Doktorat przeszkadza w znalezieniu pracy?
Doktorat to prestiż i uznanie. Paradoksalnie jednak taki atut może stać się przeszkodą w znalezieniu pracy
28.06.2011 | aktual.: 28.06.2011 11:23
Doktorat miał być szansą na samorealizację
- Dla mnie doktorat jest szansą na samorealizację, chcę też rozwijać moją dyscyplinę prowadząc badania. Nie miałam wątpliwości, czy iść na studia doktoranckie. Niestety studia sprawiły, że trudno było mi znaleźć stałą pracę. Aby się utrzymać, muszę zarabiać - opowiada Aldona, doktorantka Filologicznego Studium Doktoranckiego. - Studiuję w trybie stacjonarnym. Studia wynoszą 30 godzin w pierwszym semestrze i 60 w drugim. Oprócz tego w ciągu roku akademickiego muszę wypracować 90 godzin dydaktycznych, a 90 minut w tygodniu pochłania mi dyżur. Muszę także uczestniczyć w wydarzeniach naukowych instytutu. Nie da się przeliczyć czasu, który poświęcam, aby przygotować się do zajęć ze studentami, sprawdzaniu ich prac. Do tego dochodzi praca nad dysertacją czyli pracą dyplomową.
Szefowie chwalą ambitnych, ale...
W takich warunkach trudno podjąć zatrudnienie. Nie jest to jednak niemożliwe. Aldona od kilku miesięcy pracuje jako freelancer.
- Byłam na kilkunastu rozmowach kwalifikacyjnych. Ubiegałam się o pracę w szkołach, wydawnictwach, agencji reklamowej. Szefowie twierdzili, że przeszkodą jest to, że nie jestem dyspozycyjna w stu procentach. Powtarzali, że doceniają moją chęć pogłębiania wiedzy, ale na moich studiach mogłaby ucierpieć praca. Udało mi się znaleźć pracę jako freelancer. Pracuję w oparciu o umowę o dzieło. Robię tłumaczenia, piszę teksty. Praca, chociaż ciekawa, jest męcząca, często zwyczajnie nie mam już sił na czytanie i studiowanie kolejnych naukowych artykułów potrzebnych do przygotowania dysertacji. Trudno pogodzić mi pracę zawodową i naukową. Pracę na uczelni można podjąć już w trakcie studiów, jeśli znajdzie się wolny etat. Niestety zdobycie etatu na uczelni jest mało prawdopodobne. Każdego roku kilka osób w danym instytucie uzyskuje tytuł doktora, a liczba etatów jest stała. Pozostali pracują w szkołach podstawowych, średnich, albo innych szkołach wyższych, a także w urzędach miejskich. Nie zamierzam się poddać. Może
teraz nie jest ciekawie, ale na pewno osiągnę swój cel i zostanę pracownikiem naukowym mojej macierzystej uczelni. Jedynym pracodawcą uczelnia?
- Praca na uczelni nie jest jedyną opcją dla doktoranta – mówi Piotr Jasielski, robi doktorat z ekonomii. - Osoba wykształcona może przystosować się do wielu zajęć. Kiedyś praca na uczelni była szczytem moich marzeń. Życie jednak zweryfikowało te zamierzenia. Jestem przekonany, że poradzę sobie ze znalezieniem innej interesującej pracy, np. w firmie doradczej lub banku. Obecnie nie wiem, czy przyjąłbym po doktoracie etat na uczelni, nawet gdyby zechciano mi go zaoferować. Myślę, że nie byłbym dostatecznie usatysfakcjonowany finansowo.
Dlaczego szefowie nie lubią tytułów?
Wysokie kompetencje nie zawsze pomagają znaleźć pracę. Bywa, że są przeszkodą w otrzymaniu posady. Szefowie często mają wątpliwości, czy kandydat pogodzi obowiązki w pracy z zajęciami na uczelni. Niektórzy kandydaci do pracy, w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej zatajają informację o posiadanym doktoracie – boją się, że mają zbyt wysokie wykształcenie.
Wyrzuciłem doktorat z CV
- Ja mam doktorat, specjalizuję się w biotechnologii. Miałem duże trudności ze znalezieniem pracy. Szefowie mówili mi wprost, że mam zbyt duże kwalifikacje, ze trudno będzie mnie zmotywować do pracy... Zawsze było jakieś "ale". Wreszcie wyrzuciłem fragment o doktoracie z CV. Pracuję teraz w dużym koncernie. Szef dużo mówi o szkoleniach, kształceniu, ale prawda jest taka, że jako doktora by mnie nie przyjęli - mówi Jacek, jest kierownikiem w jednej z firm farmaceutycznych.
Niestety szczególnie małe firmy niechętnie zatrudniają osoby ze stopniem doktora. Przedsiębiorcy uznają, że kandydaci z wysokimi kwalifikacjami będą mieli zbyt wygórowane oczekiwania płacowe, a poza tym nie mają potrzebnego doświadczenia zawodowego.
- Wszystko zależy od szefa. Pracodawcy mogą sądzić, że pracownik z tytułem doktora jest za drogi. Mogą też uważać, że skoro oni nie mają tytułu, trudno im będzie zarządzać pracownikiem z wyższymi wykształceniem. Oczywiście firma tylko traci na szefach z kompleksami - uważa Danuta Gralczak, psycholog społeczny, doradca personalny.
(toy)/MA