Nieznany milioner wciąż nie zgłosił się po pieniądze
Wygrał 17 mln zł i ślad po nim zaginął. Wiadomo, gdzie i kiedy nadał los, no i że pieniędzy nie odebrał. Ale jeśli milioner-maruda myśli, że wygrana przepadła, to niech uważa - jeszcze przez nieco ponad trzy miesiące może ją odebrać.
21.02.2013 | aktual.: 22.02.2013 08:42
17 112 504,60 zł - dokładnie taka kwota padła 4 listopada w Chojnicach. To piętnasta najwyższa w historii wygrana w Lotto i jedna najwyższych w ubiegłym roku, a jednak pomimo akcji plakatowej i ogłoszeń i artykułów zamieszczanych w lokalnych i ogólnokrajowych mediach nikt o pieniądze się nie upomniał.
Regulaminowy 60-dniowy termin na odbiór nagrody już minął. Posiadacz kuponu wciąż może jednak zgarnąć wygraną, musi tylko złożyć reklamację. Ale i tak powinien się spieszyć. Termin roszczeń przedawnia się po sześciu miesiącach, czyli szansa na odbiór pieniędzy przepadnie ostatecznie na początku maja.
O trafieniu szóstki marzy wielu Polaków. Według danych Totalizatora Sportowego w Lotto grywa połowa z nas. Nic dziwnego zatem, że brak zgłoszenia się po odbiór nagrody należy do rzadkości.
- W ostatnich latach mieliśmy tylko jeden taki przypadek - przyznaje Jarosław Tomaszewski, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. - Jedyna nieodebrana główna nagroda została wylosowana dokładnie w Boże Narodzenie 2008 r. w Wejherowie - mówi WP.PL. Roztargnionemu szczęściarzowi przeszło koło nosa 11,8 milionów złotych. Długo kazał na siebie czekać mieszkaniec Tarnowskich Gór, który w 2010 roku po odbiór 10,6 mln zł zgłosił się dopiero po siedmiu tygodniach.
W ubiegłym roku głośno było pechowym mieszkańcu Biłgoraja, który rzekomo nie odebrał 4 milionów złotych, bo zgubił szczęśliwy los. Skończyło się na tym, że zostawiła go żona, a dzieci się go wyrzekły. - To historia wyssana z palca. W Biłgoraju w historii padła tylko jedna szóstka. W 2009 roku mieszkaniec tego miasta wygrał 6 534 667,40 zł i całą sumę odebrał - zapewnia Jarosław Tomaszewski.
Inna sprawa, że co roku Polacy nie odbierają z Totalizatora Sportowego w sumie po 30-40 mln zł. Są to głównie "trójki" i "czwórki", o wiele rzadziej nikt nie zgłasza się po "piątki"
Co się dzieje z nieodebranymi pieniędzmi? - Wracają do kasy Totalizatora Sportowego, a w konsekwencji do Skarbu Państwa - mówi. Jak jednak od razu zaznacza, organizator Lotto robi co może, by nagrody zawsze trafiały do zwycięzców. Z pieniędzy, które nie zostały odebrane, uzupełniane są nagrody gwarantowane. - Jeśli z zakupionych zakładów nie uzbiera się 2 mln zł, czyli minimalna wygrana w Lotto, to dokładamy właśnie z tych pieniędzy, które nie trafiły do graczy - tłumaczy rzecznik Totalizatora.