Kolejne uderzenie wymierzone w Polskę? Kandydat już wytypowany
Szykuje się celna wojna polsko-rosyjska. Rosjanie już nałożyli embargo na naszą wieprzowinę, a ostatnio coraz głośniej mówią też o owocach. Polskiemu eksportowi wartemu aż 34 mld zł słaby rubel też nie pomaga.
My od Rosji kupować musimy, ona od nas tylko może
Szykuje się celna wojna polsko-rosyjska. Rosjanie już nałożyli embargo na naszą wieprzowinę, a ostatnio coraz głośniej mówią też o owocach. Słaby rubel, który traci przez konflikt, polskiemu eksportowi wartemu aż 34 mld zł (2013) też nie pomaga. Na dodatek nie uda się nam zaoszczędzić na imporcie, bo od Rosji kupujemy głównie surowce mineralne, za które płacimy w dolarach. W zeszłym roku gazu, ropy i innych towarów sprowadziliśmy za 60 mld zł. Rosjanie nie tylko mogą więc podnieść nam cenę na gaz czy ropę, ale także zaprzestać kupowania naszych produktów.
Rosja grozi sadownikom
Eksporterzy twierdzą, że politycznie motywowane zamknięcie rosyjskiego rynku dla polskich owoców to tylko kwestia czasu.
Ostatnio minister rolnictwa Marek Sawicki chwalił się, że w eksporcie jabłek jesteśmy na pierwszym miejscu na świecie. Nie dodał, że głównie dzięki popytowi na nasze owoce w Rosji. Z danych GUS wynika, że tylko samych jabłek sprzedaliśmy tam za 1,06 mld zł.
Nasi sadownicy przestraszyli się embarga nie bez powodu. Rossielchoznadzor, odpowiednik naszego sanepidu, podał ostatnio, że polskie owoce nie spełniają norm sanitarnych. Wszyscy odebrali to jako sygnał, że po głośnym embargu na wieprzowinę i jej przetwory przyszedł czas na polskie jabłka i maliny. Minister rolnictwa przekonuje, że to tylko zwrócenie uwagi polskim eksporterom. Eksporterzy, że polskie owoce spełniają bez problemu wyśrubowane standardy unijne i że już wcześniej Rosja zamykała swój rynek dla polskich jabłek ze względów politycznych.
Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego nałożyła embargo na jabłka z Polski w latach 2005-2005, podając dokładnie takie same powody jak kilka dni temu.
- Pretekst nie jest tutaj ważny. Polscy producenci owoców i warzyw od lat spełniają najbardziej restrykcyjne normy unijne w zakresie zawartości pestycydów i azotanów. Rosja to wie, a jednak już w przeszłości dochodziło do wykluczenia naszych producentów z rosyjskiego rynku - twierdzi Jolanta Kazimierska, prezes Stowarzyszenia "Unia Owocowa".
Rolnicy, ubojnie i firmy z branży mięsnej
Tu wojna już trwa. Choć nasze zakłady od dawna sprzedają mięso tylko najwyższej jakości i stosują normy fitosanitarne wyższe niż obowiązujące w UE, to pojedyncze przypadki nadużyć Rosjanom posłużyły do nałożenia embarga na naszą wieprzowiną. Oficjalny powód to afrykański pomór świń. Inna sprawa, że ASF wykryto tylko u dwóch polskich dzików, które padły przy granicy z Białorusią.
Straty z tego tytułu to aż 10 mln zł dziennie. Embargo musi boleć rolników i nasze ubojnie, bo w zeszłym roku wieprzowiny sprzedaliśmy do Rosji za ok. 420 mln zł. To ponad 1 procent całego eksportu do Rosji.
Mleko już cierpi
Choć krowy przez problemy polsko-rosyjskie mleka mniej nie dają, to niestety konflikt odbija się na eksporcie tego produktu. Jak doniosła niedawno "Rzeczpospolita", sprzedaż na rynki wschodnie spada.
Główny problem to słaby rubel. Rosyjska waluta przez rok do złotówki osłabiła się aż o 20 proc. Przez to nasze mleko dla moskwian jest zbyt drogie. Największe polskie mleczarnie mówią, że eksportują obecnie o 30 proc. mniej niż wcześniej.
W sumie w zeszłym roku do Rosji wyeksportowaliśmy nabiału za blisko 600 mln zł.
