Ile kosztuje życie w Polsce?

Polacy powtarzają jednak, że mówienie o wzroście zarobków bez wykazywania wyższych kosztów, nie przedstawia realnego obrazu życia w Polsce. Ile więc zarabiają Polacy? Ile i na co wydają?

Ile kosztuje życie w Polsce?

01.12.2009 | aktual.: 02.12.2009 12:38

*Eksperci przekonują, że kryzys nie uderzył w Polaków tak bardzo jak w mieszkańców innych państw. Dodają, że chociaż bezrobocie wzrosło, to średnie pensje nieznacznie też poszły w górę. Polacy powtarzają jednak, że mówienie o wzroście zarobków bez wykazywania wyższych kosztów, nie przedstawia realnego obrazu życia w Polsce. Ile więc zarabiają Polacy? A ile i na co wydają? Czy żyje nam się gorzej niż rok temu, wzbogaciliśmy się, jesteśmy biedniejsi, a może nasza sytuacja materialna się nie zmieniła? *

Zebraliśmy opinie przedstawicieli różnych grupy zawodowych. Wypowiedzi tworzą jednak wycinek problemu, dlatego prosimy, napiszcie nam, w jakim zawodzie pracujecie, ile zarabiacie i ile wydajecie miesięcznie. Czy Wasza sytuacja materialna zmieniła się?

Zarabiamy, ale jesteśmy pod kreską

Aneta (26 lat), wychowuje dziecko, pracowała jako fryzjerka. Jej mąż Krzysztof (30 lat) handluje na targowiskach bielizną. Mieszkają w Bytowie.

- Jest nam ciężko. Spłacamy samochód, wynajmujemy mieszkanie (pokój, kuchnia, łazienka). Nasz dochód miesięczny to około 4 tys., ale te pieniądze dosłownie się rozpływają. Kupujemy za to towar, do tego dochodzą opłaty. Niby wychowuję dziecko, ale tak naprawdę pomagam w handlu, przyjmuję też klientki w ich domach. Nie mam wolnych weekendów, ani wolnych wieczorów. Żyjemy z własnych pieniędzy i interes z każdym miesiącem przynosi wyższe dochody. Ale, żeby z tego normalnie żyć bez obaw to jeszcze trochę czasu musi upłynąć. Mamy plany, chcę otworzyć własny salon fryzjerski. Nie odczuliśmy jakoś szczególnie recesji, jesteśmy ciągle na dorobku, ciągle pod kreską - mówi Aneta.

Muszę pożyczać od rodziny

Patrycja Hoffer (22 lata), ekspedientka w poznańskiej księgarni, studiuje zaocznie reklamę i marketing.

- Mam umowę na czas określony. Zarabiam na rękę 1850 zł miesięcznie. Podwyżkę dostałam miesiąc temu. Po zatrudnieniu na czas nieokreślony mam otrzymać kolejną podwyżkę, około 400 zł. Wynajmuję pokój. Czynsz i wszystkie opłaty kosztują mnie miesięcznie około 900 zł. Raty za studia mam tak podzielone, że płacę miesięcznie po 450 zł. Do pracy jeżdżę rowerem, dla oszczędności. Spłacam też raty za laptop, miesięcznie to około 300 zł. Dostaję też pieniądze od rodziny. Najczęściej dzwonię, gdy mi nie starcza, zawsze mama albo tata coś przeleją na moje konto. Nie mam najniższej pensji, to prawda, że pensja wzrosła, dostałam podwyżkę. Co z tego, kiedy zależy mi na studiach, no i muszę gdzieś mieszkać – mówi Patrycja.

Mieszkamy razem z rodzicami

Andrzej Greg ( 29 lat), Joanna Fridrich (26 lat), mieszkają razem w Warszawie, w bloku razem z rodzicami Joanny. Andrzej pracuje w firmie jako przedstawiciel handlowy, Joasia jest sekretarką.

- Jesteśmy parą, ale nie planujemy ślubu. Zarabiam różnie od 1,5 do 2 tys. zł miesięcznie. Nie mam jeszcze umowy. Pracuję od 3 miesięcy, mój zarobek zależy od ilości klientów. Z czasem pewnie będzie lepiej. Mamy jeden pokój dla siebie, kuchnia i łazienka są wspólne. Nie stać nas, żeby coś wynająć w Warszawie – mówi Andrzej.

