Ekonomiści o stanie polskich finansów
Na tle innych europejskich krajów stan polskich finansów publicznych pozostawia sporo do życzenia - wynika z danych Eurostatu. Ekonomiści alarmują - bez reform finansów publicznych ich deficytu ani długu publicznego nie ograniczymy.
26.04.2011 | aktual.: 26.04.2011 18:43
Z wtorkowych danych GUS wynika, że w 2010 roku deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 7,9 proc. PKB, a dług publiczny liczony według unijnej metodologii ESA'95 - 55 proc. PKB.
Mimo to na tle innych krajów Unii Europejskiej Polska wypada słabo - wynika z danych Eurostatu.
- Polska należy do nielicznej grupy krajów, gdzie w ubiegłym roku deficyt finansów publicznych wzrósł - skomentował dane główny ekonomista BGŻ Dariusz Winek.
Podobnego zdania jest ekonomistka Banku Millennium Urszula Kryńska, - Jesteśmy na szóstym miejscu pod względem wysokości deficytu, a trzeba wziąć pod uwagę, że wszystkie kraje, które są przed nami przeżyły bardzo ciężko kryzys gospodarczy. Natomiast w Polsce kryzysu nie było, a sytuacja fiskalna pogorszyła się bardzo silnie - powiedziała PAP Kryńska.
Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że poza Polską wzrost deficytu w 2010 r. zanotowały: Irlandia (z 14,3 do 32,4 proc. PKB), Niemcy (z 3 do 3,3 proc. PKB), Luksemburg (z 0,9 do 1,7 proc. PKB), Austria (z 4,1 do 4,6 proc. PKB).
Choć do niechlubnych liderów zestawienia Eurostatu Polsce dużo brakuje: deficyt Irlandii sięgnął w 2010 r. 32,4 proc. PKB, Grecji 10,5 proc. PKB, a Wielkiej Brytanii 10,4 proc. PKB, to ekonomiści wskazali, że bez reform i konsolidacji fiskalnej za kilka lat może czekać nas podobny los.
- Rządowe plany ograniczenia deficytu, oparte głównie na wzroście gospodarczym, który ma wszystko załatwić, są bardzo ambitne. Tymczasem prawdziwej konsolidacji jest niewiele - jest tylko reforma OFE, która w zasadzie jest sztuczką księgową. Jeśli będziemy mieć szczęście, to deficyt uda się ograniczyć, choć pewnie nie tak szybko, jak planuje rząd - powiedziała Kryńska.
Kryńska dodała, że jeśli dojdzie do kolejnego załamania w globalnej gospodarce, ograniczenie deficytu może się nie powieść. - W takiej sytuacji możemy mieć problem, bo zakładamy, że wzrost gospodarczy będzie się utrzymywał, co ma przełożyć się na dochody budżetowe - powiedziała Kryńska.
Ekonomista Banku BPH Piotr Łysienia powiedział PAP, że "polityka małych kroków" nie w wystarczy, aby ograniczyć deficyt. - Małymi cięciami czy ograniczeniami wydatków nie sprowadzimy deficytu czy długu do niższych poziomów - powiedział Łysienia.
Dodał, że aby tego dokonać należy m.in. wydłużyć wiek emerytalny, dokonać zmian w emeryturach mundurowych, czy ograniczyć część świadczeń społecznych.
- Jeśli plany związane z ograniczeniem deficytu się nie powiodą, inwestorzy mogą odwrócić się od naszego rynku - stwierdziła Kryńska.
Z danych GUS i Eurostatu wynika, że Polska znacznie lepiej wygląda pod względem długu publicznego, który wyniósł w Polsce w 2010 roku 55 proc. PKB. Dla porównania, w Grecji było to 142,8 proc., we Włoszech 119 proc., w Belgii 96,8 proc., a Irlandii 96,2 proc.
"Mimo to sytuacja nie jest najlepsza. Martwi fakt, że w ostatnich latach dług szybko przyrasta. W 2007 roku wyniósł on 45 proc. PKB, teraz mamy 55 proc. Choć w Wielkiej Brytanii czy Irlandii przyrost był jeszcze większy, to kraje te pogrążone były w głębokiej recesji. Natomiast w Polsce mieliśmy wzrost gospodarczy" - powiedziała PAP ekonomistka Millennium. Jej zdaniem powinniśmy dążyć, aby nasza polityka gospodarcza była zbliżona do czeskiej.
Według danych Eurostatu w 2010 roku najmniejsze zadłużenie finansów publicznych w relacji do PKB miały: Estonia (6,6 proc.), Bułgaria (16,2 proc.), Luksemburg (18,4 proc.) oraz Rumunia (30,8 proc.). Natomiast w Czechach deficyt wyniósł w 2010 roku 4,7 proc. PKB, a dług publiczny 38,5 proc. PKB.
W Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2011-2014 resort finansów założył, że w 2011 r. dług publiczny wyniesie 52,7 proc. PKB, w 2012 r. - 51,9 proc. PKB, w 2013 r. - 50,6 proc. PKB, a w 2014 r. 49,7 proc. PKB.