Jeśli nie Anglia to co?
Brytyjska gospodarka nie może otrząsnąć się z kryzysu, a otwarcie niemieckiego rynku pracy nie wzbudziło tak dużego zainteresowania Polaków, jak oczekiwali tego analitycy
08.09.2011 | aktual.: 08.09.2011 11:44
BELGIA
– W lipcu 2011 r. na terenie Flandrii poziom bezrobocia wyniósł 7,21 proc., a we francuskojęzycznej Walonii już 11,5 proc. Jednak najgorzej było w Brukseli, gdzie wciąż odnotowuje się najmniejszy przyrost miejsc pracy, a stałego zatrudnienia nie miało ponad 15 proc. mieszkańców – informuje Jowita Sokołowska z biura konsultingowego ADMB International w Brugge. Tego typu wskaźnikami nie muszą sobie zaprzątać głowy m.in. pielęgniarki, bowiem belgijska służba zdrowia od lat boryka się z niedoborem personelu i nic nie wskazuje na to, aby wkrótce ta sytuacja uległa zmianie. Bez wsparcia imigrantów, również tych znad Wisły, nie poradziłyby sobie także firmy z branży budowlanej. – Obecnie mamy oferty pracy dla zbrojarzy, cieśli szalunkowych, murarzy. W związku z rozwojem sektora energii odnawialnych pracę znajdą też: dekarze, stolarze, monterzy fasad aluminiowych, elektrycy i elektromonterzy – wylicza Artur Ragan z agencji pracy Work Express. Polacy często są też zatrudniani w sadownictwie i przetwórstwie warzyw
oraz owoców. Wolne stanowiska czekają również w gastronomii, hotelarstwie oraz dla personelu sprzątającego. – Bardzo duże zapotrzebowanie jest także na mechaników samochodów ciężarowych i autobusów. Ponadto poszukujemy m.in. mechaników samochodów osobowych, a także blacharzy – mówi Tatiana Król z agencji rekrutacyjnej i doradztwa personalnego Horyzont. Dodaje, że propozycje napływają głównie z Limburgii, Liege, Antwerpii oraz Brabancji.
*Nie tylko na frytki *
Wprawdzie pośrednicy otrzymują więcej ofert z belgijskiego rynku pracy niż w zeszłym roku czy dwa lata temu, ale żaden z kandydatów nie podpisze umowy „na piękne oczy”. – Najczęściej trzeba posiadać doświadczenie w danym obszarze, najlepiej na takim samym lub analogicznym stanowisku w firmie o podobnym profilu. Ważna jest również znajomość języków obcych – informuje Tatiana Król. W Belgii językami urzędowymi są francuski i flamandzki, zaś głównie w okolicach miasta Eupen słychać niemiecki. Jednak dla wielu pracodawców liczy się przede wszystkim angielski w stopniu co najmniej komunikatywnym. – Niektórzy nasi klienci poszukają podwykonawców, dlatego należy posiadać zarejestrowaną działalność gospodarczą – przestrzega Renata Ridgway z agencji rekrutacyjnej Centromed. Standardowo pracodawcy zapewniają płatne zakwaterowanie. Osoby, którym nie odpowiadają warunki mieszkaniowe (cena, lokalizacja itd.), mogą znaleźć lokum na własną rękę. Jednak poszukiwanie „czterech kątów” poza dużymi miastami przypomina drogę
przez mękę. – Właściciele często są nieufni wobec obcokrajowców, a sam najem jest tak uregulowany, że trzeba wpłacić dwumiesięczną kaucję – mówi Jowita Sokołowska. Niedogodności odchodzą jednak w zapomnienie, gdy na koncie bankowym zostaje zaksięgowana wypłata. – Przykładowo spawacze zarabiają od 12 do 14 euro (50–58 zł) brutto za godzinę, a monterzy rusztowań od 10 euro (40 zł) brutto za godzinę – informuje Renata Ridgway.
