Niepewny początek powakacyjnego sezonu
W USA wtorek, pierwszy dzień po Święcie Pracy jest uznawany za prawdziwy koniec sezonu wakacyjnego. Zazwyczaj od tego właśnie dnia rośnie wolumen i do gry wchodzą poważni gracze.
09.09.2009 | aktual.: 09.09.2009 11:22
Przed tegorocznym początkiem sezonu jesiennego media pełne były zapowiedzi dużej przeceny, która miałaby się właśnie teraz rozpocząć. Nic dziwnego, że zachowanie rynków nie było jednoznaczne. Duży wzrost kursu EUR/USD musiał przełożyć się na zachowanie cen surowców. Najmocniej, bo prawie o pięć procent zdrożała ostatnio niedoceniana ropa. W środę zbiera się szczyt państw OPEC, ale wszyscy przecież wiedzą, że poziom wydobycia się nie zmieni, więc wzrost ceny nie miał nic wspólnego z relacjami podaż - popyt. O ponad trzy procent zdrożała miedź, której sprzyjało podniesienie prognoz przez Goldman Sachs. Bardzo interesujące było zachowanie złota. Przed rozpoczęciem sesji w USA bez problemu przebiło się przez 1.000 USD, ale potem zawróciło i zdrożało nieznacznie - tylko o 0,3 procent. Rynek po prostu boi się ataku na rekord wszech czasów, ale co się odwlecze…
Na rynku akcji od początku dnia panował umiarkowany optymizm. Kalendarium było puste, ale zachowanie rynków w Azji i w poniedziałek w Europie poprawiało nastroje. Pomagało też bykom to, że kończący zeszły tydzień szczyt ministrów finansów G-20 opowiedział się przeciwko wycofywaniu środków pomocowych dopóki gospodarka globalna nie wróci na ścieżkę trwałego wzrostu. Amerykanie mieli w poniedziałek Dzień Pracy i nie mogli na to zareagować. Drożejące surowce podnosiły ceny akcji w sektorze surowcowym. Poza tym oferta przejęcia Cadbury przez Kraft Foods podbudowała inwestorów. Zawsze rosnąca fala przejęć i fuzji poprawia nastroje, bo jeśli firmy chcą przejmować inne jednostki to znaczy, że spodziewają się poprawy sytuacji gospodarczej.
Indeksy szybko wzrosły, a potem zaczął się długo okres marazmu, trendu bocznego i wyczekiwania. Indeks S&P 500 nieśmiało rósł, a gracze czekali na rozstrzygniecie do ostatniej godziny sesji. Byki zaatakowały jednak wcześniej i to mimo bardzo słabego raportu z rynku kredytowego. Nie był to atak szaleńczy, ale przez to był bardziej cenny. Indeksy wzrosły o nieco mniej niż jeden procent, ale opór oczywiście nie został nawet draśnięty. Byki zdobyły punkty, bo tydzień nie rozpoczął się od zapowiadanej przeceny, ale do jego końca jeszcze są trzy sesje i wszystko się może zdarzyć.
GPW rozpoczęła sesję ponad jednoprocentowym wzrostem. Potem, bardzo szybko, neutralne zachowanie giełd europejskich schłodziło nastroje, ale indeksy nie zaczęły spadać. Wręcz przeciwnie: powoli posuwały się na północ, co bardzo przypominało scenariusz w poniedziałkowej sesji. Tyle tylko, że obrót był zdecydowanie większy. Liderami były KGHM, BRE i PKN. Wzrost cen akcji z sektora surowcowego wynikał przede wszystkim ze sporych zwyżek cen miedzi i ropy.
Po publikacji danych o spadku produkcji przemysłowej w Niemczech nastroje trochę się pogorszyły i rynek wszedł w marazm. Przed pobudką w USA nikt już o danych z Niemiec nie pamiętał, ale na rynku nadal panował marazm połączony z bardzo umiarkowanym optymizmem. Przed rozpoczęciem sesji w USA optymizm ten zaczął zanikać - indeksy osuwały się, mimo że na rynkach globalnych nic się nie zmieniło. Pozytywne rozpoczęcie sesji w USA też nie pomogło bykom. Wręcz przeciwnie - indeksy wylądowały na minusach.
Udało się zakończyć dzień bez zmiany WIG20, ale nie był to sukces byków szczególnie, że bardzo wzrósł obrót. Z pewnością wielu inwestorów myśli tak: podciągnęli ceny akcji na małym obrocie w poniedziałek, po to, żeby sprzedać dużo we wtorek korzystając z niezłych nastrojów na giełdach. Pewnie rzeczywiście tak właśnie było, ale ta taktyka zakończy się sukcesem niedźwiedzi tylko wtedy, jeśli rzeczywiście wrzesień będzie złym miesiącem dla akcji. A tego, czy tak będzie jeszcze nie wiemy - zobaczymy jak zakończy się tydzień.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi