Biznesmeni w habitach

W sklepach "Produkty Benedyktyńskie" za kilogram kiełbasy wiejskiej zapłacimy 34 zł, kilo kabanosów kosztuje 55 zł. W supermarketach wiejska jest o połowę tańsza, a Sokołowskie de lux kosztują prawie cztery razy mniej! Aż korci, żeby zapytać: z czego oni to robią?

Biznesmeni w habitach
Źródło zdjęć: © AP | Tara Todras-Whitehill

26.09.2011 | aktual.: 28.09.2011 07:11

Są jak ojciec Rydzyk, choć skala i branża nie te. Za to przebojowość - kto wie czy nie większa. Zresztą wyniki mówią same za siebie. Zakonnicy z Tyńca założyli firmę Benedicte J.G. w 2005 roku. Początkowo chodziło o załatanie dziury w budżecie zakonu, teraz po kilku latach działalności to już prężnie działające przedsiębiorstwo.

- Z funduszy uzyskanych ze sprzedaży produktów odnowiono stare skrzydło klasztorne - informuje WP biuro marketingu spółki Benedicte.

O tym, że taka odnowa musiała kosztować, przekonuje nas przedstawiciel jednej z warszawskich firm zajmujących się renowacją m.in. zabytkowych obiektów sakralnych.

- Ile to kosztuje? Wszystko zależy od wieku i stanu obiektu. Każdy jest inny. Można założyć jednak, że nie są to małe pieniądze. Renowacja katedry kosztuje 5 mln złotych - mówi WP przedstawiciel warszawskiej firmy.

Benedyktyni podbili Polskę, oferując produkty żywnościowe produkowane według starych, sprawdzonych receptur. W ich ofercie znajdziemy m.in. wędliny, konfitury, soki, słodycze, makarony, itp.

Produkty zachęcają ciekawie brzmiącymi nazwami. Kupimy tam m.in. ogórki konserwowe według ojca Franciszka (6 zł), ser z cebulką św. Anzelma (16,50 zł/kg), konfiturę medytacyjną ze śliwek (11,50 zł) czy musztardę Zakonu Templariuszy (4,95 zł). To wszystko i wiele więcej kupimy w 44 sklepach "Produkty Benedyktyńskie" na terenie całego kraju.

Mięsa ze Szczyrzyca

Produkcją żywności zajęli się także zakonnicy z Opactwa Ojców Cystersów ze Szczyrzyca. Opactwo od wieków zajmowało się uprawą roli i przetwarzaniem jej płodów wg własnych, do niedawna pilnie strzeżonych receptur. Zakon kultywuje tradycje prowadzenia gospodarstwa czy bazowaniu na starych recepturach. Zakonnicy postanowili jednak połączyć tradycję z nowoczesnością, tworząc markę "Produkt Klasztorny" i uruchamiając sprzedaż produktów m.in. przez internet.

W ofercie sklepu znajdziemy m.in. mięsa, wędliny, smalce, pasztety czy nabiał. Przykładowo za masło klasztorne 200 g tej marki musimy zapłacić 7 zł, a za kabanosy cysterskie 300 g - 18 zł, kiełbasa myśliwska 250 g kosztuje 16 zł.

Marka "Produkt Klasztorny" dostępna jest m.in. w ogólnopolskich sieciach delikatesów Piotr i Paweł, Bomi, Organic Farma Zdrowia, Mościbrody, Mini-Europa, "PSS Społem Bielsko-Biała" oraz w wielu innych punktach hurtowych i detalicznych w największych polskich miastach: Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Gdyni, Sopocie, Katowicach, Szczecinie, Zamościu, Bydgoszczy, Łodzi, Toruniu, Kołobrzegu, Krakowie.

Produkowane ze składników z ekologicznych gospodarstw wędliny, nabiały, pieczywo czy makarony wytwarzane w części na starych klasztornych recepturach, cieszą się dużym zainteresowaniem wśród konsumentów.

