Kobiety w wojsku - prawo coraz lepsze, stereotypy trwają
Prawo coraz bardziej sprzyja służbie kobiet w wojsku, przeszkodą są
stereotypy - uważają kobiety w wojskowych mundurach.
28.06.2010 | aktual.: 28.06.2010 09:04
Prawo coraz bardziej sprzyja służbie kobiet w wojsku, przeszkodą są stereotypy - uważają kobiety w wojskowych mundurach. Pod względem odsetka kobiet w armii Polska jest na ostatnim miejscu w NATO.
"Oprócz równouprawnienia chodzi o równe traktowanie, równe szanse i możliwości. W samym prawie zapisy są coraz lepsze" - podkreśla w rozmowie z PAP przewodnicząca Rady ds. Kobiet w Siłach Zbrojnych RP kmdr Bożena Szubińska.
Rada do spraw Kobiet w Siłach Zbrojnych RP działa od ponad 10 lat. Powstała w ramach dostosowania struktury do wymagań NATO, gdzie działa komitet NATO ds. Równości Płci (wcześniej Komitet do spraw służby kobiet w SZ NATO).
Jak podkreśla Bożena Szubińska w znowelizowanej ustawie o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych mężczyźni w wojsku uzyskali prawo do tej samej części urlopu macierzyńskiego i do urlopu wychowawczego, jakie przysługują w cywilu.
Przypomina też, że została rozwiązana sprawa niezwalniania ze służby kandydackiej kobiety, która zaszła w ciążę oraz że zrównany został wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. "Nigdy nie było problemów z taką samą płacą za tę samą pracę. Mamy takie same prawa i możliwości rekrutacji, szkolenia i warunków pełnienia służby" - wylicza. Ale - dodaje - "na sytuację kobiet rzutuje macierzyństwo". "Godzenie obowiązków rodzicielskich ze służbą jest trudne nie ze względu na prawo, lecz tradycję, stereotyp przypisania ciężaru obowiązków domowych kobiecie" - zauważa.
Według należącej do Rady por. Wioletty Wdowczyk-Fedorowskiej z 10. brygady kawalerii pancernej w Świętoszowie błędem była rezygnacja z wojskowych żłobków i przedszkoli. Jak podkreśla, potrzebna bowiem jest całodobowa opieka nad dziećmi, gdy oboje rodzice to zawodowi żołnierze. Zdarza się, że jedno ma 24-godzinny dyżur, drugie - ćwiczenia na poligonie, a w zielonym garnizonie z dala od rodziny trudno liczyć na opiekę dziadków. Świętoszowska brygada liczy najwięcej kobiet - 108, i są one nie tylko sanitariuszkami i kierowcami, ale także działonowymi w czołgach Leopard i dowódcami załóg.
Bywa, że różnice w traktowaniu kobiet i mężczyzn budzą sprzeciw mężczyzn. "Egzamin z wychowania fizycznego jest zróżnicowany ze względu na płeć, ale nie traktujemy tego jako nierówne traktowanie, lecz jako spojrzenie +genderowe+, przez pryzmat płci. Mężczyźni uważają, że to oni są pod tym względem dyskryminowani - muszą np. przebiec dłuższy dystans" - mówi kmdr Szubińska. "Generalnie jesteśmy zdania, że egzamin ze sprawności fizycznej powinien być dostosowany do stanowiska, a nie do płci" - zapewnia.
Także por. Wdowczyk-Fedorowska uważa, że podział na stanowiska męskie i kobiece nie jest adekwatny. Jej zdaniem powinno się badać indywidualne predyspozycje. Są kobiety, które zniosą z pola bitwy rannego postawnego mężczyznę w oporządzeniu i z bronią, i mężczyźni, którzy - fizycznie - nie dadzą rady tego zrobić - argumentuje.
Wskazuje na pożytki ze służby kobiet: kobieta w pododdziale działa mobilizująco na kolegów - szeregowym często trudno się pogodzić, że w biegu wyprzedza ich kobieta, motywuje ich to, by dbać o kondycję. Kobiety potrafią wyprzedzić mężczyzn nie tylko pod względem tężyzny fizycznej - w korpusie zawodowych szeregowych żeńscy żołnierze częściej mają ambicje przejścia do korpusu podoficerskiego - mówi pani porucznik.
Samo istnienie Rady w wojsku, gdzie nie ma związków zawodowych, także budzi emocje. "Niektórzy mężczyźni postrzegają to jako nierówne traktowanie - kobiety mają Radę, oni nie. Można jednak spojrzeć na to jako na pozytywną dyskryminację, gdzie płeć traktowaną gorzej wspiera się w szczególny sposób i jest to dopuszczalne dla wyrównania szans" - podkreśla szefowa Rady.