- Zarabiam 1,7 zł na rękę, pracuję na podstawie umowy o dzieło. Płacimy rodzicom część czynszu, kupujemy też jedzenie. Opłaty kosztują nas ponad tysiąc złotych. Odkładamy, żeby wynająć mieszkanie. Chcielibyśmy się pobrać, mieć dzieci. Ale z takimi zarobkami to może potrwać. Tym bardziej, że nasze zatrudnienie jest obecnie niepewne. Szukamy czegoś nowego - mówi Joanna.

Dużo zarabiam, ale nie oszczędzam, nie stać mnie

Adam Jakóbowski (ma 35 lat), pracuje jako grafik w Warszawie.

- Zarabiam około 7 tys., mam stałą pracę. Kupiłem mieszkanie na kredyt. Miesięczna rata wynosi około 2,5 tys. zł, do tego oczywiście trzeba doliczyć bieżące opłaty, to około 1,5 tys. zł miesięcznie. Mam też samochód. Ostatnio zepsuła mi się lodówka, musiałem kupić nową. Muszę przyznać, że nie jestem w stanie nic zaoszczędzić. Pod koniec miesiąca zostaje mi naprawdę niewiele. Wiem, że moje zarobki nie należą do najniższych, ale koszty utrzymania się są ogromne. Mam dziewczynę, chciałbym się z nią ożenić. Ale na razie ona mieszka w Katowicach, tam wynajmuje mieszkanie. Jesteśmy ze sobą od ponad dziesięciu lat. Dziewczyna szuka pracy w stolicy od miesięcy, nie może znaleźć takiej, która by jej pasowała – mówi Adam.

Opłaty zjadają mi pensję

Marzena Bolkowska (37 lat), prowadzi biuro niewielkiej firmy odzieżowej w Elblągu.

- Mam na rękę gdzieś 1,5 tys. zł. Pracuję w tej firmie od pięciu lat, miałam raz niewielką podwyżkę. Mój mąż jest kierowcą, zarabia 1,8 tys. zł. Mamy troje dzieci, w wieku gimnazjalnym i licealnym. Wszystkie miesięczne opłaty to około 900 zł, do tego dochodzą raty – kupiliśmy komputer dla dzieci ( miesięcznie płacimy 300 zł). W ubiegłym miesiącu musieliśmy wymienić jedno okno, zbiła się szyba i doszło do jakiegoś uszkodzenia. Okna nie mogliśmy zamknąć. Rata będzie kosztować nas miesięcznie około 120 zł. Żyjemy skromnie, nie chodzimy do restauracji. Nie dajemy dzieciom kieszonkowego. Dzieci czasem dostają na bilet do kina, ale nie co miesiąc. Niby mamy pracę, zarabiamy, ale rzeczywiście życie jest bardzo drogie - twierdzi Marzena.

Jesteśmy ludźmi na stanowiskach, ale pod koniec miesiąca nie mamy kasy

Jarek i Kinga Bielgus. On ma 32 lata i jest menedżerem w firmie ubezpieczeniowej, ona 30, zajmuje się organizacją imprez. Mieszkają w Gdańsku.

- Kupiliśmy mieszkanie i samochód, cała wypłata żony idzie na raty za mieszkanie, część mojej pensji przeznaczamy na samochód. Po wszystkich odliczeniach, miesięcznie pozostaje nam około 1200 zł. Żyjemy raczej skromnie, nie mamy oszczędności. Znajomi mówią, że jesteśmy ludźmi na stanowiskach i że żyjemy na wysokim poziomie, ale już kilka razy zdarzyło się, że nie pod koniec miesiąca nie mieliśmy za co kupić jedzenia - mówi Jarek.

Pieniądze idą na leki

Janek, ma 67 lat, jest emerytowanym ślusarzem, kierował grupą pracowników w stoczni, mieszka w Gdańsku.

- Mam 1,2 tys. zł. Mam kłopoty z płucami i reumatyzm. Miesięcznie leki kosztują mnie około 750 zł. Mam żonę, która była salową w szpitalu, jej emerytura jest niewielka, dostaje około 500 zł. Choruje na nerki, większość jej emerytury idzie na lekarstwa. Mieszkamy w mieszkaniu spółdzielczym. Oszczędzamy na czym się da, z trudem wiążemy koniec z końcem – tłumaczy Janek.

