Groźba strajku generalnego w Belgii
Ledwie trzy tygodnie po strajku generalnym,
który sparaliżował całą Belgię, związki zawodowe zapowiadają na
piątek kolejną akcję. Tym razem jej zasięg ma być jeszcze większy,
bowiem strajk organizuje nie jedna, ale trzy centrale związkowe.
27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 15:05
Ledwie trzy tygodnie po strajku generalnym, który sparaliżował całą Belgię, związki zawodowe zapowiadają na piątek kolejną akcję. Tym razem jej zasięg ma być jeszcze większy, bowiem strajk organizuje nie jedna, ale trzy centrale związkowe.
Chodzi wciąż o to samo - rządowe plany reformy emerytur i ubezpieczeń społecznych, która zakłada przede wszystkim podniesienie wieku przejścia na wcześniejszą emeryturę z 58 do 60 lat.
Związki zawodowe - socjalistyczne, chadeckie i liberalne - są oburzone tymi planami, a ponieważ pierwszy od 12 lat strajk generalny z 7 października nie zrobił na rządzie żadnego wrażenia, tym razem organizują dodatkowo wielotysięczną demonstrację w Brukseli.
Premier Guy Verhofstadt zapowiada, że i tym razem nie da się zastraszyć i "niczego nie będzie już negocjował". Ogłosił, że reforma będzie przedmiotem debaty w parlamencie, i nawet podał datę - 23 listopada.
Najgorsza sytuacja zapowiada się w Brukseli, gdzie wcale nie będzie funkcjonowała komunikacja miejska. W przeciwieństwie do strajku sprzed trzech tygodni, będą kursowały pociągi - złośliwi komentatorzy mówią, że tylko po to, by dowieźć do Brukseli uczestników demonstracji. Jednak dyrekcja kolei SNCB zapowiada, że będą jeździły także superszybkie pociągu do Paryża (Thalys) i Londynu (Eurostar).
Całkowicie zamknięte będzie lotnisko Charleroi pod Brukselą, przyjmujące tanie linie, w tym z Polski. Na pytanie PAP, co mają robić osoby, które wykupiły już na piątek bilet, służby prasowe portu odesłały po informacje do poszczególnych przewoźników.
Ma natomiast funkcjonować główne międzynarodowe lotnisko Zaventem, choć i tam dyrekcja nie wyklucza zakłóceń w ruchu samolotów. Dojdzie do nich, jeśli do strajku przyłączą się pracownicy obsługi naziemnej, na przykład wysyłki bagażu.
Wiadomo, że nieczynne będą liczne poczty, szkoły i przedszkola. I w piątek i w sobotę wyjdą gazety, choć część pracowników mediów też strajkuje - publiczne radio i telewizja zapowiadają, że ograniczą program do minimum, co oznacza nadawanie tylko i filmów i piosenek, z rzadka przerywanych serwisami informacyjnymi.
Podobnie jak trzy tygodnie temu z pewnością nieczynne były niektóre urzędy, muzea, sądy, supermarkety oraz banki. Szpitale mają zapewnić opiekę chorym, ale personelu będzie mniej i będą wykonywane tylko niezbędne zabiegi.
Strajk obrazuje, do jakich napięć prowadzi rozpowszechnione w Europie zjawisko starzenia się społeczeństw. Nawet względnie zamożne kraje, jak Belgia, nie są w stanie sprostać obowiązkowi wypłaty emerytur rosnącej rzeszy ludzi i szukają możliwości oszczędności w kosztownym systemie zabezpieczeń społecznych.
Jednak pomysł Verhofstadta, by Belgowie pozostali dłużej aktywni na rynku pracy, napotkał gwałtowny opór. Tymczasem w 2004 roku pracowało tylko 60,3%. Belgów w wieku 15-64 lata; to o 3 punkty procentowe poniżej średniej unijnej. Według danych organizacji pracodawców, w grupie 55-65-latków aktywnych zawodowo jest mniej niż 30%. Belgów, podczas gdy w UE wskaźnik ten wynosi 42%.
Według prognoz, w 2030 roku emerytury sięgną 12,3% belgijskiego PKB (obecnie 9,3%). Wydatki na ochronę zdrowia wzrosną w tym samym okresie z 7,2% do 9,5%.
Michał Kot