Trwa ładowanie...

Czy zabiła ją praca?

Aneta Glińska pracowała w sklepie sieci Biedronka. Zmarła 5 lat temu. Matka twierdzi, że śmierć odpowiada pracodawca.

Czy zabiła ją praca?
d4inie7
d4inie7

Aneta Glińska pracowała w sklepie Biedronka. Zmarła 5 lat temu. Matka twierdzi, że za śmierć odpowiada właściciel sklepu - spółka Jeronimo Martins Dystrybucja. Domaga się ponad 140 tys. zł odszkodowania. Właśnie ruszył w tej sprawie proces cywilny, informuje "Gazeta Wyborcza".

Gazeta podaje, że Aneta w Biedronce przepracowała pół roku. Była zatrudniona jako kasjerka na 3/4 etatu. Po godzinach miała rozładowywywać towar z tirów. Lekarze stwierdzili, że bezpośrednią przyczyną śmierci było pęknięcie tętniaka mózgu. Rodzina nie ma wątpliwości, że do tragedii przyczyniła się praca fizyczna, którą musiała wykonywać. Dziewczyna zmarła w sierpniu 2003 r. Miała wtedy 21 lat. Mieszkała z matką w Ustce i samotnie wychowywała 10-miesięcznego syna.

Grażyna Glińska, matka zmarłej, mówi gazecie, że córka dźwigała ciężary bez wymaganych specjalistycznych badań lekarskich. Dziewczyna miała skarżyć się, że jedyny sprzęt do transportu, ważących ponad tonę palet, to ręczny wózek, który często się psuł. Dlatego też ciężarówki rozładowywała z koleżankami ręcznie. Jak mówiła matce - zdarzało się, że rozładowywała 2 lub 3 tiry dziennie.

Gazeta podaje, że przed śmiercią dziewczyna miała poskarżyć się matce, że z wysiłku bardzo boli ją głowa. Wybrała się do lekarza. tego samego dnia miała stawić się w pracy. Tam zemdlała. Następnego dnia trafiła do szpitala, a stamtąd pogotowie zabrało ją do Akademii Medycznej w Gdańsku. Przeszła dwie operacje, ale lekarzom nie udało się uratować jej życia.

d4inie7

"Nie mam wątpliwości, że Anetę Glińską zabiła niewolnicza praca ponad siły, do której była zmuszana. Bardzo źle się czuła, ale bała się iść na zwolnienie lekarskie, bo podejmując pracę podpisała oświadczenie, że nie będzie korzystać ze zwolnień lekarskich na siebie i dziecko, które wychowywała jako samotna matka" - powiedział gazecie Lech Obara, prawnik ze Stowarzyszenia Poszkodowanych przez JMD - Biedronka, który trzy lata temu zawiadomił Prokuraturę Okręgową w Słupsku o popełnieniu przestępstwa przez spółkę JMD, właściciela sieci Biedronek.

Śledztwo w sprawie śmierci zostało umorzone. Prokuratorom udało się ustalić, że kobiety z usteckiej Biedronki faktycznie pracowały ponad siły, a w sklepie tym drastycznie łamane były przepisy BHP, jednak bezpośredniego związku między ciężką pracą a śmiercią nie udowodniono.

Obara, jak podaje gazeta, złożył zażalenie do sądu. Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się też proces cywilny przeciwko JMD. "Domagamy się odszkodowania dla sześcioletniego syna zmarłej i dla jej matki - w sumie ponad 140 tys. zł, a także zasądzenia na rzecz dziecka renty w wysokości 400 zł miesięcznie" - tłumaczył gazecie przewodniczący Stowarzyszenia Edward Gollent.

d4inie7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4inie7