Deregulacja i tani gaz to czynniki hamujące energetykę jądrową w USA
Zderegulowane rynki energii w niektórych stanach - to zdaniem głównej organizacji amerykańskiego przemysłu jądrowego NEI - najważniejszy czynnik hamujący powstawanie nowych elektrowni w USA. Eksperci wskazują też na dzisiejszą konkurencyjną przewagę gazu.
09.08.2013 | aktual.: 09.08.2013 10:00
W stanach z regulowanymi rynkami energia jest generalnie tańsza a jej cena jest bardziej przewidywalna, w przypadku energii jądrowej przewidywalność ceny jest ważniejsza od jej poziomu - powiedział na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Waszyngtonie wiceprezes Nuclear Energy Institute (NEI) Scott Peterson.
NEI to organizacja skupiająca ponad 350 amerykańskich firm sektora jądrowego.
- Z punktu widzenia inwestora, na południowym wschodzie jest znacznie łatwiej zbudować elektrownię niż np. w Teksasie, gdzie rynek jest zderegulowany i w pełni konkurencyjny. W Teksasie mamy znaczący wzrost źródeł wiatrowych, słonecznych i gazowych - z powodu obfitości surowca na miejscu - ale nie ma dużych projektów - mówił Peterson. Zwrócił jednak uwagę, że także Teksas ma kłopoty z niedoborami energii i stan będzie musiał w swoim czasie przedsięwziąć kroki, by tę sytuację zmienić i przyciągnąć duże projekty.
Peterson podkreślił też, że na rynku regulowanym inwestor może liczyć na zwrot pewnych kosztów jeszcze w czasie budowy, natomiast na uwolnionych, pierwsze przychody zanotuje dopiero ze sprzedaży energii, po latach od rozpoczęcia inwestycji. To bardzo ważny czynnik, często decydujący o danym projekcie - zaznaczył.
Wszystkie budowane obecnie w USA reaktory jądrowe - cztery nowe i jeden kończony po wieloletniej przerwie - znajdują się w płd.- wsch. części kraju.
NEI widzi też szerokie zastosowanie dla SMR - małych reaktorów modułowych o mocy do 300 MW, które wymagają niższych nakładów inwestycyjnych. Pierwszy prototyp tego typu reaktora - mPower firmy Babcock&Wilcox ma powstać ok. 2020 r. w Tennessee. Jest też mniej zaawansowany projekt budowy SMR firmy Westinghouse w stanie Missouri.
W ciągu kilkunastu lat w całym kraju trzeba będzie wyłączyć stare, wyeksploatowane, elektrownie węglowe o łącznej mocy ok. 40 GW, a typowy taki obiekt ma kilkaset MW mocy i 50-60 lat, więc SMR doskonale pasuje w jego miejsce - ocenił T.J. Kim z NEI.
- To oznacza znaczący rynek, bo oprócz dużych źródeł, potrzebne są w innych miejscach sieci mniejsze. Projektowane SMR czy ich zestawy mają właśnie moce porównywalne do typowej elektrowni węglowej - dodał.
Obecnie głównym zagrożeniem dla atomu w USA są niskie ceny gazu, spowodowane rozpowszechnieniem się technologii wydobycia go z łupków - ocenili z kolei szefowie centrolewicowego think-tanku Third Way.
Wiceprezes Third Way Matt Bennett wskazał, że amerykański przemysł jądrowy odradza się po ponad 30 letniej przerwie i od razu musi się skonfrontować z tanim gazem. Podkreślił, że sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że przez lata przerwy w budowie nowych elektrowni, łańcuchy dostaw zostały przerwane, a wielu dostawców - sprzedanych zagranicznym inwestorom. W 2009 r. złożono 20 wniosków o budowę nowych reaktorów, z czego do fazy budowy dotrwały cztery - dodał.
Jednak - zdaniem Benetta - energia jądrowa jest właściwą odpowiedzią na zmiany klimatyczne, a prezydent Barack Obama w 2009 r. słusznie zdecydował się na politykę obniżenia emisji i rozwoju czystych źródeł energii, w tym atomu.
Po raz pierwszy w historii za atomem opowiedzieli się wtedy demokraci, bo republikanie tradycyjne popierali ten kierunek - zaznaczył wiceprezes Third Way Joshua Freed. Jego zdaniem, tradycyjni przeciwnicy energii jądrowej w USA zaczęli się wtedy wykruszać i w przewidywalnej przyszłości nie widać w kraju możliwości, że przeciwnicy znów urosną w realną siłę.
Jego zdaniem, największym wyzwaniem w dziedzinie polityki klimatycznej USA obecnie jest to, że konkurencyjnie atom przegrywa z tanim gazem. - Jako podstawowe źródła energii mamy do wyboru węgiel, atom i gaz - dodał Benett. Podkreślił jednak, że węgiel prawdopodobnie będzie powoli znikać ze względu na emisyjność, a poważnym wyzwaniem dla władz jest doprowadzenie do przywrócenia równowagi pozycji atomu i gazu, dziś przechylonej na stronę gazu.
Znacznie bardziej bezpiecznym rozwiązaniem jest oparcie gospodarki na co najmniej dwóch konkurencyjnych źródłach, a nie na jednym dominującym - mówił Benett. Jego zdaniem, wyjściem z tej sytuacji może być promowanie przez władze użycia gazu do innych celów niż wytwarzanie elektryczności, czy jego eksportu i utrzymywanie warunków, sprzyjających budowie nowych elektrowni jądrowych.
Z Waszyngtonu Wojciech Krzyczkowski