"Czuję się jak natręt". Rozkręca biznes w parku, kontrole ma non stop
Dariusz Łachowski, po stracie pracy, rozkręcił własny biznes w warszawskim parku. Kilka lat później przedsiębiorca oskarża miejskie służby o nękanie. -Czuję się jak natręt. Płacę za to i chcę płacić. Nie chcę nic za darmo - mówi WP Finanse Łachowski.
Wszystko zaczęło się od pomysłu na założenie własnego biznesu, który urodził się w głowie Dariusza Łachowskiego w 2020 r. W styczniu, tuż przed lockdownem, nasz rozmówca stracił pracę. Chwilę później w Polsce wybucha epidemia Covid-19. Pan Dariusz rozsyła CV, ale telefony milczą. - W domu ja, bez pracy, żona na macierzyńskim i czwórka dzieci – wspomina.
Kilka miesięcy później, w maju, zatrudnienie traci też żona pana Dariusza. Wtedy mężczyzna przypomina sobie o dawnej propozycji swojego znajomego, by wejść we franczyzę Bike Cafe.
- Za coś trzeba płacić raty kredytu i rachunki. Ja, przez lata "pan biały kołnierzyk", będę sprzedawać kawę. Trudno. Nie mam z tym problemu – zaciska zęby.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy ruszyły po kebaby Podolskiego. Byliśmy na otwarciu
Po dwóch dniach szkolenia pan Dariusz zaczyna rozkręcać biznes. Lokalizację przejmuje od poprzednika, rowerową kawiarnię ustawia w warszawskim Ogrodzie Krasińskich. Zaczyna od pracy w weekendy, niedługo przestawia się jednak na pracę 7 dni w tygodniu.
Klienci szybko zaczęli mnie akceptować. W tle grałem jazz, na potykaczu (stojak reklamowy, często ustawiany przed sklepami – przyp. red.) wypisywałem cytaty Marka Twaina i Alberta Einsteina. To się stałym bywalcom parku bardzo podobało - opowiada.
Początek konfliktu z miastem
Sielanka skończyła się pod koniec 2023 r. Łachowski wspomina, że odpowiedzialny za wydawanie pozwoleń na handel Zarząd Zieleni Miejskiej nagle zmienił zasady przyznawania miejsc dla handlarzy. Wnioski zostały zastąpione przez przetargi.
- Główne kryterium? Cena. Kto da więcej. Miasta w ogóle nie interesowało, że wokół mojej kawiarni zdążyła zbudować się cała społeczność - narzeka nasz rozmówca.
To jednak nie wszystko. Dotychczasowe pozwolenia były wydawane na okres pełnego roku. W 2024 r. umowa upłynęła z końcem listopada. Na rozpisanie przetargu na kolejny rok trzeba czekać. Pierwszy wytyczony termin – luty 2025 – zostaje przełożony na początek marca. Ostatecznie umowa trafia znów do Dariusza Łachowskiego, który wraca z Bike Cafe do parku dopiero pod koniec miesiąca. Czyli niemal po czterech miesiącach od jego opuszczenia.
Tym razem urzędnicy wskazują mu jednak konkretne miejsce, w którym może stanąć. Przedsiębiorca przenosi się więc z okolic placu zabaw, gdzie stał przez ostatnie pięć lat, na, jak mówi, "drugi koniec Ogrodu Krasińskich".
- Próbowałem ustawić się w starym, wystanym, miejscu, ale od razu zjawiła się straż miejska. Auto na "bombach". 2 strażników. Straszono mnie, że jeżeli się nie przestawię, to zarekwirują mi sprzęt i wezwą policję. Klienci przyglądali się temu z boku i niczego nie rozumieli. Przestawiłem się. Nie chciałem wojny – opowiada pan Dariusz.
Rozmowy ze strażą miejską
Kolejne wizyty strażników dotyczyły już nowej lokalizacji. Najpierw poszło o obecność potykacza z cytatami znanych ludzi. - Usłyszałem, że to forma reklamy. Tłumaczyłem, że nic na nich nie reklamuję, aforyzmy wypisuję na nich od lat – przypomina Łachowski.