Meble, czyli konfliktowa stagnacja
Eksport mebli do Rosji był wart w 2013 r. 920 mln zł. Eksport w ostatnich latach rósł nawet o 40 proc. Zdaniem biura analiz tego rynku firmy B+R Studio mało prawdopodobne, by ten trend w obecnej sytuacji utrzymał się.
- Napięta sytuacja polityczna sprawia, że nasze firmy boją rozwijać się biznes na tym rynku. Nie grożą nam sankcje, nikt nie ma złych doświadczeń, ale jest większe ryzyko. Czeka nas więc stagnacja - tłumaczy Milena Dorozińska.
Jak dodaje, konflikt ukraińsko-rosyjski sprawia, że gwałtownie spadnie popyt na nasze meble na Ukrainie. Dotychczas sprzedawaliśmy tam towary za ok. 40 mln euro rocznie.
Leki - Rosjanom nawet polską krew oddajemy
Według GUS sprzedaż wszystkich wyrobów farmaceutycznych do Rosji sięga nieco ponad miliarda. Polscy producenci sprzedają na Wschód zarówno proste leki na grypę, jak i specjalistyczne lekarstwa dla chorych na ciężkie choroby. Ciekawostką jest sprzedaż do Rosji polskiej krwi i leków z niej wytworzonych. W zeszłym roku obrót wyniósł blisko 30 mln zł.
Do inwestowania w Rosji szykuje się Polfa, która na razie nie boi się napiętych stosunków polsko-rosyjskich. Sporo na Wschód sprzedaje też drugi z polskich koncernów farmaceutycznych - Polpharma. Firma w Rosji ma własną fabrykę.
Putin dalej będzie chciał naszych pieluszek i podpasek?
Tutaj trudno byłoby nałożyć embargo, ale cło przecież można. Do Rosji według GUS w zeszłym roku sprzedaliśmy tamponów, podpasek i pieluch za 627 mln zł. Główna w tym zasługa Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych (TZMO). Ich flagowymi markami są produkty higieniczne Bella oraz pieluszki Happy. obie są liderem na tamtym rynku. TZMO wyprzedza nawet gigantów z Proctor&Gamble.
Dla polskiej firmy polityczne niesnaski to olbrzymi problem. Bo do Rosji nie tylko sprzedaje, ale także tam produkuje. W Jegoriewsku znajduje się jej gigantyczna fabryka (na zdj.). W zeszłym roku TZMO postawiły też na Syberii kosztem 40 mln zł centrum szkoleniowo-logistyczne.
LPP, czyli nawet bez sankcji się obyło
Grupa LPP (marki Reserved, Cropp, House) sprzedaje do Rosji ponad 20 proc. swojej produkcji. Największa polska firma odzieżowa już odczuła konflikt z Rosją. Przez związane z tym osłabienie rubla przychody spadają.
LPP kilka dni temu oznajmiło, że wstrzymuje inwestycje na tamtejszym rynku. Obecnie ma w Rosji ok. 220 sklepów. Oprócz LPP ubrania sprzedaje tam także Redan. Za naszą wschodnią granicą ma ok. 40 placówek.
Jeszcze większe problemy mogą mieć nasi producenci obuwia. Butów sprzedajemy tam za blisko 700 mln zł. Oby Rosjanie nie stwierdzili, że polskie buty mają zbyt cienkie podeszwy albo skóra jest źle wyprawiona, bo pochodzi od zakażonych ASF świń.
Telewizorów raczej nie ruszą
Oczywiście polskich firm produkujących telewizory nie ma (nie licząc niewielkiej Manty), ale już zachodnich i azjatyckich koncernów montujących u nas elektronikę jest mnóstwo. To właśnie z ich taśm produkcyjnych w Mławie, pod Toruniem czy Wrocławiem schodzą odbiorniki LG, Sharp czy Toshiba.
W sumie na wschód sprzedajemy sprzęt oraz części za ponad 1,5 mld zł. Tyle wyniósł eksport w 2013. W ciągu roku wzrósł on o aż o 400 mln zł. To właśnie rosyjski rynek ratował polskie fabryki w trakcie spowolnienia gospodarczego w Unii. Miejmy nadzieję, że nadal na Wschodzie będą chcieli w montowanych u nas telewizorach oglądać Władimira Władimirowicza Putina.