PO odbija kopalnie i uziemia związki
Platforma Obywatelska zamierza odebrać PSL pieczę nad górnictwem. W tym miesiącu do Komitetu Stałego Rady Ministrów trafi projekt ustawy o nadzorze właścicielskim przenoszący władanie spółkami skarbu państwa (w tym kopalniami) z należącego do koalicjanta Ministerstwa Gospodarki do Ministerstwa Skarbu Państwa. To przygotowanie gruntu pod prywatyzację górnictwa, a także m.in. Poczty Polskiej i PKP.
03.02.2010 | aktual.: 04.02.2010 09:52
- Uporządkowanie nadzoru nad tymi spółkami w obliczu prywatyzacji jest niezbędne. Resort skarbu ma odpowiednie departamenty, które zajmą się sprawą lepiej od innych ministerstw - mówi Maciej Wiewiór, rzecznik MSP.
Jednak PSL wcale nie jest tym zachwycone i pyta "Czy ministerstwo skarbu ma za mało obowiązków?".
- Stocznie, za które odpowiadał minister Grad, to oblany egzamin z prowadzenia restrukturyzacji i nadzoru właścicielskiego - uważa poseł PSL Janusz Piechociński.
Sprawa nadzoru nad górnictwem ma jeszcze jedno, polityczne tło. Śląscy politycy PO od dawna narzekają, że mają niewielki wpływ na decyzje dotyczące górnictwa, choć reprezentuje ich 29 posłów, a PSL ani jednego. Kilkanaście miesięcy temu opieszałość w przygotowaniu kopalń do prywatyzacji zarzucał Waldemarowi Pawlakowi Tomasz Tomczykiewicz, szef Platformy w regionie. Śląskiej PO od dawna nie podobała się również polityka kadrowa wicepremiera, który w spółkach węglowych trzymał ludzi z nadania PiS.
Nowa ustawa dopuści do głosu w sprawie górnictwa śląskich posłów PO, a przy okazji... może zlikwidować wpływy związków zawodowych. Chodzi o zapis pozwalający usunąć przez walne zgromadzenie akcjonariuszy reprezentanta pracowników w radzie nadzorczej, jeśli ten będzie źle wypełniał swoje obowiązki. Dotychczas prawo to przysługiwało załodze. Związkowcy już zapowiadają skargę do Trybunału Konstytucyjnego, bo ich zdaniem to kolejna próba łamania zasad dialogu społecznego.
- Rząd sam rozpęta sobie akcję protestacyjną na dużą skalę - ostrzega Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników.
Rząd jednak nie zamierza się wycofać z planów. Minister skarbu uznał, że potrzebuje większej kontroli nad państwowymi przedsiębiorstwami, które stoją u progu giełdowego debiutu.
Jak sugeruje MSP, prywatyzacja wymaga uporządkowania kwestii związanych z funkcjonowaniem spółek skarbu państwa. Na przykład Jastrzębska Spółka Węglowa od kilku lat przygotowuje się do emisji akcji. Dziś wiadomo, że będzie to mało prawdopodobne nawet w roku 2011, ponieważ firmę czekają jeszcze trudne operacje związane z przejęciem Koksowni Zabrze i Koksowni Przyjaźń.
Koalicyjna walka o węgiel
Jeśli plany Platformy Obywatelskiej się powiodą, za kilka miesięcy PSL utraci wpływ na górnictwo. Zgodnie z nową ustawą o nadzorze właścicielskim, kopalnie razem ze wszystkimi spółkami z większościowym udziałem Skarbu Państwa trafią z Ministerstwa Gospodarki pod skrzydła podległego PO resortu skarbu. Rząd chce również, by mniej do powiedzenia w stojącej u progu prywatyzacji branży mieli związkowcy, których łatwiej będzie można usuwać z rad nadzorczych.
PO nie po raz pierwszy usiłuje przejąć górnictwo od swojego koalicjanta. Przed dwoma laty próbowała dwukrotnie. Najpierw PSL wstępnie się zgodził, ale gdy Waldemar Pawlak zażądał nadzoru nad energetyką, wymianę zablokował premier Donald Tusk. Później przeciwko polityce ministra gospodarki w przemyśle wydobywczym protestowali śląscy parlamentarzyści Platformy. Zarzuty były podobne: decydowanie o losie kopalń PSL-u z zerową reprezentacją sejmową na Śląsku przy 29 posłach PO; brak doświadczenia w branży Joanny Strzelec-Łobodzińskiej, wiceminister gospodarki zajmującej się górnictwem, oraz polityka kadrowa w największych spółkach węglowych, w których Pawlak trzymał ludzi z nadania rządu PiS. Alternatywą, podobnie jak obecnie był transfer górnictwa do Ministerstwa Skarbu Państwa, którym dowodzi polityk PO Aleksander Grad.