Szukam lepszej pracy, nie mam z czego żyć

Piotr (ma 21 lat) , jest stolarzem, pracuje w firmie na Śląsku.
- Zarabiam 1,8 tys. zł. Za wynajęcie jednopokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką płacę 1,5 tys. zł. Płace też za prąd i gaz. Szukam lepszej pracy. Pod koniec miesiąca nie mam za co żyć, czasem dostaję parę złotych od babci albo zaliczkę od szefa. O zaoszczędzeniu czegokolwiek nie ma mowy. Chciałbym jeszcze się uczyć, zrobić maturę, nauczyć się języka, ale mnie nie stać. Cieszę się, że mieszkam w mieście. W mojej rodzinnej wsi, mógłbym tylko zbierać truskawki albo stać pod budką z piwem. I tak dużo udało mi się osiągnąć – opowiada Piotr.

Zarabiam, chcę żyć na poziomie

Damian ma 38 lat. Jest menedżerem w banku. Mieszka z dziewczyną. Planuje ślub za dwa lata.
- Zarabiamy dość dobrze. Ja mam około 8 tys. miesięcznie, ale pracuję katorżniczo, od świtu do nocy. Pracę zabieram też na weekendy. Wynajmujemy dwupokojowe mieszkanie, mamy wspólny samochód. Udaje się nam odłożyć, pieniądze inwestujemy. Pobierzemy się jak będzie nas stać na kupno mieszkania, wolimy trochę zaoszczędzić, niż porywać się na ogromne kredyty. W tym roku wyjechaliśmy na miesięczny urlop, spędziliśmy go Meksyku. Myślę, że dobrze zarabiamy, ale nie ma nic za darmo. Podejrzewam, że za granicą moglibyśmy liczyć na wyższą płacę. Ostatnio myślałem o zmianie pracy i znalezieniu czegoś w Rosji. Tam rynek bankowy dopiero się rozwija. Bez dziewczyny jednak nie wyjadę. O dziecku na razie nie myślimy. To dopiero po ślubie – tłumaczy Damian.

Kupuję za 15 zł dziennie, trzymam się tego limitu

Gosia Krajewska (ma 29 lat), psycholog z Torunia.

- Pracuję w ośrodku psychologiczno-pedagogicznym. Wynajmuję pokój, pochodzę z niewielkiej wsi. W rodzinnej miejscowości nie ma szans na pracę w zawodzie. Zarabiam około 1,6 tys. zł. Do tego robię kursy dokształcające. Spłacam też kredyt studencki. Na życie zostaje mi około 400 – 500 zł. Robię zakupy za około 15 zł, staram się nie przekraczać tego limitu. Mam chłopaka, który wyjechał do Irlandii. Miał tam zarobić, żebyśmy w przyszłości mogli kupić mieszkanie, ale ma tylko pracę dorywczą i niestety niewiele zarabia. Widzę go raz na dwa miesiące – mówi Gosia.

Dużo zamożnych, więcej ubogich, brakuje średniaków

Polacy żyją na zbyt wysokim poziomie, wpadli w konsumpcjonizm, a może rzeczywiście życie w naszym kraju jest tak drogie, że pensje z trudem na nie wystarczają? Nasi rozmówcy najczęściej mówili, że mimo zarobków, czują się ubodzy, są zawsze pod przysłowiową kreską. Jesteśmy społeczeństwem ubogich zarabiających?
- Tak. Nawet jeśli szef da nam podwyżkę, podwyżka cen w sklepach i podstawowych opłat szybko ją pożre. Dlatego nie odczuwamy tego, że zarabiamy. Pytanie ile zarabiasz nie zawsze więc odpowiada temu jak żyjesz. Lepsze jest więc pytanie, ile wydajesz i na co. Jeśli ogromne pieniądze idą na podstawowe sprawy, jak na przykład na własny kąt, to jest to tragiczna rzeczywistość. W Polsce nie brakuje ludzi, którzy żyją ponad stan, stać ich na wiele, ale więcej jest tych żyjących na granicy ubóstwa. Naszym problemem jest rozwarstwienie społeczeństwa, brakuje średniaków – komentuje Grzegorz Wierciński, psycholog biznesu, doradca personalny.
Krzysztof Winnicki
(na podstawie telefonicznej sondy, rozmówcy wybierani losowo)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (422)