Jesz ile chcesz i płacisz ile chcesz - nadchodzi rewolucja
Amerykańscy restauratorzy szykują prawdziwą rewolucję. Nie chodzi jednak o nowe wymyślne potrawy, tylko o sposób regulowania należności za spożyty posiłek. Wymyślili zasadę: jesz ile chcesz i płacisz ile chcesz.
26.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 10:24
Pomysłodawcą jest amerykańska firma Panera Bread Co. Jej szefowie wyjaśniają, że stosowne napisy będą informowały klientów, by płacili za swoje posiłki tyle, ile będą chcieli, jednego centa albo sto dolarów. Wszystko będzie zależało tylko od ich uznania.
Pierwszy taki lokal właśnie ruszył w Clayton na przedmieściach miasta St. Louis. To dopiero początek, bo plany zakładają, że podobne powstają w całych Stanach Zjednoczonych. Ronald Shaich ze wspomnianej firmy jest już dziś przekonany, że to będzie udany biznes.
Powodzenie eksperymentu uzależnione jest od tego, czy przyszli klienci właściwie odczytają motto tej firmy. A brzmi ono mniej więcej tak: bierz, ile potrzebujesz, zostaw jednak godną zapłatę. Mówi się nawet o utworzeniu 1400 tego typu restauracji. Do tego mają też dojść kuchnie, w których to sami klienci będą ustalali ceny.
Pomysł uruchomienia tego typu lokali podsunął ponoć szefom firmy pewien sprzedawca sklepowy, który opowiedział historię klientki, niejakiej Dawn Frierdich. Kobieta przyszła kupić u niego trzy bochenki chleba i mrożoną herbatę. A kiedy zapytała, ile ma zapłacić za napój, usłyszała, że 1,85 dol. Zapytała więc, ile będą ją kosztować całe zakupy? To jakieś 12 dol. - usłyszała w odpowiedzi. I wtedy sprzedawca zauważył, że klientka sprawiała wrażenie osoby, która nie musi płacić, bo nie chce. Po namyśle jednak wyłożyła 12 dol., a wtedy sprzedawca zaproponował jej, by pieniądze wrzuciła do specjalnego dzbana, przeznaczonego na datki na najrozmaitsze cele.
- To było dla mnie ciężkie przeżycie, nie wiedziałam, jak postąpić w takim momencie - mówiła sprzedawcy Frierdich. A ten wyjaśniał jej, by tak właśnie zrobiła. I ta obserwacja podsunęła pomysł, by podobnie potraktować klientów w restauracjach czy piekarniach.
Klientela w Clayton, gdzie ruszyła już pierwsza nietypowa restauracja, to ludzie dobrze zarabiający: prawnicy, oraz uprawiający inne wolne zawody, i tam nie ma raczej obaw, że będą dokładać do interesu. Personel lokalu twierdzi, że klienci znakomicie orientują się nie tylko co do jakości, ale też wartości potraw, płacą więc z zasadzie tyle, ile wynosiłby prawdziwy rachunek.
Aby jednak nie było niespodzianek, firma Panera będzie wspomagała się swoją fundacją, z której pochodzić będą środki na pensje personelu, wynajem lokali, zakup żywności. Pod koniec każdego miesiąca będzie następowało rozliczenie i okaże się, czy trzeba dopłacać do interesu, czy nie.
Podobny eksperyment już działa w USA. Chodzi o restaurację One World w Salt Lake City. Ruszyła ona w roku 2003. Jej założycielem była Denise Cerreta. - Wszystko opiera się na wierze, że ludzie są dobrzy - ocenia Cerreta, ale jej plany, by z takimi restauracjami wyjść w Amerykę, na razie nie wyszły. Teraz ruch należy do Panery.