Podobną działalność - sprzedaż produktów opartych na recepturach zakonników - prowadzi Manufaktura Kapucynów z Krakowa. W ofercie ich sklepu znajdziemy tradycyjne produkty kapucyńskie - w tym tradycyjną, znaną na całym świecie nalewkę kapucyńską, zwaną Balsamem Kapucyńskim, a także herbaty, miody, słodycze, pieczywo, syropy ziołowe i wiele innych.

200 ml butelka Balsamu Kapucyńskiego kosztuje 38,50 zł, a miód akacjowy 500g niecałe 20 zł. To niedrogo. Jednak już w przypadku makaronu orkiszowego to już 10 zł za 250g. W sklepach podobne produkty można dostać o połowę taniej.

Kapucyni sprzedają swoje produkty przez internet oraz w swoim sklepie w Krakowie przy ul. Loretańskiej 11. Ale nie tylko. Znajdziemy je także w sklepach "Produkty Benedyktyńskie" oraz piętnastu innych punktach w całej Polsce.

Skąd parafie mają pieniądze?

Parafie utrzymują się zazwyczaj z kolekty, czyli ofiar składanych przez wiernych na tacę w trakcie nabożeństw. Pieniądze zebrane w ten sposób przeznaczane są jedynie na cele związane z kościołem, taki jak zaopatrzenie w wino mszalne, świece, a także opłacenie pracowników (organista, sprzątający). Drogie jest oczywiście ogrzanie kościoła w trakcie zimy.

Drugim źródłem dochodów jest tzw. Iura Stolae, czyli opłaty składane przez wiernych proboszczowi za niektóre posługi duchowne (np. ślub, chrzest czy pogrzeb). Pieniądze zebrane w ten sposób są przeznaczane na potrzeby własne księży, jak opłaty za mieszkanie czy jedzenie. Istnieje tutaj jeden warunek - księdzu przysługuje prawo tylko do ofiary za jedną mszę świętą dziennie, a pozostałe zebrane środki przeznaczane są np. dla chorych kapłanów.

Będą następni?

O otwarciu sklepu z własnymi wyrobami poza terenem zakonu myślą cystersi z Wąchocka. Na razie prowadzą własną kawiarnię w opactwie, a także sklepik, gdzie nabyć można napoje, lody oraz różnego rodzaju konfitury i przetwory wytwarzane tradycyjnymi metodami, bez dodatków konserwantów.

- Naszym celem przy założeniu tej kawiarenki była chęć, aby zmęczeni ludzie, nawet okoliczni, nie tylko odwiedzający, mogli usiąść, odpocząć, może i Boga znaleźć, wyciszyć się - mówi opat Eugeniusz Augustyn.

Lokalik znajduje się w odnowionych wnętrzach parteru Domu Opata. Tam skosztujemy takich potraw, jak pierogi mnicha czy kiszka cysterska. Kawiarnia działa dopiero od Bożego Ciała.

- Myśleliśmy też o otwarciu gdzieś na zewnątrz sklepu ze swoimi specjałami, ale to jeszcze nie teraz. Na razie robimy wszystko pomalutku, drogą małych kroczków z Bożym błogosławieństwem - stwierdza ojciec Eugeniusz. - W przyszłości myślimy o zrobieniu kilku pokoi gościnnych na dachu opatówki, ale do tego potrzeba większych środków, zaangażowania jakiejś pomocy finansowej z zewnątrz, jakiejś grubej ryby.

Priorytetem dla zakonników było odnowienie świątyni i przywrócenie jej dawnego blasku.

Sukces czy porażka?

O sukcesie czy porażce tego typu sieci czy sklepów wciąż trudno przesądzać. To młody, perspektywiczny rynek, ale o specyficznej grupie docelowej.

- Wszystko zależy od odbiorcy, grupy docelowej - mówi WP Piotr Rogowiecki z Pracodawców RP - Dla osób wierzących, religijnych taka sieć czy sklep może być bardzo atrakcyjna. Gorzej jeśli ktoś nie jest wierzący, albo wręcz negatywnie nastawiony do religii. Wówczas rodowód kościelny może nie mieć żadnego znaczenia bądź wręcz odstraszać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)