Kontrole wszystkich ubojni w Polsce zleciła Inspekcja Weterynaryjna
Główny Lekarz Weterynarii zlecił kontrolę wszystkich ubojni w kraju. Stało się tak w konsekwencji nieprawidłowości w ubojni k. Białej Rawskiej, gdzie znaleziono mięso niewiadomego pochodzenia.
02.04.2013 | aktual.: 02.04.2013 18:06
- To kontrola profilaktyczna - powiedział PAP we wtorek szef Inspekcji Weterynaryjnej Janusz Związek. Dodał, że wstępne wyniki mogą być znane w czwartek. Zaznaczył, że sprawdzenie wszystkich ubojni, których jest ponad tysiąc, a także ponad 3 tys. podmiotów zajmujących się transportem i skupem zwierząt, potrwa nie mniej niż dwa tygodnie.
Jak zaznaczył, Inspekcja chce m.in. sprawdzić, czy nie dochodziło do uboju chorych zwierząt i wprowadzenia ich mięsa na rynek.
Według Głównego Lekarza Weterynarii działalność, która zagraża zdrowiu ludzi, musi być surowo karana, a kary są niewspółmierne niskie do w stosunku do czynów popełnianych przez przedsiębiorców. Kary za wprowadzenie nielegalnego mięsa od obrotu wymierza Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Za wprowadzanie do obrotu artykułów rolno-spożywczych zafałszowanych kara wynosi od 1000 zł aż do 10 proc. przychodu osiągniętego przez przedsiębiorcę w roku rozliczeniowym poprzedzającym rok nałożenia kary.
Obecna kontrola to efekt m.in. nieprawidłowości wykrytych w ubojni k. Białej Rawskiej, gdzie znaleziono mięso niewiadomego pochodzenia, a także ukryte magazyny.
Związek poinformował, że służby weterynaryjne już sprawdziły zakłady przetwórcze, do których miała być dostarczana wołowina z ubojni z Białej Rawskiej. Śledczy badający spraw tej ubojni ustalili, że mięso z niej trafiło do co najmniej 16 zakładów w woj. łódzkim, wielkopolskim, mazowieckim, śląskim i dolnośląskim.
Jak mówił Związek, zarówno służby surowcowe, jak i nadzorujący te zakłady weterynarze nie stwierdzili, by mięso przeznaczone do przetwórstwa było np. nasączone krwią, co mogłoby sugerować, że pochodzi od zwierzęcia, które było ubijane w agonii.
Jego zdaniem najtrudniejsza do wyjaśnienia jest sprawa ustalenia źródeł pochodzenia mięsa znalezionego w ukrytych magazynach w Białej Rawskiej. Według Związka mogło w nich znajdować się nawet 100 ton mięsa niewiadomego pochodzenia.
Prokuratura ustala, czy weterynarze, którzy nadzorowali ten zakład, wiedzieli o sprawie, czy nie - zaznaczył Związek.
Kilka dni temu przy wjeździe do jednej z ubojni w okolicach Białej Rawskiej policja skontrolowała transport bydła, które miało trafić do zakładu. Z 24 sztuk aż dziewięć zwierząt było martwych. Pozostałe znajdowały się stanie krytycznym. Sekcje wykazały, że krowy były chore.
Według ustaleń prokuratury właściciel ubojni Piotr M., prowadząc tzw. działalność nadzorowaną w postaci ubojni, nie spełniał wymogów weterynaryjnych i tym samym produkował żywność o złej jakości, która nie spełniała parametrów zdrowotnych, a być może stanowiła zagrożenie dla zdrowia konsumentów. Z zeznań części świadków wynika, że proceder trwał w zakładzie od dłuższego czasu.
Śledczy odkryli też 18 ton mięsa w samochodzie - chłodni zaparkowanej w pobliżu stacji diagnostycznej, która również należy do właściciela ubojni. Mięso było w różnej formie przetworzenia, ale nie nadawało się do wprowadzenia do obrotu, nie miało żadnych oznaczeń weterynaryjnych czy dokumentacji.
W ubiegłym tygodniu śledczy znaleźli ponadto ukryte magazyny, a w nich ok. 30 ton mięsa niewiadomego pochodzenia. W piątek Powiatowy Inspektorat Weterynarii (PIW) w Rawie Mazowieckiej wycofał zgodę na działanie ubojni.