- Kolejne wizyty, słyszę, że mam się przesunąć 10 metrów. Nachodzenie, podjeżdżanie autem na sygnałach świetlnych - dodaje przedsiębiorca.
O stanowisko poprosiliśmy warszawską Straż Miejską. Odpowiedziano nam, że od 1 kwietnia do 11 czerwca 2025 r. strażnicy miejscy przeprowadzili osiem rozmów dyscyplinujących z właścicielem lub z jego pracownikami. Mundurowi mieli zastrzeżenia dot. obecności potykacza i usytuowania kawiarni rowerowej "niezgodnie z przyznanym przedsiębiorcy pozwoleniem".
Straż Miejska tłumaczy, że stosowanie "potykaczy" nie jest dopuszczalne na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy ws. utworzenia parku kulturowego, w obrębie którego usytuowany jest Ogród Krasińskich.
Nieprzestrzeganie tego przepisu stanowi naruszenie Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, za co strażnik może nałożyć mandat karny do 500 zł.
"W przypadku pana Dariusza strażnicy ograniczyli się do rozmów dyscyplinujących" - czytamy w odpowiedzi.
"Płacę miastu 50 tys. zł"
Długi wpis Łachowskiego na forum mieszkańców Muranowa (dzielnicy Warszawy, w której Łachowski prowadzi swój biznes - red.) na Facebooku wzbudził wśród internautów dużo emocji. Przedsiębiorcę postanawia wesprzeć dwoje miejskich radnych, śląc interpelację do Zarządu Zieleni. Odpowiedzi?
- skrócenie okresu działalności wynika z próśb dzierżawców, którzy w zimie nie zarabiają na sprzedaży w parkach;
- nowa lokalizacja kawiarni rowerowej to teren przy głównym wejściu do parku, niedaleko jednej z głównych alei. Urzędnicy tłumaczą, że poprzednie ustawienie kawiarni zasłaniało odwiedzającym pałac, a osoby chcące zrobić zdjęcie pałacowi miały wózek pana Dariusza w kadrze.
Według odpowiedzi przygotowanej przez Zarząd Zieleni mieszkańcy protestowali również przeciwko sprzedaży produktów zawierających cukier w pobliżu miejsca zabaw dzieci.
Nigdy nie otrzymałem z Zieleni Miejskiej żadnej skargi. W ofercie nie miałem żadnej Coca-Coli, Pepsi ani chipsów. Można u mnie kupić batony bezcukrowe, lemoniadę bezcukrową, wodę. Jedyne produkty z cukrem to ciasteczka Lubisie i lizaki Chupa-Chups. Moim głównym produktem jest kawa – broni się Łachowski.
Przedsiębiorca tłumaczy, że chciałby wciąż prowadzić działalność w Ogrodzie Krasińskich. Podkreśla, że w 2024 r. zapłacił miastu za miejsce w parku 50 tys. zł. Od początku działalności - około 100 tys. zł.
- Czuję się jak natręt. Płacę za to i chcę płacić. Nie chcę nic za darmo. Przez te kilka lat wytworzyłem kulturę picia dobrej kawy w parku. To dla mnie coś więcej niż biznes. Nie rozumiem tej zmiany miejsca, nie rozumiem tego skracania okresu dzierżawy, nie rozumiem tych nalotów Straży Miejskiej. Jestem umordowany tym rokiem. Wpisuję w klimat Ogrodu Krasińskich i mogę poddać się ocenie społeczności - deklaruje przedsiębiorca.
- Najbardziej martwiące jest, że obecna umowa kończy się 30 października. W ubiegłym roku umowa kończyła się 30 listopada. To nie jest w tym biznesie tak, że w 5-6 miesięcy zarobię na resztę roku. Przy obecnych kosztach to niemożliwe - kończy Łachowski.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl