ZUS grozi strajkiem!
To się nie podoba pracownikom ZUS: Zbyt duże obciążenie pracą. Pogarszająca się atmosfera w biurach. Niepewność zatrudnienia. Niskie podwyżki.
Pracownicy ZUS się skarżą, że za mało zarabiają, a za dużo pracują. Narzekają, że w firmie mają stresy, bo szefowie ich dręczą. A najbardziej nie podoba się im to, że w tym roku dostaną za niskie podwyżki, bo średnio tylko po 40 zł, a poprzednio było aż 70 zł. I dlatego związkowcy z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych chcą zastrajkować.
W ZUS pracuje 47 tys. urzędników, którzy średnio zarabiają ponad 3,6 tys. zł brutto. Każdy z nich dostał w tym roku średnio po 40 zł podwyżki. Ale związkowcy twierdzą, że to za mało, tym bardziej, że rok temu do pensji Zakład dorzucił im niemal dwa razy tyle. Tymczasem w 2011 na wynagrodzenia i nagrody dla pracowników ZUS zarezerwowano ponad 2 miliardy złotych!
– Wysokość funduszu wynagrodzeń będzie uzależniona od sytuacji ekonomicznej państwa – mówi Jacek Dziekan, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. – W 2010 roku, w związku z ogólnoświatowym kryzysem nastąpiło zamrożenie funduszu wynagrodzeń. Niewielkie podwyżki płac w ZUS, płac, które – co należy podkreślić – należą do najniższych w administracji publicznej, były możliwe dzięki oszczędnościom poczynionym w Zakładzie – wyjaśnia Faktowi.
Ale to tłumaczenie do związkowców nie trafia. Chcą więcej zarabiać i tyle. A lista z ich pretensjami wręcz końca nie ma. – Narastające niezadowolenie pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek działań ze strony pracodawcy, zmierzających do poprawy warunków pracy i płacy, prowadzi wprost do sporu zbiorowego – podaje na łamach Kroniki Związkowej OPZZ Beata Wójcik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników ZUS. I dalej wymienia żale: – Nieudane próby przeszczepienia reguł korporacyjnych, pogarszająca się atmosfera pracy, napięcia powodujące konflikty, stres i coraz częściej występujące zjawisko mobbingu, ogromne poczucie zagrożenia, brak perspektyw na pokrywające wzrost cen podwyżki bardzo niskich uposażeń – tak pracę w ZUS opisuje przewodnicząca Wójcik.
Co na to kierownictwo Zakładu? Odpiera zarzuty związkowców i przekonuje, że urzędników nikt nie prześladuje. – Nie wiem, na jakiej podstawie sformułowana została teza o „coraz częściej występującym mobbingu”. Dementuję również informacje, jakoby pracownicy ZUS byli ponadnormatywnie obciążeni pracą – zapewnia nas w rozmowie Jacek Dziekan.
Związkowcy już wysłali do minister pracy Jolanty Fedak (51 l.) list, w którym wszystkie pretensje, jakie mają do swego pracodawcy, opisali. Ale na poparcie szefowej resortu liczyć nie mogą. Jak się dowiedzieliśmy w ministerstwie, związkowcy ZUS zostali odesłani do swego prezesa Zbigniewa Derdziuka (49 l.). – Oczywiście, rozmowy toczą się na bieżąco. Jestem dobrej myśli – mówi nam Jacek Dziekan.
Ale protest i tak jest w planach związkowców. Najpewniej oflagują budynki ZUS i zorganizują tzw. strajk włoski, czyli będą wykonywać obowiązki, ale w znacznie wolniejszym tempie. – Zapewniam, wypłaty emerytur i rent są i pozostaną niezagrożone – Jacek Dziekan uspokaja emerytów, którzy nawet jakby chcieli, strajkować nie mogą. A co miesiąc do ich portfeli wpływa znacznie mniej niż do kieszeni pracowników ZUS. Przeciętna emerytura wynosi 1,7 tys. zł. Urzędnik, który narzeka na pracę w ZUS, ma dwa razy więcej.