Po tych studiach dobrze zarabiają
Młody człowiek idzie na studia. Nie wie, na jakie się zdecydować. Co pomoże mu podjąć decyzję?
02.06.2011 | aktual.: 02.06.2011 11:26
Analityk finansowy będzie mógł liczyć nawet na 10 tys. zł. Sprawny przedstawiciel medyczny na 2, 3 tys. więcej. Absolwenci biotechnologii czy automatyki – na ponad 5 tys. zł. Rzecz jasna, nie w każdej firmie. Różnice w wynagrodzeniach nawet w tym samym zawodzie mogą być spore. Portal wynagrodzenia.pl podaje przykładowo, że specjalista ds. badań i rozwoju w Krakowie może zarobić 3,8 tys. zł, we Wrocławiu – aż o 2 tys. więcej. Ukończenie jednego z kierunków zamawianych nie oznacza automatycznie imponujących zarobków. Stwarza dopiero na nie szansę.
Dobre zarobki będą czekać także na tych, którzy skończą fizykę, mechanikę, budownictwo, informatykę, wzornictwo. W dodatku rozwój gospodarki wskazuje, że nie będą oni musieli obawiać się braku pracy.
To branże deficytowe. W minionych latach na studia w tych dziedzinach decydowała się zbyt mała liczba osób. W rezultacie kierunki humanistyczne zanotowały nadmiar absolwentów, a ścisłe – ich poważny niedobór. Deficyt absolwentów i studentów nauk ścisłych budzi poważny niepokój. Prognozy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego mówią, że w Polsce już niedługo może zabraknąć nawet 70 tys. inżynierów.
Aby przyciągnąć młodych ludzi na deficytowe kierunki studiów, ministerstwo uruchomiło program tzw. kierunków zamawianych. Na listę trafiły kierunki techniczne, matematyczne i przyrodnicze. Pomysł spotkał się z ogromnym zainteresowaniem krajowych uczelni. Pilotażowo uruchomiono go w październiku 2008. Zaczął funkcjonować w pełnym zakresie w bieżącym roku akademickim. Zgodnie z jego założeniami, wybrane studia będą dofinansowywane z budżetu. Jak podaje na swojej stronie MNiSW, celem programu jest „zwiększenie liczby absolwentów kierunków kluczowych dla gospodarki”. Początkowo przeznaczono na jego realizację 200 mln zł. W czerwcu 2009 powiększono pulę o dalsze 170 mln zł. Pierwotnie miało być realizowanych 21 projektów na kierunkach zamawianych na 27 uczelniach. Po zwiększeniu funduszy przewidziano realizację 59 projektów na 42 uczelniach w całym kraju. Studenci mogą otrzymać nawet 1 tys. zł stypendium motywacyjnego. Systemem stypendialnym będą objęci już od I roku. Dzięki otrzymanemu wsparciu uczelnie mogą
podnieść poziom dydaktycznej oferty. Kierować studentów na kursy w kraju i za granicą, umożliwiać im kontakty z wybitnymi naukowcami, naukę języków, udział w konferencjach itd.
Które kierunki znajdą się na liście – zależy od uczelni. Składają one do MNiSW wnioski mówiące o konieczności promowania np. fizyki, matematyki czy informatyki. Ministerstwo rozpatruje wniosek i przydziela określoną pulę pieniędzy.
Idea pomysłu zakłada pomoc kierunkom ścisłym, bo na nich niedobór studentów jest widoczny i wymaga reakcji. Będą one decydować o kształcie i rozwoju polskiej gospodarki w następnych dekadach. Gdy ruszy budowa elektrowni atomowych, znaczenia nabiorą dziedziny takie jak np. fizyka czy energetyka jądrowa. Ważna będzie informatyka i biotechnologia, bo te dziedziny rozwijają się w niesłychanym tempie. Poza tym na pewno matematyka, chemia, ochrona środowiska. Ale również automatyka, mechanika czy budowa maszyn.
Skąd właściwie deficyt na tych, a nie innych kierunkach? Analitycy upatrują przyczyn w odpływie kadry inżynierskiej w czasie przemian ustrojowych. Wini się usunięcie z matury obowiązkowej matematyki w 1983 roku. Duże znaczenie ma też z pewnością fakt, że uczelniom niepublicznym łatwiej jest stawiać na naukę przedmiotów humanistycznych. Tam wystarcza często tablica, książka i wykładowca. Z przedmiotami ścisłymi jest inaczej. Wyposażenie laboratoriów i badania pociągają za sobą duże nakłady. Stać na nie głównie państwowe uczelnie. Tych jest zbyt mało. Dostęp do nich jest więc utrudniony. Według prognoz Europejskiego Centrum Rozwoju Kształcenia Zawodowego, w ciągu najbliższych sześciu lat w Europie ma powstać 1,5 mln miejsc pracy dla inżynierów. Zapotrzebowanie na nich będzie więc rosło. Tymczasem na polskich uczelniach przez lata panowała odwrotna tendencja. Program jest krokiem zmierzającym do jej odwrócenia.
Jarosław Kurek/MA