Znak STOP. Ważny wyrok dla rowerzystów
Zdarzenia drogowe w pobliżu znaku STOP z pozoru wydają się proste do rozstrzygnięcia. Uznajemy, że winę ponosi osoba, która nie zatrzymała się przed nim. Jednak, jak pokazuje niedawne orzeczenie Sądu Najwyższego, sytuacja może być bardziej skomplikowana.
07.02.2024 19:10
Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie kolizji między rowerzystką a samochodem. Sprawa trafiła do SN, ponieważ obie strony nie zgadzały się z wyrokiem niższych instancji. Szczególnie niezadowolona była rowerzystka, która nie zgadzała się z przypisaniem jej winy, mimo że zatrzymała się przed znakiem STOP. Sprawę opisała "Rzeczpospolita".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy podatek na armię. Czy to dobry pomysł? - Marcin Piątkowski - Biznes Klasa #16
Rowerzystka domagała się zadośćuczynienia
Jak donosi dziennik, rowerzystka została potrącona w trakcie wjeżdżania na ruchliwą poprzeczną ulicę. Kobieta pozwała towarzystwo ubezpieczeń kierowcy auta, domagała się zadośćuczynienia i ustalenia odpowiedzialności za szkody powstałe w przyszłości.
Na początku Sąd Okręgowy oddalił jej żądania uznając, że to ona spowodowała wypadek, wjeżdżając rowerem na drogę z pierwszeństwem przejazdu. Jednak Sąd Apelacyjny w Lublinie nakazał SO ponowne rozpoznanie sprawy.
Jego zdaniem ubezpieczyciel nie udowodnił, że wypadek nastąpił z wyłącznej winy poszkodowanej. Po ponownym rozpoznaniu sprawy, Sąd Okręgowy zasądził na jej rzecz 10 proc. oszacowanej wysokości zadośćuczynienia, odszkodowania i renty uznając, że przyczyniła się do wypadku w 90 proc. Natomiast kierowca samochodu nie zachował należytej ostrożności i nie wziął pod uwagę możliwości, że rowerzystka z drogi podporządkowanej może nagle wjechać na jego pas ruchu. Ten wyrok utrzymał sąd apelacyjny - podaje "Rz".
Nie wystarczy samo zatrzymanie
Jak podaje dziennik, obie strony odwołały się do Sądu Najwyższego. Poszkodowana zarzuciła, że ustalenie stopnia jej winy było niemożliwe, gdyż nie było dowodu, że nie zatrzymała się przed znakiem STOP. SN uznał, że to, czy kobieta rzeczywiście zatrzymała się przed znakiem, nie jest w tym przypadku istotne.
"Nie wolno wjeżdżać na skrzyżowanie bez upewniania się, że obydwa pasy ruchu na drodze z pierwszeństwem są wolne od zbliżających się pojazdów. Znak STOP ma wymusić na wjeżdżających na skrzyżowanie upewnienie się z należytą starannością, że droga jest wolna. Zatrzymanie się, a następnie wjechanie na skrzyżowanie mimo braku wolnej drogi, na skutek niedokładnego rozejrzenia się, nie zwalnia z odpowiedzialności za wypadek i nie zmniejsza odpowiedzialności. Także nienależyta widoczność, ograniczona przez budynki lub inne przeszkody nie zwalnia z odpowiedzialności. Wcześniejsze niezatrzymanie się przed znakiem jest bez znaczenia wobec faktu wjechania na skrzyżowanie mimo braku wolnej drogi" - wskazał w uzasadnieniu sędzia Dariusz Pawłyszcze cytowany przez dziennik.
Sędzia Sądu Najwyższego dodał, że "przy braku zarzutu nadmiernej szybkości kierowcy lub jego nienormalnie opóźnionej reakcji, SA dysponował wszystkimi danymi do oceny winy poszkodowanej. Nawet gdyby nie było możliwe pełne odtworzenie zachowania się poszkodowanej mającego wpływ na stopień przyczynienia się, nie zwalniałoby to jej z przynajmniej częściowej odpowiedzialności za wypadek".