- Odpowiedzialność za sytuację w górnictwie, w tym również za ujawniane nieprawidłowości spada na partię rządzącą. Choć PSL na Śląsku nie istnieje, nie mamy żadnego wpływu na strategię działania w tym sektorze - podkreśla Tomasz Tomczy-kiewicz, szef PO w województwie. - Resort skarbu przyspieszy ścieżkę prywatyzacji kopalń, bo od dwóch lat sprawa tkwi w martwym punkcie.
Prywatyzacyjny zastój na Śląsku irytuje PO, ponieważ podobna operacja nadzorowana przez MSP znacznie szybciej przebiegła w lubelskiej kopalni Bogdanka. Co więcej, od czerwcowego debiutu, jej akcje zyskały 36 proc., a przed tygodniem kosztowały nawet 84 zł. Dla porównania, śląskie spółki węglowe prywatyzację wciąż odsuwają w przyszłość. Według mocno optymistycznych szacunków, najwcześniej w 2011 roku na giełdę wejdą Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy.
- JSW czekają jeszcze ruchy kapitałowe (przejęcie Koksowni Zabrze i reszty Koksowni Przyjaźń). Resort skarbu jest lepiej przygotowany do nadzorowania tych działań i przygotowania tej i innych spółek (m.in. również Poczty Polskiej i grupy PKP)
do prywatyzacji - tak konieczność zmiany przepisów tłumaczy Maciej Wiewiór, rzecznik MSP.
PSL, co podkreślają politycy PO, podyktuje wysoką cenę za oddanie górnictwa, a bez dobrej woli wicepremiera Pawlaka do kompromisu nie dojdzie. Z kolei dla ludowców to kolejna, po nieskonsultowaniu z nimi Planu Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010-2011 premiera Tuska, próba testowania cierpliwości partnera w koalicji. Ta cierpliwość się kończy, o czym świadczy zeszłotygodniowa wypo-wiedź Waldemara Pawlaka, który oskarżył Michała Boniego, szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, o "zamulanie" prac legislacyjnych.
- Totalne nieporozumienie - kwituje projekt ustawy Janusz Piechociński, poseł PSL. - Niech minister skarbu udowodni, że resort gospodarki źle wywiązuje się ze swoich zadań w tym zakresie. Przykład przemysłu stoczniowego dowodzi, że to minister Grad nie radzi sobie z nadzorem.
- PSL myśli, że zmienianie nadzoru odbywa się tylko po to, by zabrać koalicjantowi zabawki. A skąd mamy wiedzieć, czy za dwa lata układ sił w koalicji i sama koalicja będą wyglądać tak samo, jak dziś? - odpowiada jeden z polityków PO.
Nie mniejsze kontrowersje wywołują inne zapisy nowej ustawy. Nowelizacja przewiduje bowiem, że walne zgromadzenie akcjonariuszy będzie mogło odwołać przedstawicieli załogi w radzie nadzorczej spółki, gdyby ten, zdaniem rady, nie wywiązywał się ze swoich obowiązków.
- Konieczne jest usprawnienie działania rad nadzorczych, by nie zdarzały się sytuacje, w których reprezentant pracowników traci swoje uprawnienia albo nie wypełnia zadań i blokuje prace rady. Nie zabraniamy załodze wybierania swoich przedstawicieli, ale w określonych okolicznościach musi istnieć możliwość podziękowania im za współpracę przez właściciela spółki Skarbu Państwa, czyli resortu skarbu - wyjaśnia Wiewiór.
Związkowcy chcą utrącić ten przepis, a jeśli to się nie uda, zaskarżą ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jak zapowiadają, nie obejdzie się też bez akcji protestacyjnej. Związki krytykują również plan ograniczenia liczebności rad nadzorczych (np. w małych spółkach zamiast pięciu będzie trzech członków) oraz większych wymagań, jakie kandydatom załogi stawiać będzie ministerstwo. Jednym z nich będzie wyższe wykształcenie.
- Czy magister od WF-u będzie lepszy od człowieka bez magistra, za to znającego problem danej spółki od środka? %07- kręci głową Franciszek Bobrowski, wiceprzewodniczący OPZZ. - Rząd po raz kolejny próbuje zamienić dialog społeczny w dialog pozorowany. Nasi przedstawiciele w radach nadzorczych powinni być odwoływani tak, jak są powoływani, czyli przez samą załogę.
W tym miesiącu ustawa trafi na posiedzenie Komitetu Stałego Rady Ministrów. Potem na posiedzenie rządu, do Sejmu i komisji sejmowych. Resort skarbu nie jest w stanie oszacować, kiedy nowe przepisy wejdą w życie. Pod głosowanie najwcześniej mogłaby trafić za kilka miesięcy.