FRANCJA
W drugim kwartale br. francuska gospodarka dosyć nieoczekiwanie znalazła się w stagnacji, m.in. wskutek spadku konsumpcji gospodarstw domowych. Jednak w wybranych sektorach do obsadzenia pozostaje sporo wolnych stanowisk, zarówno sezonowych, jak i stałych. – Do tego kraju wyjeżdżają przede wszystkim osoby zainteresowane zatrudnieniem w hotelarstwie, gastronomii oraz budownictwie. Aktualnie poszukujemy m.in. szlifierzy odlewów żeliwnych i montera kotłów grzewczych – informuje Anna Kamińska-Socha z agencji pracy tymczasowej AP Uniapol Development. Choć lato nieubłaganie zmierza ku końcowi, to barmani, kelnerzy/kelnerki, kucharze, pomocnicy kuchenni, pokojówki, a także recepcjoniści/recepcjonistki nie muszą rezygnować z poszukiwania tymczasowych etatów. W nadchodzących tygodniach pojawią się ogłoszenia dotyczące naboru „na zimę” do placówek działających m.in. w Alpach. Cały czas spore szanse na angaż mają też przedstawiciele zawodów związanych ze służbą zdrowia oraz motoryzacją. Na celownikach rekruterów
znajdują się lekarze różnych specjalności, pielęgniarki, fizjoterapeuci, jak również mechanicy czy lakiernicy samochodowi. Z pewnością nie powinno zabraknąć propozycji przygotowanych przez rolników, ogrodników czy sadowników. – Pracodawcy potrzebują także polskich rzeźników i wykrawaczy, coraz częściej zdarzają się zapytania o opiekunów osób starszych – wylicza Artur Ragan. *Stacja przesiadkowa? *
Zdecydowana większość propozycji adresowana jest do osób posiadających kilkuletnie doświadczenie w danej branży. Przeważnie trzeba też znać język francuski lub angielski co najmniej w stopniu komunikatywnym. – Kontrakt w tym kraju często stanowi „przepustkę” do podjęcia pracy w innych regionach Europy. Przykładowo skandynawscy pracodawcy lepiej oceniają kandydatów, którzy zdobyli doświadczenie zawodowe właśnie nad Sekwaną – mówi Artur Ragan. Jednak naszych rodaków oprócz wizji kolejnych wyjazdów za granicę kusi też „kasa”. Od stycznia br. wynagrodzenie minimalne we Francji wynosi 9 euro (37 zł) brutto na godzinę, a więc pozostaje jednym z najwyższych na kontynencie. Stawka ta przewija się przede wszystkim w ogłoszeniach związanych ze zbieraniem owoców/warzyw czy sprzątaniem budynków/zieleńców miejskich. – Choć 1 maja został otwarty niemiecki rynek pracy, to oferty z Francji nadal są atrakcyjne dla Polaków. W zależności od zajmowanego stanowiska, można zarabiać w granicach 1,5–2 tys. euro (6,2–8,3 tys. zł)
netto miesięcznie – mówi Anna Kamińska-Socha.
HOLANDIA
W lipcu br. poziom bezrobocia w kraju tulipanów wyniósł 5,3 proc. – To bardzo dobry wskaźnik w porównaniu do innych państw, ale nie oznacza on, że pracodawcy mają mniejsze wymagania wobec kandydatów zainteresowanych pracą w sektorze produkcji czy logistyce. W tych branżach podstawowym wymaganiem jest znajomość języka angielskiego lub niemieckiego – mówi Dominik Weiss z Agencji Pracy Tymczasowej Axell. Niekiedy w magazynach czy hurtowniach do wykonywania prostych zadań preferowane są osoby poniżej 23. roku życia. Co ważne, aby zajmować się np. pakowaniem sprzętu elektronicznego czy kosmetyków, nie trzeba posiadać doświadczenia. – W branży rolniczo-ogrodniczej jest szczyt sezonu, co oczywiście skutkuje dużą liczbą ofert pracy polegającej na zbieraniu owoców czy warzyw – mówi Jadwiga Szałaj z agencji doradztwa personalnego AB Job Service. O poszukiwaniu etatów mogą też myśleć mechanicy, operatorzy CNC oraz rzeźnicy. Różne stanowiska są do obsadzenia w hotelach i lokalach gastronomicznych. – W naszej firmie
najwięcej zgłoszeń dotyczy zawodów budowlanych, a zwłaszcza propozycji dla spawaczy – mówi Agnieszka Cybulska z biura pośrednictwa pracy Larex w Deventer. *Warunki nie do odrzucenia? *
Od lat wyjazdy zarobkowe do Holandii cieszą się sporym zainteresowaniem wśród Polaków. O popularności tego kierunku decyduje szereg czynników, m.in. ekonomiczny. Od 1 lipca br. pracownicy mający co najmniej 23 lata powinni otrzymywać minimum 1435,2 euro (6 tys. zl) brutto miesięcznie. W wielu przypadkach stawki wyjściowe dla osób posiadających doświadczenie i fach w ręku wynoszą ok. 2 tys. euro (8,3 tys. zł) brutto miesięcznie. – Dodatkowo oferujemy kursy: VCA (zasady bezpieczeństwa i higieny pracy), na wózki widłowe i podnośniki, dla monterów rur, spawaczy itp. Często zgłaszają się rodacy zainteresowani nauką języka i również im staramy się pomóc – informuje Agnieszka Cybulska. Kto po raz pierwszy wyruszy na podbój tego rynku, powinien zapomnieć o niektórych przyzwyczajeniach. – W Holandii obowiązuje mniej formalny styl bycia, wszyscy mówią sobie na „ty”. Ponadto tempo pracy jest wysokie, podobnie jak wymagania dotyczące efektywności pracy – podkreśla Dominik Weiss. Zazwyczaj przyjezdni nie mają problemów z
aklimatyzacją, choć w ostatnich miesiącach nie brakowało głosów dotyczących ograniczenia imigracji. – Jednak pracodawcy doceniają Polaków za ich pracowitość, odpowiedzialność i motywację do wykonywania obowiązków – mówi Jadwiga Szałaj.
Marcin Gazda/MA