomóc w ochronie zagrożonych miejsc pracy.

Janusz Śniadek zarzucił rządzącym niekompetencję w sprawie prywatyzacji polskich stoczni. Podkreślił, że "afera stoczniowa" to głównie popis niekompetencji urzędników państwowych. Okłamali oni - zdaniem Śniadka - pracowników stoczni, obiecując im sprzedaż zakładu kontrahentowi, którego nie było. Teraz zamiast wyjaśniać sprawę, politycy wykorzystują ją do rozgrywek politycznych. - Domagamy się od polskiego parlamentu, od polskich polityków, żeby przestali zajmować się sobą. Żeby przestali ratować swoje stołki w rządzie i w Sejmie, a zaczęli zajmować się ratowaniem miejsc pracy dla Polaków - powiedział Śniadek.

Wybrane dla Ciebie

Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych