Trwa ładowanie...

Fala bankructw pogrąży Rodzinę na Swoim?

To nie koniec słynnego rządowego programu. Usłyszymy o nim za niecałe 2 lata, kiedy pierwsi kredytobiorcy będą musieli zmierzyć się z pełną ratą kredytu.

Fala bankructw pogrąży Rodzinę na Swoim?Źródło: Thinkstockphotos
d47sikw
d47sikw

Jak wynika z obliczeń analityka Wirtualnej Polski Jacka Frączyka, Kowalski, który wziął kredyt na 300 tys. złotych ze średnim oprocentowaniem 6,8 proc. na okres 25 lat, po zakończeniu rządowych dopłat w 2014 roku będzie musiał płacić raty wyższe o 550 zł. Jeśli zapożyczył się na 30 lat (jeszcze jakiś czas temu był to bardzo popularny okres kredytowania), rata wzrośnie aż o 600 złotych. Czy wszystkich będzie stać na taki wzrost wydatków?

W rodzinie łatwiej

Program RnS został uruchomiony w 2006 roku i od tamtej pory przez kolejnych 6 lat młodzi Polacy mieli możliwość uzyskania dopłaty do kredytu hipotecznego. Wszystkim, którzy spełniali wymagania programu, państwo fundowało połowę części odsetkowej raty. I tak przez pierwsze 8 lat. Z czasem raty wzrastały ze względu na malejącą kwotę kapitału, która była podstawą naliczania dopłat. Jednak ci, którzy skorzystali z RnS, i tak płacili mniej niż kredytobiorcy, którzy z programu nie skorzystali. Różnice w ratach sięgały nawet kilkuset złotych miesięcznie.

W obawie o stabilność finansową banków Komisja Nadzoru Finansowego w każdym ze swoich raportów ostrzegała przed ryzykiem niewypłacalności kredytobiorców korzystających z dopłat. Czy rzeczywiście klientów, a także banki czekają problemy?

- Doświadczenia polskiego rynku kredytowego pokazują, że ani wzrost bezrobocia, ani kłopoty gospodarki nie przekładają się na gwałtowny przyrost złych kredytów - zauważa Halina Kochalska z Open Finance. - Gdy na tę sytuację spojrzeć z szerszej perspektywy, można o tym myśleć bez większych obaw. Duże znaczenie będą miały wysokość stóp procentowych oraz sytuacja gospodarcza. Może się zdarzyć tak, że rata nie będzie wyższa od tej, której można było się spodziewać, gdy zaciągaliśmy kredyt - dodaje Kochalska.

d47sikw

Ekspertka Open Finance zaznacza, że sytuacja na polskim rynku wygląda nieco inaczej niż w innych krajach, gdzie kredyty psują się po okresie 7-8 lat. Wśród Polaków, którzy zaciągnęli zwykły kredyt hipoteczny w 2006 roku największy przyrost problemów ze spłatą kredytu odnotowano w ciągu pierwszych 4 lat. Potem było ich o wiele mniej

- Najprawdopodobniej jest to powiązane z dużymi wydatkami w początkowym okresie. Mieszkanie czy też dom trzeba urządzić, wyposażyć, co generuje koszty. Młodzi Polacy często zakładają wtedy rodziny, rodzi się dziecko, co dodatkowo uszczupla domowy budżet. Kredytobiorcy, którzy korzystali z dofinansowania, mają więc nieco łatwiej, bo wolne środki mogą przeznaczyć na realizowanie innych celów.

Scenariusz amerykański?

Od początku istnienia programu udzielono ok. 190 tys. kredytów hipotecznych z dofinansowaniem rządowym. Poważne kłopoty dla systemu zaczęłyby się, gdyby znaczna część tych pożyczek była zagrożona brakiem spłaty. Warto zauważyć, że w 2009 roku poluzowano nieco warunki przyznawania kredytu. Dopuszczono do programu osoby z niską zdolnością kredytową pod warunkiem dołączenia do umowy członków rodziny jako dodatkowego zabezpieczenia. Zdaniem ekspertów to właśnie te kredyty mogą być zagrożone brakiem spłat w pierwszej kolejności.

Do czego mogłoby prowadzić załamanie się tego rynku? To właśnie zły system udzielania kredytów hipotecznych i państwowe dopłaty do nich były jedną z najważniejszych przyczyn problemów sektora bankowego w USA i de facto światowego kryzysu. Za oceanem przez pierwsze lata kredytobiorcy również otrzymywali pomoc w postaci dopłat. Jednak kilka lat temu zmieniono politykę programu i dopuszczono do niego osoby o niskiej zdolności kredytowej, którą zresztą wyliczano dla niskich rat początkowych, a nie wyższych rat po zakończeniu dofinansowania. Co więcej, kredytobiorcy w USA na początku mieli płacić tylko odsetki od kredytu, a nie kapitał. Kiedy w końcu nadszedł czas spłaty pełnych rat, nie byli w stanie podołać wyższym wydatkom.

d47sikw

Sytuacja polskich kredytobiorców jest na szczęście lepsza, chociażby dlatego, że większość polskich banków wyliczała zdolność kredytowa od pełnych rat. Po raz kolejny okazało się, że nasz rynek kredytowy miał zdrowsze podejście do tematu niż zachodni.

Podkreśla to także Krzysztof Oppenheim, Prezes Zarządu spółki Nieruchomości Boża KRÓWKA. - Przez 8 lat dochody kredytobiorców pewnie wzrosną, a raty kredytu w stosunku do założeń z okresu uzyskania kredytu - nie. Zadajmy sobie jeszcze pytanie, o ile wzrośnie rata w 97 miesiącu? Zwykle będzie to kwota od 200 do 500 zł, co na pewno nie położy na łopatki osoby prawidłowo funkcjonującej na rynku pracy. Na niektórych kredytobiorców wzrost raty podziała jak zimny prysznic, ale w przypadku kilku procent ta kwota może zaburzyć płynność finansową w budżecie domowym. Ale wtedy zawsze pozostaje sprzedaż mieszkania - dodaje Oppenheim.

Krzysztof Oppenheim jednak nie jest optymistą. Zwraca uwagę na inną istotną kwestię, jaką jest praktyczne wyeliminowanie z polskiego rynku kredytów denominowanych. - Katastrofą dla rynku kredytów hipotecznych jest odejście od kredytów walutowych, tragedią zamiana świetnie spłacających się hipotek na pożyczki konsumpcyjne. Wkrótce zapłacimy za to bardzo wysoki rachunek. Na razie "tylko" zdemolowaliśmy rynek pracy i położyliśmy na łopatki budownictwo. Pozostałe kataklizmy spadną na Polskę za 2-3 lata.

d47sikw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d47sikw