Zwolniony z pracy, ukrył się pod ziemią w kopalni
Zaginionego mężczyznę, poszukiwanego od pewnego czasu przez rodzinę,
znaleziono w poniedziałek 765 metrów pod ziemią w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni "Wujek". 46-latek we wrześniu został zwolniony tam z pracy.
Jak poinformował PAP we wtorek rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, były górnik - z prawie dwudziestoletnim stażem pracy - ukrywał się w rudzkiej części tego zakładu, dawniej samodzielnej kopalni Śląsk.
Mężczyznę znaleziono w komorze sanitarnej w pobliżu przekopu głównego, w miejscu, gdzie na co dzień nie ma wielu osób. Nie wiadomo na razie, jak długo przebywał pod ziemią, a także czy cały czas był w tym samym miejscu. Przewieziony na powierzchnię, został ze względu na odwodnienie i osłabienie odwieziony - w asyście policji - do szpitala w Chorzowie.
"W kopalni jeden z pracowników zgłosił zauważenie kogoś, kto prawdopodobnie nie powinien się tam znajdować. Podczas poniedziałkowej kontroli w jednym z wyrobisk trafiono na byłego pracownika kopalni. Nie miał przy sobie indywidualnej karty identyfikacyjnej, lampy, aparatu ucieczkowego" - relacjonował Jaros.
Rzecznik wyjaśnił, że właśnie brak jakiegokolwiek sprzętu był prawdopodobnie powodem niezauważenia obecności mężczyzny pod ziemią. Systemy bezpieczeństwa i identyfikacji pracowników kopalń opierają się bowiem o takie rozwiązania jak: karty identyfikacyjne, nadajniki w lampach i ewidencję aparatów ucieczkowych.
"Problem też w tym, że jeśli ten górnik pracował tam prawie 20 lat, wiele osób znało go z widzenia. Nie każdy musiał wiedzieć, że ta osoba już tam nie pracuje" - powiedział rzecznik.
Według domysłów pracowników kopalni, byłemu górnikowi musiało pomóc doświadczenie. Znał bowiem drogi, sposoby wejścia, procedury związane ze zjazdami oraz metody omijania systemu kontroli. Przez wiele lat pracy pewnie dobrze poznał też podziemne wyrobiska zakładu - sięgające łącznie prawie 100 kilometrów.
Poszukiwania 46-letniego mieszkańca Chorzowa trwały od 2 lutego. Wtedy zaginięcie mężczyzny zgłosiła rodzina, mimo że po raz ostatni był widziany 6 stycznia. Rzeczniczka chorzowskiej policji Justyny Dziedzic powiedziała PAP, że policjanci, którzy rozmawiali z nim w szpitalu odebrali od niego oświadczenie, że nie był przez nikogo przetrzymywany i że czuje się dobrze.
Policjantka dodała, że mężczyzna był osłabiony i raczej niechętnie rozmawiał z funkcjonariuszami. Według Dziedzic istnieje podejrzenie, że 46-latek mógł przebywać pod ziemią nawet kilka tygodni. Nie wiadomo, co skłoniło go do ukrycia się w dawnym miejscu pracy; zgłaszająca zaginięcie rodzina sygnalizowała jedynie, że poszukiwanego dręczył fakt utraty pracy.
"Ponieważ prowadziliśmy postępowanie w sprawie zaginięcia, osoba poszukiwana odnalazła się, a ze strony zakładu pracy dotąd nie wpłynęło zawiadomienie związane np. ze sprowadzeniem przez tę osobę zagrożenia na innych pracowników, nie było potrzeby, aby policjanci wykonywali w tej sprawie dalsze czynności" - zaznaczyła Dziedzic.
Pytani, czy ukrywającemu się w kopalni mężczyźnie nie musiał pomagać ktoś z pracowników, przedstawiciele Holdingu nie chcieli o tym przesądzać. Zapewniali natomiast, że we wszystkich kopalniach spółki wdrożono już procedury uszczelnienia systemu identyfikacji i kontroli - mające zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.