Dlaczego kariery robią miernoty?

Dlaczego tyle miernot robi kariery, a jednostki zdolne i wartościowe nie potrafią się przebić?

Dlaczego kariery robią miernoty?
Źródło zdjęć: © thinkstock

11.04.2011 | aktual.: 11.04.2011 13:05

Aż 73 proc. menedżerów uważa, że mogłoby przejąć stanowisko swojego szefa i lepiej od niego wykonywać obowiązki. Tak przynajmniej wynika z badania Executive Quiz, które firma head-hunterska Korn/Ferry International przeprowadziła w 70 krajach świata.

Dlaczego więc nie sygnalizujemy otoczeniu, że stać nas na więcej? Nie trzeba być psychologiem, aby wiedzieć, że to przez nieśmiałość i kompleksy wykorzystujemy tylko część własnego potencjału. Pracowitość i sumienność zawsze będą w cenie. Jednak aby piąć się na szczyt, potrzeba odwagi, przebojowości i odrobiny brawury.

Kto z nas nie słyszał o Jonaszu? Bóg kazał mu iść do Niniwy. Miał nawoływać jej mieszkańców, aby zaniechali swych niegodziwości. Jednak prorok uchylił się od tego i wsiadł na statek płynący w przeciwnym kierunku. Dla teologów jego dezercja jest pretekstem do mówienia o grzechu zaniechania lub marnowaniu ewangelicznych talentów. Inaczej biblijną historię interpretują psycholodzy – ukuli termin „kompleks Jonasza” w odniesieniu do osób i grup społecznym, które z góry zakładają, że nie są w stanie podołać bardziej odpowiedzialnym zadaniom.

Daj się poznać

Z kompleksem Jonasza zmaga się Grzegorz, który jest menedżerem w jednej z wiodących firm branży IT. Marzy o tym, by zostać kierownikiem ważnego działu. Twierdzi, że osoba, która kieruje nim od lat, nawet do pięt mu nie dorasta. Być może tak jest naprawdę, lecz cóż z tego? Grzegorz niewiele robi, by dać się poznać z jak najlepszej strony. Hołduje zasadzie usiądź w kącie, a na pewno ktoś cię zobaczy. Gdy ostatnio na spotkaniu menedżerskim miał przeprowadzić prezentację, powiedział, że się do tego nie nadaje. Trudno mu zrozumieć, że być super specjalistą w swojej wąskiej dziedzinie to stanowczo za mało. Dziś trzeba jeszcze umieć się sprzedać.

Miej własne zdanie

Przyjrzyjmy się „przypadkowi” 47-letniej Heleny, który amerykańska terapeutka Lois P. Frankel opisała w swoim poradniku „Grzeczne dziewczynki nie awansują” (wiele dający do myślenia tytuł, prawda?). Kierowniczka działu zaopatrzenia w koncernie naftowym. Funkcję tę sprawuje już od 12 lat i nic nie zapowiada, że w służbowej hierarchii znajdzie się chociaż o stopień wyżej. To tylko pogłębia jej frustrację. Tyle że Helena jest nieszczęśliwa na własne życzenie. Zamiast mieć własne zdanie jak na profesjonalistkę z długim stażem przystało, wciąż przytakuje i nadskakuje innym. Chce być przez wszystkich lubiana i faktycznie cel ten osiąga. Czy jednak ktokolwiek liczy się z jej opinią?

Nasze bariery i granice to przede wszystkim sądy o nas samych. Z reguły wynosimy je z dzieciństwa. Ileż to razy rodzice czy nauczyciele mówili nam, że nic z nas nie będzie. Kamila, ceniona reportażystka, wspomina, jak w liceum zgłosiła się do konkursu recytatorskiego. Dostała się nawet do etapu wojewódzkiego. Niestety, zjadła ją trema i „położyła” wiersz. Pocieszenia szukała u swojego ojca, a ten potraktował ją ostro. Jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz! – uciął rozmowę.

- Później przez wiele lat nie potrafiłam się wychylić, zaryzykować. Marnowałam kolejne okazje. Dopiero dzięki znajomej psycholożce wyszłam na ludzi – opowiada dziennikarka. *Zapomnij o porażkach *

Z innym problemem borykała się Anna, dziś dyrektor HR w sieci ekskluzywnych hoteli. Miała tendencję do rozpamiętywania własnych niepowodzeń. Wyolbrzymiała je, pomniejszając przy okazji swoje osiągnięcia i zasługi. Mimo ukończenia dobrych studiów z zarządzania myślała, że już zawsze będzie tylko sekretarką.

- Zbudowałam skrajnie pesymistyczny obraz świata i własnej osoby. A z kiepskim mniemaniem o sobie, jakże ubiegać się o nowy projekt, awans albo podwyżkę? – pyta specjalistka personalna.

Kilka lat temu – na szkoleniu z asertywności – nastąpiła zmiana o 180 stopni. - Od tamtej pory nie mam ochoty ustępować tym, którzy brak zdolności i wiedzy nadrabiają tupetem – mówi Anna.

Zwycięzców łączy zdumiewająca, wręcz irracjonalna pewność siebie – twierdzi socjolog, prof. John Eliot, który badał życiorysy największych amerykańskich biznesmenów. Kto by swego czasu przypuszczał, że niczym niewyróżniający się student o nazwisku Bill Gates stanie się najbogatszym człowiekiem świata? Stworzył on swoje „komputerowe” imperium, ponieważ całkowicie uwierzył we własny potencjał i pozwolił, by ta wiara go niosła.

Mierz wysoko

Na koniec przykład z rodzimego podwórka. Audycja w Rozgłośni Harcerskiej. A w niej pewien niepozorny wytwórca witraży mówi o akcji charytatywnej, do której przekona cały kraj. Redaktor, który prowadzi z nim rozmowę, przyznaje parę lat później, że uznał ten pomysł za zwykłe fantazjowanie. Potem było mu głupio. Skromny rzemieślnik przecież dopiął swego! Wymarzona przez Jurka Owsiaka Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała, z miejsca podbijając serca milionów Polaków. Życzymy każdemu choć trochę jego determinacji, wiary i pewności siebie!

A wracając do Jonasza… prorok znalazł w sobie dość siły, by wypełnić swoją misję w Niniwie. W rezultacie Bóg cofnął zapowiedzianą karę i miasto zostało oszczędzone. Dlaczego i my nie mielibyśmy się porwać na „niemożliwe”?

JS/JK

Powyższy tekst pochodzi z książki „Prymusom dziękujemy” Jacka Santorskiego, Mirosława Konkela i Bertranda Le Guerna (wydawnictwo Santorski & CO)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)