Osiem godzin pracy? To się nie opłaca?
Pracodawcy coraz częściej zgadzają się na nienormowany czas pracy podwładnego. Pod warunkiem jednak, że pracownik wywiązuje się ze swych obowiązków, a efekty jego pracy widać jak na dłoni.
08.09.2010 | aktual.: 08.09.2010 15:13
Pracodawcy coraz częściej zgadzają się na nienormowany czas pracy podwładnego. Pod warunkiem jednak, że pracownik wywiązuje się ze swych obowiązków, a efekty jego pracy widać jak na dłoni. Płaca za osiem godzin pracy czy za wykonanie konkretnego zadania? Co jest lepsze?
Dziennikarze, menedżerowie, ale też przedstawiciele handlowi, copywriterzy, agenci ubezpieczeniowi najczęściej mają nienormowany czas pracy. Twierdzą jednak, że nie oznacza to, że mają mniej pracy niż klasyczny „ośmiogodzinowiec”.
- Oczywiście każdy woli, by w jak najkrótszym czasie wykonać zadanie. Jeśli jeszcze pracownik, po wykonaniu pracy, ma mieć wolne, to jest to doskonały system. Kłopot w tym, że nienormowany czas pracy najczęściej oznacza, że pracownik pracuje więcej, niż ktoś zatrudniony dziennie po osiem godzin. Czasem mam trzy, cztery dni wolnego w tygodniu. Ale nie brakuje tygodni, gdy pracuję po 12 godzin w soboty i niedzielę. Mam nienormowany czas, ale pracuję dużo więcej niż 40 godzin tygodniowo. Szef rozlicza mnie z tego, ile umów podpiszę z klientami. Dopiero doświadczeni pracownicy w tym fachu mogą mówić o spokojnej pracy bez przemęczania się – mówi Janusz Kontek, agent ubezpieczeniowy.
Marnuję czas
Andrzej pracuje jako copywriter. Twierdzi, że nie wyobraża sobie innego systemu, niż nienormowany czas pracy.
- Miałbym poczucie, że marnuję czas. Wolę zrobić swoje i mieć wolne. Nie mógłbym pracować w urzędzie. Czas dłuży się i wlecze, tymczasem tyle można zrobić innego, tyle można zarobić. Dla mnie nienormowany czas pracy jest idealny, bo mogę pracować dla kilku agencji – mówi Andrzej Santosik, copywriter, m.in. dla domów mediowych.
- Czasem chciałbym pracować w urzędzie i mieć spokój - twierdzi z kolei Grzegorz Wierciński, grafik. - Wiadomo, że nie zawsze jest się w szczytowej formie, a rachunki opłacać trzeba. Tymczasem ja pracuję w firmie na etacie, a mam nienormowany czas. Mogę przychodzić do pracy, kiedy chcę i wychodzić tak samo. Często zabieram też pracą do domu. W domu rozmawiam przez telefon, odbieram maile. To dobry system, ale ciągle mam poczucie, że jest się w pracy. Czasem marzę o tym, by wyjść z pracy o konkretnej godzinie i „przełączyć” się na domowy sposób myślenia. Chciałbym iść na zakupy i nie myśleć, że zaraz ktoś zadzwoni.
Wreszcie pracuję efektywnie
Patrycja jest plastyczką, pracuje w domu, przygotowuje projekty dekoracji m.in. dla hipermarketów. Nie wyobraża sobie innego systemu pracy niż nienormowany czas pracy.
- Jestem mamą i wychowuję roczną Matyldę. Wcześniej pracowałam jako etatowy scenograf w jednym z teatrów. Czasem przychodziłam do pracy i właściwie nie było nic do roboty, bo na przykład nie dowieziono materiałów, innym razem pracowałam do późna w nocy, żeby zdążyć na spektakl. Siedzenie po osiem godzin w pracy i to czasem marnując czas, zupełnie nie miało sensu. Zmieniłam pracę, urodziłam dziecko i cieszę się, bo mogę pracować efektywnie i to bez szkody dla dziecka – wyjaśnia Patrycja Liberacka.
Szefowie coraz częściej przekonują się do nienormowanego czasu pracy. Jeszcze do niedawna woleli mieć pracownika na oku. Dziś wielu z nich twierdzi, że liczą się efekty.
- Opracowałem twardy regulamin, praca po osiem godzin, pięć dni w tygodniu. Sprawdzałem jak podwładni pracują i czy się nie spóźniają. Ale okazało się, że zamówienia na meble przychodzą do nas falowo. Czasem była, praca, a czasem nie było. Do tego zauważyłem, że pracownicy częściej się przepracowują, popadają w znużenie. Od czasu, gdy wprowadziłem czas nienormowany jest inaczej. Każdy pracownik miesięcznie ma pewną normę do wypracowania. To był strzał w dziesiątkę. Bałem się, że pracownicy będą się obijać przez większość miesiąca, a dopiero pod koniec zaczną pracować na łeb na szyję. Nic z tego, okazało się, że są bardziej odpowiedzialni, lepiej utożsamiają się z firmą, są ambitniejsi i chcą awansować – mówi Tadeusz Nejman, właściciel firmy w Pruszczu Gdańskim, która produkuje meble kuchenne.
System systematycznych
Nienormowany czas pracy wymaga systematyczności. Dla niektórych może być doskonałym rozwiązaniem, dla innych ciężarem nie do udźwignięcia.
- Wszystko zależy od zawodu. Wiadomo, że nauczyciel nie może tak pracować. Ale nienormowany czas pracy wymaga też predyspozycji charakterologicznych. To praca dla systematycznych, odpowiedzialnych. Jeśli pracownik będzie ciągle odkładał zadanie na później, może nie zdążyć albo przepracowywać się po kilkunastu dniach laby. Praca w takim systemie często rozlewa się na cały dzień, w efekcie zamiast pracować mniej, pracuje się więcej albo więcej myśli się o pracy. Tu nie ma konkretnej granicy, między pracą, a czasem po pracy. Pracownik, który już wsiąkł w taki system, najczęściej lepiej wykorzystuje czas. Często podejmuje się pracować dla innych firm. Pracodawcy zaczynają doceniać ten system i to nie tylko w tak zwanych wolnych zawodach, w których najczęściej on obowiązuje. Wolą po prostu płacić za efekty, niż za „siedzenie” w pracy – mówi Karolina Pełka, doradca personalny.
A ty jaki system preferujesz? Wolisz pracować po osiem godzin, czy wolisz nienormowany czas pracy? Jakie są według ciebie wady, a jakie zalety obu systemów?
Krzysztof Winnicki