Według niej, być może w przyszłości Rada nie będzie potrzebna. "Jeżeli będziemy traktowane tak samo jak mężczyźni pod względem dostępu do stanowisk, a wymagania na stanowiskach będą precyzyjnie opisane, sprawa będzie rozwiązana" - zaznaczyła.
W tym kontekście wymienia latanie odrzutowcami, co też chciałyby robić kobiety. Mogą studiować w Dęblinie na kierunku pilota samolotów odrzutowych, ale dotychczas nie latają myśliwcami. Zdaniem kmdr Szubińskiej należałoby spytać dowódców, czy na to pozwolą, sprawdzić, czy pozwalają na to przepisy dotyczące zdrowia, i czy same kobiety nadają się do pewnych stanowisk. Jeśli nie, nie należy ich edukować do ich obejmowania - uważa kmdr Szubińska.
"W Marynarce Wojennej kobiety długo nie miały dostępu do stanowisk na okrętach podwodnych, w 2007 roku podjęto decyzję o dopuszczeniu dwóch kobiet, dzisiaj życie zweryfikowało ich przydatność i realne możliwości - została tylko jedna" - przypomina pani komandor. Jej zdaniem, należy umożliwić kobietom podejmowanie nowych wyzwań - być może, jeśli nie podołają trudom służby - zrezygnują.
"Na razie trzeba zastosować metodę prób i błędów, żeby nie tworzyć barier. Panie chcą spróbować wszystkiego. Albo okaże się, że mają predyspozycje i przetrwają, albo się wykruszą i nie będą miały pretensji" - proponuje kmdr Szubińska.
Zwraca też uwagę na kwestię pracy w warunkach szkodliwych dla zdrowia. "Dziś, zgodnie z obowiązującym prawem, w okresie ciąży i karmienia przesuwa się kobiety z niektórych stanowisk. Ale są takie, gdzie kobiety pełnią służbę w warunkach szkodliwych dla ich zdrowia nie będąc w ciąży ani nie karmiąc dziecka piersią, i pracodawca nie przesuwa ich na inne stanowisko. Należy się zastanowić, kto będzie odpowiadał w razie utraty zdrowia przez kobietę pracującą na takim stanowisku; czy resort nie będzie płacił odszkodowań" - zauważa.
"Każde stanowisko, które charakteryzuje się czynnikami szkodliwymi dla zdrowia, powinno być bardzo dokładnie opisane, a wciąż tak nie jest" - podkreśla.
"Wiadomo, że jest stanowisko pilota, ale nie jest ono opisane ze względu na czynniki szkodliwe, parametry charakterystyczne, jak przeciążenia. Są też np. stanowiska, gdzie potrzebna jest duża siła do dźwigania ciężarów. To właśnie powinno być zawarte w karcie opisu stanowiska służbowego w charakterystyce dotyczącej BHP. Te wszystkie wymagania powinny być precyzyjnie opisane i wymierzalne" - uważa Szubińska.
Przytacza ogólną zasadę obowiązującą w NATO: kobiety mogą obejmować wszystkie stanowiska, o ile nie zakłóca to wypełniania przez armię głównego zadania - obrony.
Rekrutacja kobiet do wojska jest możliwa od 1988 r. - wtedy odbywała się tylko w trybie "szczególnym" do korpusu medycznego, początkowo tylko na stanowiska oficerskie. Od 1999 roku kobiety mogą być podoficerami i są przyjmowane do szkół wojskowych, a przed pięcioma laty pierwsza pani zasiliła korpus zawodowych szeregowych. W 2007 r. kobiety dopuszczono do służby na okrętach podwodnych.
W polskim wojsku służbę zawodową pełni blisko 1600 kobiet, wszystkich kobiet-żołnierzy, łącznie z pozostającymi w służbie kandydackiej słuchaczkami szkół wojskowych jest blisko 2 tysiące - 1,99 proc. wszystkich żołnierzy - to najniższy odsetek ze wszystkich państw NATO. W najliczniejszych Wojskach Lądowych jest ich 718, w Siłach Powietrznych 299 - dziewięć z nich lata, m.in. w 13. eskadrze lotnictwa transportowego i w 36. specjalnym pułku lotnictwa transportowego. Właśnie w specpułku lata pierwsza absolwentka kierunku pilota samolotów odrzutowych por. Katarzyna Lambert, również członkini Rady ds. służby kobiet. W Marynarce Wojennej służy 136 pań.
Najwięcej kobiet liczy korpus oficerów - 782 panie to 3,44 proc. tej kadry. Wśród podoficerów jest 612 kobiet - 1,46 proc. tego korpusu; 155 służy jako szeregowe - to 0,46 proc. tego korpusu.
Departament kadr MON zakłada, że do 2018 roku kobiety będą stanowić 3,4 proc. zawodowych żołnierzy, w szkołach wojskowych ich udział dojdzie do jednej czwartej wszystkich słuchaczy.
Wśród żołnierzy przygotowujących się do ósmej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie 41 to kobiety.
Jakub Borowski